wtorek, 7 stycznia 2014

Czysta karta.
Trochę mi się tylko wymiętoliła, bo moja głowa torba to przelewający się, bezstrukturalny worek na śmieci. Zakapałam ją też troszkę i pomarszczyła się w kropki. Pożułam róg (też tak macie? żujecie w zamyśleniu długopisy? zakładki do książek? własne usta?). Czyste karty szybko się brudzą, taki los. No ale mamy nowy rok.

Więc. 
Siedzę na podłodze i myślę.
Pierwszy raz siedzę po turecku na podłodze we własnej warszawskiej kuchni. W plecy mi zimno od muru, a mur to nie byle jaki – mój budynek został zbudowany w 1938 roku. W tyłek mi zimno od płytek, które skrzypią – jedyne takie na świecie. Wgapiam się (oprócz tego, że w ekran) w pralkę z praniem ciemnym, w której wirują skarpetki na cały tydzień. No i myślę, podczas gdy karmelizuje mi się cebula do tarty.


Myślę sobie o tym wszystkim o czym zwykle myślę, czyli o swoim nieudacznictwie i niestałości w dążeniach, o wiecznej po wsze czasy samotności z powodu much w nosie, o tym, że nie wiem co bym chciała robić jak będę dorosła i o tym, że nie mam komu ugotować wołowiny po burgundzku, a jeść takie cuda samemu jest dojmująco smutno. O tym, że zabiłam dwa kwiatki doniczkowe i mojej mamie byłoby przykro, gdyby się dowiedziała, bo to prawdziwa kwiatkowa pielęgniarka i ze stanu śmierci klinicznej na pewno przywróciłaby je światu zdrowe i wesołe. Tylko po co. Komu i na co. Co za różnica.


Spotkałam się w ten weekend z (kolejnym w moim życiu) niesamowitym dziewczęciem (w sumie weekend był pełen niesamowitych dziewcząt, ale ja nie o tym). Ostatnim razem widziałyśmy się w dzień, w którym samolot prezydenta roztrzaskał się o brzozę czy tam wierzbę czy tam kasztan. Miałam rudawe włosy, słodkiego miłego chłopca, studia których nienawidziłam. Miasto, którego nienawidziłam. Wisiało nade mną widmo wiecznego bezrobocia, jak przystało na studenta nauk humanistycznych, zwłaszcza takiego, co to sobie bimba. 


No i jak tu odpowiedzieć na pytanie 'co słychać'? Skoro dostałam po twarzy jakimś dawno zapomnianym okruchem samej siebie, której już nie znam. I ciężko mi sklecić składne zdanie.

Bo wszystko jest inaczej, oprócz jednej rzeczy. Nasrania we łbie.










Teraz przynajmniej swoje miasto zupełnie szczerze uwielbiam. Codziennie gapię się na Wisłę, bez względu na pogodę i dobroć książkową, którą aktualnie mam na kolanach. Mlaskam jadąc Belwederską, nawet Marszałkowską, uliczkami Powiśla, mostem Poniatowskiego i Świętokrzyskim. Krok sprężysty na Koszykowej, Dąbrowskiego, Filtrach.


Albo taka ulica Stalowa na Nowej Pradze. Nawet jadąc śmierdzącym autobusem (nie wiem czemu w Warszawie autobusy są takie skiszone, a autobusy na Pradze to już wybitnie - gangrena pluszowych siedzeń), oczy mam otwarte najszerzej. Wąska uliczka z niesamowitymi kamienicami (z których po wojnie oczywiście skuto dekoracje) i szynami tramwajowymi. Niby zwyczajna, pełna zegarmistrzów, starych warsztatów, sklepów zielarskich i zasikanych bram, ale tak bardzo miejska, że ja, dziecko z prowincji, zachwycona.
I sto innych, o których teraz zapomniałam. Może Wy macie jakieś ulubione? Gdzie oku jakoś tak dobrze. Gdzie harmonia albo światło albo drzewa ładne. Hm?


