Trochę mi się tylko wymiętoliła, bo moja
Więc.
Siedzę na podłodze i myślę.
Pierwszy raz siedzę po turecku na podłodze we własnej warszawskiej kuchni. W plecy mi zimno od muru, a mur to nie byle jaki – mój budynek został zbudowany w 1938 roku. W tyłek mi zimno od płytek, które skrzypią – jedyne takie na świecie. Wgapiam się (oprócz tego, że w ekran) w pralkę z praniem ciemnym, w której wirują skarpetki na cały tydzień. No i myślę, podczas gdy karmelizuje mi się cebula do tarty.
Myślę sobie o tym wszystkim o czym zwykle myślę, czyli o swoim nieudacznictwie i niestałości w dążeniach, o wiecznej po wsze czasy samotności z powodu much w nosie, o tym, że nie wiem co bym chciała robić jak będę dorosła i o tym, że nie mam komu ugotować wołowiny po burgundzku, a jeść takie cuda samemu jest dojmująco smutno. O tym, że zabiłam dwa kwiatki doniczkowe i mojej mamie byłoby przykro, gdyby się dowiedziała, bo to prawdziwa kwiatkowa pielęgniarka i ze stanu śmierci klinicznej na pewno przywróciłaby je światu zdrowe i wesołe. Tylko po co. Komu i na co. Co za różnica.
Spotkałam się w ten weekend z (kolejnym w moim życiu) niesamowitym dziewczęciem (w sumie weekend był pełen niesamowitych dziewcząt, ale ja nie o tym). Ostatnim razem widziałyśmy się w dzień, w którym samolot prezydenta roztrzaskał się o brzozę czy tam wierzbę czy tam kasztan. Miałam rudawe włosy, słodkiego miłego chłopca, studia których nienawidziłam. Miasto, którego nienawidziłam. Wisiało nade mną widmo wiecznego bezrobocia, jak przystało na studenta nauk humanistycznych, zwłaszcza takiego, co to sobie bimba.
No i jak tu odpowiedzieć na pytanie 'co słychać'? Skoro dostałam po twarzy jakimś dawno zapomnianym okruchem samej siebie, której już nie znam. I ciężko mi sklecić składne zdanie.
Bo
wszystko jest inaczej, oprócz jednej rzeczy. Nasrania we łbie.
Teraz przynajmniej swoje miasto zupełnie szczerze uwielbiam. Codziennie gapię się na Wisłę, bez względu na pogodę i dobroć książkową, którą aktualnie mam na kolanach. Mlaskam jadąc Belwederską, nawet Marszałkowską, uliczkami Powiśla, mostem Poniatowskiego i Świętokrzyskim. Krok sprężysty na Koszykowej, Dąbrowskiego, Filtrach.
Albo taka ulica Stalowa na Nowej Pradze. Nawet jadąc śmierdzącym autobusem (nie wiem czemu w Warszawie autobusy są takie skiszone, a autobusy na Pradze to już wybitnie - gangrena pluszowych siedzeń), oczy mam otwarte najszerzej. Wąska uliczka z niesamowitymi kamienicami (z których po wojnie oczywiście skuto dekoracje) i szynami tramwajowymi. Niby zwyczajna, pełna zegarmistrzów, starych warsztatów, sklepów zielarskich i zasikanych bram, ale tak bardzo miejska, że ja, dziecko z prowincji, zachwycona.
I sto innych, o których teraz zapomniałam. Może Wy macie jakieś ulubione? Gdzie oku jakoś tak dobrze. Gdzie harmonia albo światło albo drzewa ładne. Hm?
Przez szaloną styczniowy-dar-od-boga pogodę czuć jakby wiosnę. To lato nie wróci, już na pewno. Ale coś pachnie dobrze, więc może będzie następne. Aż chce się rozpędzić na rowerze. Już z górki.
Nie wiem, wiosna i jesień to zapach
czegoś nowego. Ale co jest pierwsze: zapach czy zmiany?
Sukcesy pierwszego tygodnia nowego roku? Wreszcie udało mi się rozpłakać! Było bardzo fajnie. Oraz bardzo spontanicznie kupiłam bilet do Gwatemali. Mam dwa miesiące na likwidacje sadła.