Przez szaloną styczniowy-dar-od-boga pogodę czuć jakby wiosnę. To lato nie wróci, już na pewno. Ale coś pachnie dobrze, więc może będzie następne. Aż chce się rozpędzić na rowerze. Już z górki.

Nie wiem, wiosna i jesień to zapach czegoś nowego. Ale co jest pierwsze: zapach czy zmiany?


Sukcesy pierwszego tygodnia nowego roku? Wreszcie udało mi się rozpłakać! Było bardzo fajnie. Oraz bardzo spontanicznie kupiłam bilet do Gwatemali. Mam dwa miesiące na likwidacje sadła. 
Porażki pierwszego tygodnia nowego roku? Nazwijmy to potężną awarią pompy ssąco-tłoczącej, czyli nic nowego. Ot nauczka. Moim postanowieniem na 2014 jest być dwa tysiące czternaście razy mniej naiwną.


Co za bezsens tak pisać sobie samej o sobie samej. Muszę sobie chyba rozszczepić osobowość.
























W ramach uzdjęciowienia kwiatek, który jeszcze żyje. Wszystkich, którzy tu zbłądzili, upraszam uprzejmie o jedną rzecz. Napiszcie swoje ulubione, subiektywnie najsmaczniejsze słowo, może być anonimowo, może być w każdym języku świata. Bo ja swoje gdzieś zgubiłam. A przy okazji dowiem się ilu Was jest, taki ze mnie cwany gapa.

A zaraz pralka w szaleństwie wirowania wyjdzie spod szafki i mnie zmiażdży i się skończy durne zastanawianie. A cebula skarmelizuje się do imentu i nikt się nią już nigdy nie zajmie. Zostanie tu sama jak palec i będzie musiała sobie poradzić. Słodki boże, jak ona sobie poradzi.



117 komentarzy:

  1. ktoś, kto stoi nad Tobą z batem i krzyczy7 stycznia 2014 21:05

    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. tak bardzo chciałam napisać jedno słowo, ale żadne smaczne nie przychodzi mi do głowy. Ale tym komentarzem melduję swoją obecność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Żoliborz Oficerski, bzu.

    OdpowiedzUsuń
  4. wafel. wafli nie lubię tak bardzo, ale słowo jest smaczne.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja lubiłam estakadę, ale mi się przejadła. po francusku było semblable, ale już brzmi jak glut ;)

    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  6. waskrjesjenie (nie chce mi się kombinować z cyrylicą) - niedziela po rosyjsku - ubóstwiam od zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. beza! bo akurat na nią mam ochotę :-)
    Bzu, nawet nie wiesz jak bardzo przyjemnie się Ciebie czyta. Szczególnie gdy jakimś pokrętnym sposobem bardzo się z tym postem indetyfikuję... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bąbel, ale sądzę, że "bombel" bardziej pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kosiarka. Dosyć zabawne. Tak samo jak kurczak, wihajster czy huncwot. Ach, me wysublimowane poczucie humoru.

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje słowo to: owieczka. Raczej nie do tych smacznych, ale zawsze miłych :)

    OdpowiedzUsuń
  11. jestem. ale słowa smacznego brak. smaczne jest smaczne.

    OdpowiedzUsuń
  12. cud / pragnę / bezkres / czułość / zachwyt / szept /ukojenie / dusza / przypływ / dar / aromat / gęsty / wilgotny / kruchy / delikatny / ciasto-prosto-z-piekarnika / naleśnik-prosto-z-patelni / cebulka-na-maśle-z-białym-winem / szampan-prosto-z-lodówki /
    gorący-oddech-na-karku / asfalt-buchający-letnim-deszczem / cisza-spadających-płatków-śniegu /
    odwaga-by-powiedzieć-kocham-jako-pierwsza

    Pozdrawiam,
    Niezdecydowana

    OdpowiedzUsuń
  13. bzu, wstaw zdjęcia swojego mieszkania, pls :)

    OdpowiedzUsuń
  14. materialistką staram się nie być, ale takim fajnym słowem jest 'mamona'. Albo 'kisiel', chociaż w kwestii kulinarnej wolę budyń :)

    OdpowiedzUsuń
  15. smaczne słowa na dziś : dyliżans i konwenans. powiedz je wolno , po cichu i zobacz jak nieprzyzwoicie język telepie się po jamie ustnej żeby nadążyć za rytmem tych słów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jezu, faktycznie, przepysznie erotyczne!

      Usuń
    2. do tej nieprzyzwoitej pary dorzuciłabym podobnie brzmiący mezalians

      Usuń
  16. birbant

    i jeszcze takie coś do trzeciego akapitu: "Nie powinno się samemu jadać smacznych potraw, ani samemu czuwać, ani odbywać samotnie podróży, ani być sobie samemu jedynym doradcą."

    OdpowiedzUsuń
  17. W dniu już ósmego stycznia roku 2014: kalopsia. Mam nadzieję, że się długodługodługo nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zoil. (wszędzie, ale nie tu)

    OdpowiedzUsuń
  19. Sfortunatamente - piękne słowo którego się dzisiaj nauczylam po włosku, nieważne ze jedyne.

    OdpowiedzUsuń
  20. oj lubię cię dziewczyno, pogadałybym chętnie o tym i o owym, gdyby dane nam było spotkać się przypadkiem w jakimś zatęchłym autobusie pomiędzy warszawą a poznaniem ;)

    a moje słowo to: kairos

    OdpowiedzUsuń
  21. "rozbisurmaniony" od niedawna
    "aczkolwiek" od zawsze

    OdpowiedzUsuń
  22. Piernik!
    To słowo minęło się ze swoim powołaniem, bowiem byłoby fantastycznym przekleństwem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Niegdyś było, to słowo "fenomenalny", ponieważ wspaniale się je wypowiada. Lubię je sobie wymawiać w zwolnionym tempie nieco sylabizując. Lubię też słowo "Czeczenia", lecz nie desygnat, a wypowiadanie go tak szybko by brzmiało jak dźwięk jadącego pociągu (gdy się w nim siedzi).

    A i jeszcze to mi się skojarzyło: http://thispageisaboutwords.com/11-untranslatable-words-didnt-know-existed

    Pozdrawiam,
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  24. szwajcarski chleb Pane Maggia, a tak na prawdę to jadłam go prawie codziennie w Szwajcarii i kupowałam w wiejskiej piekarni

    OdpowiedzUsuń
  25. la pomme de terre czyli nawet ziemniak brzmi dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  26. Gumoń, bo tak mówię na młodszą siostrę.

    OdpowiedzUsuń
  27. "rachatłukum" - egzotyczne, tajemnicze, pachnące korzennie i tak zupełnie nie stąd
    e.

    OdpowiedzUsuń
  28. słowo: tartaruga

    masz dobry gust
    polecaj muzyke/ksiazki/filmy
    czesto najlepiej

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja też tu cały czas jestem, ale nie chce mi się za bardzo myśleć nad słowem teraz;) Ale jestem i czekam. Gwatemala. Juhuu.

    OdpowiedzUsuń
  30. Imbecyl i brukselka, mimo że brukselki szczerze nie znoszę ( imbecyli w zasadzie też nie).

    OdpowiedzUsuń
  31. czułki, zdecydowanie czułki

    OdpowiedzUsuń
  32. Melduje się. A słowa: degrengolada! i circumstances
    Viol.

    OdpowiedzUsuń
  33. pulsera - hiszp. bransoletka

    OdpowiedzUsuń
  34. rubaszny oczywiście, że rubaszny :3

    OdpowiedzUsuń
  35. fenoloftaleina ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. włoskie słówko: cucciolo [kucziolo]

    OdpowiedzUsuń
  37. Pejoratywny i melioratywny.
    I folgować :)

    OdpowiedzUsuń
  38. efemeryczny (to moje ulubione określenie odkąd jako dziecko przeczytałam pierwszą książkę, czyli Małego Księcia) i jeszcze Li i jedynie ( to z Szóstej klepki);-)
    Wera

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie mam pomysłu na słowo, ale mogę polecić ulicę Lekarską w Warszawie - ma się wrażenie, jakby się było w innym miejscu, na pewno nie w centrum miasta.