Porażki pierwszego tygodnia nowego roku? Nazwijmy to potężną awarią pompy ssąco-tłoczącej, czyli nic nowego. Ot nauczka. Moim postanowieniem na 2014 jest być dwa tysiące czternaście razy mniej naiwną.
Co za bezsens tak pisać sobie samej o sobie samej. Muszę sobie chyba rozszczepić osobowość.
W ramach uzdjęciowienia kwiatek, który jeszcze żyje. Wszystkich, którzy tu zbłądzili, upraszam uprzejmie o jedną rzecz. Napiszcie swoje ulubione, subiektywnie najsmaczniejsze słowo, może być anonimowo, może być w każdym języku świata. Bo ja swoje gdzieś zgubiłam. A przy okazji dowiem się ilu Was jest, taki ze mnie cwany gapa.
A zaraz pralka w szaleństwie wirowania wyjdzie spod szafki i mnie zmiażdży i się skończy durne zastanawianie. A cebula skarmelizuje się do imentu i nikt się nią już nigdy nie zajmie. Zostanie tu sama jak palec i będzie musiała sobie poradzić. Słodki boże, jak ona sobie poradzi.
:*
OdpowiedzUsuńtak bardzo chciałam napisać jedno słowo, ale żadne smaczne nie przychodzi mi do głowy. Ale tym komentarzem melduję swoją obecność.
OdpowiedzUsuńŻoliborz Oficerski, bzu.
OdpowiedzUsuńwafel. wafli nie lubię tak bardzo, ale słowo jest smaczne.
OdpowiedzUsuńkoza jest fajnym słowem.
OdpowiedzUsuńja lubiłam estakadę, ale mi się przejadła. po francusku było semblable, ale już brzmi jak glut ;)
OdpowiedzUsuńKlaudia
ajskrim
OdpowiedzUsuńwaskrjesjenie (nie chce mi się kombinować z cyrylicą) - niedziela po rosyjsku - ubóstwiam od zawsze.
OdpowiedzUsuńbeza! bo akurat na nią mam ochotę :-)
OdpowiedzUsuńBzu, nawet nie wiesz jak bardzo przyjemnie się Ciebie czyta. Szczególnie gdy jakimś pokrętnym sposobem bardzo się z tym postem indetyfikuję... :)
Bąbel, ale sądzę, że "bombel" bardziej pasuje.
OdpowiedzUsuńKosiarka. Dosyć zabawne. Tak samo jak kurczak, wihajster czy huncwot. Ach, me wysublimowane poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńMoje słowo to: owieczka. Raczej nie do tych smacznych, ale zawsze miłych :)
OdpowiedzUsuńjestem. ale słowa smacznego brak. smaczne jest smaczne.
OdpowiedzUsuńcymbal
OdpowiedzUsuńfiliżanka!
OdpowiedzUsuńserwetka
OdpowiedzUsuńuśmieszek
OdpowiedzUsuńsłomka
OdpowiedzUsuńbre!
OdpowiedzUsuńcud / pragnę / bezkres / czułość / zachwyt / szept /ukojenie / dusza / przypływ / dar / aromat / gęsty / wilgotny / kruchy / delikatny / ciasto-prosto-z-piekarnika / naleśnik-prosto-z-patelni / cebulka-na-maśle-z-białym-winem / szampan-prosto-z-lodówki /
OdpowiedzUsuńgorący-oddech-na-karku / asfalt-buchający-letnim-deszczem / cisza-spadających-płatków-śniegu /
odwaga-by-powiedzieć-kocham-jako-pierwsza
Pozdrawiam,
Niezdecydowana
bzu, wstaw zdjęcia swojego mieszkania, pls :)
OdpowiedzUsuńmaterialistką staram się nie być, ale takim fajnym słowem jest 'mamona'. Albo 'kisiel', chociaż w kwestii kulinarnej wolę budyń :)
OdpowiedzUsuńsmaczne słowa na dziś : dyliżans i konwenans. powiedz je wolno , po cichu i zobacz jak nieprzyzwoicie język telepie się po jamie ustnej żeby nadążyć za rytmem tych słów
OdpowiedzUsuńjezu, faktycznie, przepysznie erotyczne!
Usuńdo tej nieprzyzwoitej pary dorzuciłabym podobnie brzmiący mezalians
Usuńbirbant
OdpowiedzUsuńi jeszcze takie coś do trzeciego akapitu: "Nie powinno się samemu jadać smacznych potraw, ani samemu czuwać, ani odbywać samotnie podróży, ani być sobie samemu jedynym doradcą."
klops
OdpowiedzUsuńKadaweryczny.
OdpowiedzUsuńW dniu już ósmego stycznia roku 2014: kalopsia. Mam nadzieję, że się długodługodługo nie zmieni.
OdpowiedzUsuńbubamara
OdpowiedzUsuńZoil. (wszędzie, ale nie tu)
OdpowiedzUsuńHumbug.
OdpowiedzUsuńSfortunatamente - piękne słowo którego się dzisiaj nauczylam po włosku, nieważne ze jedyne.
OdpowiedzUsuńmaintenant
OdpowiedzUsuńwarszawa
OdpowiedzUsuńeteryczny
OdpowiedzUsuńoj lubię cię dziewczyno, pogadałybym chętnie o tym i o owym, gdyby dane nam było spotkać się przypadkiem w jakimś zatęchłym autobusie pomiędzy warszawą a poznaniem ;)
OdpowiedzUsuńa moje słowo to: kairos
feeria:)
OdpowiedzUsuńPršut <3
OdpowiedzUsuń"rozbisurmaniony" od niedawna
OdpowiedzUsuń"aczkolwiek" od zawsze
przegrzebek :)
OdpowiedzUsuńPiernik!
OdpowiedzUsuńTo słowo minęło się ze swoim powołaniem, bowiem byłoby fantastycznym przekleństwem.
Niegdyś było, to słowo "fenomenalny", ponieważ wspaniale się je wypowiada. Lubię je sobie wymawiać w zwolnionym tempie nieco sylabizując. Lubię też słowo "Czeczenia", lecz nie desygnat, a wypowiadanie go tak szybko by brzmiało jak dźwięk jadącego pociągu (gdy się w nim siedzi).
OdpowiedzUsuńA i jeszcze to mi się skojarzyło: http://thispageisaboutwords.com/11-untranslatable-words-didnt-know-existed
Pozdrawiam,
Pati
szwajcarski chleb Pane Maggia, a tak na prawdę to jadłam go prawie codziennie w Szwajcarii i kupowałam w wiejskiej piekarni
OdpowiedzUsuńCZOSNEK!
OdpowiedzUsuńescargot
OdpowiedzUsuńla pomme de terre czyli nawet ziemniak brzmi dobrze!
OdpowiedzUsuńGumoń, bo tak mówię na młodszą siostrę.
OdpowiedzUsuń"rachatłukum" - egzotyczne, tajemnicze, pachnące korzennie i tak zupełnie nie stąd
OdpowiedzUsuńe.
słowo: tartaruga
OdpowiedzUsuńmasz dobry gust
polecaj muzyke/ksiazki/filmy
czesto najlepiej
Ja też tu cały czas jestem, ale nie chce mi się za bardzo myśleć nad słowem teraz;) Ale jestem i czekam. Gwatemala. Juhuu.
OdpowiedzUsuńGwatemala to boskie słowo.
UsuńImbecyl i brukselka, mimo że brukselki szczerze nie znoszę ( imbecyli w zasadzie też nie).
OdpowiedzUsuńczułki, zdecydowanie czułki
OdpowiedzUsuńMelduje się. A słowa: degrengolada! i circumstances
OdpowiedzUsuńViol.
kiszonka, kaszanka
OdpowiedzUsuńpulsera - hiszp. bransoletka
OdpowiedzUsuńrubaszny oczywiście, że rubaszny :3
OdpowiedzUsuńfenoloftaleina ;)
OdpowiedzUsuńwłoskie słówko: cucciolo [kucziolo]
OdpowiedzUsuńPejoratywny i melioratywny.
OdpowiedzUsuńI folgować :)
efemeryczny (to moje ulubione określenie odkąd jako dziecko przeczytałam pierwszą książkę, czyli Małego Księcia) i jeszcze Li i jedynie ( to z Szóstej klepki);-)
OdpowiedzUsuńWera
Nie mam pomysłu na słowo, ale mogę polecić ulicę Lekarską w Warszawie - ma się wrażenie, jakby się było w innym miejscu, na pewno nie w centrum miasta.