    OdpowiedzUsuń
  40. Jestes niesamowita. Czytac Twojego bloga - czysta przyjemnosc.
    Pozdrawiam.
    Goska

    OdpowiedzUsuń
  41. szparagi. Zjadłby takiego rarytasa z bułką tartą na maśle. O, rarytas też.

    OdpowiedzUsuń
  42. Odpowiedzi
    1. O! Też lubię to słowo, w przeciwieństwie do smaku gorgonzoli

      Usuń
  43. degrengolada i appreciate

    OdpowiedzUsuń
  44. faktycznie, ktoś, kto skończył studia na uniwersytecie, pracuje w agencji reklamowej w warszawie, podróżuje do tokio, paryża i gwatemali to istny życiowy nieudacznik. polecam dokładnie zapoznać się ze znaczeniem tego słowa. a tak poważnie to bardzo cię lubię, katarzyno, i dlatego jest mi przykro, że sama siebie nie lubisz. bo o kokieterię cię nie podejrzewam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i była w nowym jorku i szwajcarii!

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą. Najbardziej okropnie denerwujące i dołamujące jest jak fajowe osoby z cudownym życiem mówią, że jest tak beznadziejnie z nimi. Nie robi się tak Bzu, bo jak ktoś kto najprawdę jest brzydki, gruby, głupi i do bani masię czuć co? (Też Cię bardzo lubię.)

      Usuń
    3. Jak zacznie ćwierkać przestanie być Bzu...Szaaa!

      Usuń
  45. pantałyk i plwocina
    i jako że jestem człowiekiem non stop w tym miesiącu myślącym o egzaminie z biochemii to : imidazolobursztynylokarboksyamidorybozylo-5-fosforan <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja jeszcze w temacie okołomedycznym: dziąsło i nerka, obok plwociny, to chyba moje ulubione słowa. no i farfocel, rzecz jasna.
      Clumsy, powodzenia, biochemia to zło, ale potem jest już tylko lepiej!
      Bzu, ależ masz aktywnych czytelników, nic tylko zakładać fanpejcza ;) uściski!

      Usuń
  46. imidazolobursztynylokarboksyamidorybozylo-5-fosforan <3 cudowne :)

    Powodzenia na egzaminie w takim razie!

    OdpowiedzUsuń
  47. Od wielu lat wielbię brzmienie słowa les embouteillage, Brzmi tak pięknie, a znaczenie tak przyziemne :)

    OdpowiedzUsuń
  48. Tapczan. Skafander. I może jeszcze tużurek.

    I nasze lubelskie ciapy mnie zawsze rozczulają.

    OdpowiedzUsuń
  49. Mississippi - przez mnogość "s" oraz "p" bardzo intrygująca.
    J.

    OdpowiedzUsuń
  50. Džigerica ('wątroba' po serbsku). I meritum. I koherentny.

    OdpowiedzUsuń
  51. Od soboty, bo wtedy właśnie nabyłam sobie za czysta złotych wadę wymowy-
    "konduktor".

    OdpowiedzUsuń
  52. rabarbar, cynamon, te mi przyszły do głowy. bardzo lubię też nazwy i imiona z LOTR ;) Isengard, Uruk-hai, Aragorn i wiele innych :D no i od czasu do czasu przekleństwo któremu R w środku przedłużam barrrrrrrrdzo, gdy jestem zła.

    OdpowiedzUsuń
  53. Hmm.. Oczywiście nie chodzi o żarcie? Współcześnie to nie kojarzę, ale jak byłam mała to był to "Kajtek". Najpiękniejsze imię dla każdego psa którego pokochałam, a kochałam wszystkie!!
    Bzu zostań pisarką, świetnie piszesz :)!
    Pozdrawiam, Asia.