OdpowiedzUsuńJestes niesamowita. Czytac Twojego bloga - czysta przyjemnosc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Goska
szparagi. Zjadłby takiego rarytasa z bułką tartą na maśle. O, rarytas też.
OdpowiedzUsuńgorgonzola
OdpowiedzUsuńO! Też lubię to słowo, w przeciwieństwie do smaku gorgonzoli
Usuńdegrengolada i appreciate
OdpowiedzUsuńfaktycznie, ktoś, kto skończył studia na uniwersytecie, pracuje w agencji reklamowej w warszawie, podróżuje do tokio, paryża i gwatemali to istny życiowy nieudacznik. polecam dokładnie zapoznać się ze znaczeniem tego słowa. a tak poważnie to bardzo cię lubię, katarzyno, i dlatego jest mi przykro, że sama siebie nie lubisz. bo o kokieterię cię nie podejrzewam.
OdpowiedzUsuńi była w nowym jorku i szwajcarii!
UsuńZgadzam się z Tobą. Najbardziej okropnie denerwujące i dołamujące jest jak fajowe osoby z cudownym życiem mówią, że jest tak beznadziejnie z nimi. Nie robi się tak Bzu, bo jak ktoś kto najprawdę jest brzydki, gruby, głupi i do bani masię czuć co? (Też Cię bardzo lubię.)
UsuńJak zacznie ćwierkać przestanie być Bzu...Szaaa!
Usuńpantałyk i plwocina
OdpowiedzUsuńi jako że jestem człowiekiem non stop w tym miesiącu myślącym o egzaminie z biochemii to : imidazolobursztynylokarboksyamidorybozylo-5-fosforan <3
to ja jeszcze w temacie okołomedycznym: dziąsło i nerka, obok plwociny, to chyba moje ulubione słowa. no i farfocel, rzecz jasna.
UsuńClumsy, powodzenia, biochemia to zło, ale potem jest już tylko lepiej!
Bzu, ależ masz aktywnych czytelników, nic tylko zakładać fanpejcza ;) uściski!
imidazolobursztynylokarboksyamidorybozylo-5-fosforan <3 cudowne :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na egzaminie w takim razie!
Od wielu lat wielbię brzmienie słowa les embouteillage, Brzmi tak pięknie, a znaczenie tak przyziemne :)
OdpowiedzUsuńTapczan. Skafander. I może jeszcze tużurek.
OdpowiedzUsuńI nasze lubelskie ciapy mnie zawsze rozczulają.
Karburator.
OdpowiedzUsuńmasło.
OdpowiedzUsuńMississippi - przez mnogość "s" oraz "p" bardzo intrygująca.
OdpowiedzUsuńJ.
Džigerica ('wątroba' po serbsku). I meritum. I koherentny.
OdpowiedzUsuńKABŁĄK
OdpowiedzUsuńOd soboty, bo wtedy właśnie nabyłam sobie za czysta złotych wadę wymowy-
OdpowiedzUsuń"konduktor".
rabarbar, cynamon, te mi przyszły do głowy. bardzo lubię też nazwy i imiona z LOTR ;) Isengard, Uruk-hai, Aragorn i wiele innych :D no i od czasu do czasu przekleństwo któremu R w środku przedłużam barrrrrrrrdzo, gdy jestem zła.
OdpowiedzUsuńHmm.. Oczywiście nie chodzi o żarcie? Współcześnie to nie kojarzę, ale jak byłam mała to był to "Kajtek". Najpiękniejsze imię dla każdego psa którego pokochałam, a kochałam wszystkie!!
OdpowiedzUsuńBzu zostań pisarką, świetnie piszesz :)!
Pozdrawiam, Asia.
aczkolwiek!
OdpowiedzUsuńpapillon :)
OdpowiedzUsuńLekker! Znaczy "smaczne/ smacznego" po niderlandzku
OdpowiedzUsuńmerde!
OdpowiedzUsuńgloomy, Szpęgawsk
OdpowiedzUsuńszaszłyk
OdpowiedzUsuńprzesyłam inne fajne słowa ;) -> http://9gag.com/gag/ajrVP9p
aga
a i jeszcze z "apetycznych" usłyszałam wczoraj "glebogryzarka" :D!
OdpowiedzUsuńMam slabosc do niemieckich slow, niektore to sa takie dobre, ze az w innych jezykach ich uzywaja :) taki np. Schadenfreude - radosc z nieszczescia innego czlowieka, tez takie bardzo 'nasze' (jak z reklamy piorunochronow - nie pozwol sasiedziom cieszyc sie ze swego nieszczescia ;)
OdpowiedzUsuńCzasami, gdy spotykam starych, dawno nie widzianych znajomych, tez mam problem z odpowiedzia na pytanie 'co slychac'. Bo niby nic nowego, zadnego wesela, rozwodu czy dzieci, a przeciez nie zaczniesz opowiadac na przystanku o tym, ze tak naprawde mimo wszystko czujesz sie zupelnie innym czlowiekiem niz kilka lat temu...
U nas na pracy po drodze do kawiarni jest pokoj do palenia, przy ktorym dla mnie zawsze pachnie latem :) Patrze przez okno i mysle, jak kiedys pisala Bzu - koniec Swiat, zaczynam marzyc o lecie ;)
igraszki
OdpowiedzUsuńtyle smacznych słów co tu wybrać... z francuskich to cały czas swoją melodią zadziwia mnie 'jamais'
OdpowiedzUsuńEternity.
OdpowiedzUsuńMa w sobie coś mocnego, niepokojącego i ekscytującego jednocześnie.
To moje słowo.
Nie 'for ever' ale właśnie 'eternity'.
Czytam Cię. Od zawsze :)
M.
melasa, uwielbiam to słowo od dziecka. Kojarzy się z mlaskaniem czymś lepkim, słodkim i bursztynowym.... Cudne słowo :)
OdpowiedzUsuńMam dwa,można? Flamaster i plecy.
OdpowiedzUsuńMalisza.
ja mam dwa i nie po polsku (ale po twoich ukochanym francusku): pamplemousse i biftek
OdpowiedzUsuńzaspane kissaki z sopotu, tęskniąc za fra http://biftekforever.tumblr.com/ ula
"Majtki" śmiesznie brzmią :) zwłaszcza wymówione po wielokroć.
OdpowiedzUsuńTiquismiquis (hiszp.) czyt. tikismikis znaczy drobiazgowy aż do przesady ;) Mlask.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam Bzu.
A.
nicpoń!
OdpowiedzUsuńSzezlong, buńczuczny, ciupaga i tapczan. A takie ładne, ładne, to nostalgia.
OdpowiedzUsuńNatalia
susełek
OdpowiedzUsuńJa po prostu się melduję!
OdpowiedzUsuńalbo nie, jest i słowo - jengibre
karimata - najbardziej japońskie z polskich słów
OdpowiedzUsuńokupacja - z czasów dziecięstwa... kiedy to myślałam, że okupacja polegała na masowym robieniu...powyższej
OdpowiedzUsuńostrzytko i skibeczka
jäätelö - lody / Mörkö - Buka (Muminki) / moje ukochane: pehmolelu - pluszak
dust bunnies/ Staubmäuschen
Czytam od zawsze i wielbię niezmiennie :) A ostatnio nawet identyfikuję się z podmiotem lirycznym... Całusy na gorsze dni niech będą z Tobą :*
K.
czekolada z solą i solony karmel. Takie zimowe słowa-grzechy powodujące ślinotok.
OdpowiedzUsuńkokory
OdpowiedzUsuńBartek
OdpowiedzUsuńuwielbiam słowo "hilarious" zawsze jak je wymawiam, śmiać mi się chce :) ps jestes świetna i "hilarious", pozdrawiam kasia bstok :)
OdpowiedzUsuńgranola
OdpowiedzUsuńAbsztyfikant
OdpowiedzUsuńetepetete - grymaśny po niemiecku:)
OdpowiedzUsuńkapłon
OdpowiedzUsuńkluska, kluseczka. mała słodka klucha. tak, to zdecydowanie to.
OdpowiedzUsuńgazebo, bo smiac mi sie chce za kazdym razem :)
OdpowiedzUsuń