    OdpowiedzUsuń
  54. Lekker! Znaczy "smaczne/ smacznego" po niderlandzku

    OdpowiedzUsuń
  55. gloomy, Szpęgawsk

    OdpowiedzUsuń
  56. szaszłyk

    przesyłam inne fajne słowa ;) -> http://9gag.com/gag/ajrVP9p

    aga

    OdpowiedzUsuń
  57. a i jeszcze z "apetycznych" usłyszałam wczoraj "glebogryzarka" :D!

    OdpowiedzUsuń
  58. Mam slabosc do niemieckich slow, niektore to sa takie dobre, ze az w innych jezykach ich uzywaja :) taki np. Schadenfreude - radosc z nieszczescia innego czlowieka, tez takie bardzo 'nasze' (jak z reklamy piorunochronow - nie pozwol sasiedziom cieszyc sie ze swego nieszczescia ;)
    Czasami, gdy spotykam starych, dawno nie widzianych znajomych, tez mam problem z odpowiedzia na pytanie 'co slychac'. Bo niby nic nowego, zadnego wesela, rozwodu czy dzieci, a przeciez nie zaczniesz opowiadac na przystanku o tym, ze tak naprawde mimo wszystko czujesz sie zupelnie innym czlowiekiem niz kilka lat temu...
    U nas na pracy po drodze do kawiarni jest pokoj do palenia, przy ktorym dla mnie zawsze pachnie latem :) Patrze przez okno i mysle, jak kiedys pisala Bzu - koniec Swiat, zaczynam marzyc o lecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  59. tyle smacznych słów co tu wybrać... z francuskich to cały czas swoją melodią zadziwia mnie 'jamais'

    OdpowiedzUsuń
  60. Eternity.
    Ma w sobie coś mocnego, niepokojącego i ekscytującego jednocześnie.
    To moje słowo.
    Nie 'for ever' ale właśnie 'eternity'.
    Czytam Cię. Od zawsze :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  61. melasa, uwielbiam to słowo od dziecka. Kojarzy się z mlaskaniem czymś lepkim, słodkim i bursztynowym.... Cudne słowo :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Mam dwa,można? Flamaster i plecy.

    Malisza.

    OdpowiedzUsuń
  63. ja mam dwa i nie po polsku (ale po twoich ukochanym francusku): pamplemousse i biftek

    zaspane kissaki z sopotu, tęskniąc za fra http://biftekforever.tumblr.com/ ula

    OdpowiedzUsuń
  64. "Majtki" śmiesznie brzmią :) zwłaszcza wymówione po wielokroć.

    OdpowiedzUsuń
  65. Tiquismiquis (hiszp.) czyt. tikismikis znaczy drobiazgowy aż do przesady ;) Mlask.

    Serdecznie pozdrawiam Bzu.

    A.

    OdpowiedzUsuń
  66. Szezlong, buńczuczny, ciupaga i tapczan. A takie ładne, ładne, to nostalgia.
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  67. Ja po prostu się melduję!
    albo nie, jest i słowo - jengibre

    OdpowiedzUsuń
  68. karimata - najbardziej japońskie z polskich słów

    OdpowiedzUsuń
  69. okupacja - z czasów dziecięstwa... kiedy to myślałam, że okupacja polegała na masowym robieniu...powyższej
    ostrzytko i skibeczka
    jäätelö - lody / Mörkö - Buka (Muminki) / moje ukochane: pehmolelu - pluszak
    dust bunnies/ Staubmäuschen
    Czytam od zawsze i wielbię niezmiennie :) A ostatnio nawet identyfikuję się z podmiotem lirycznym... Całusy na gorsze dni niech będą z Tobą :*
    K.

    OdpowiedzUsuń
  70. czekolada z solą i solony karmel. Takie zimowe słowa-grzechy powodujące ślinotok.

    OdpowiedzUsuń
  71. uwielbiam słowo "hilarious" zawsze jak je wymawiam, śmiać mi się chce :) ps jestes świetna i "hilarious", pozdrawiam kasia bstok :)

    OdpowiedzUsuń
  72. etepetete - grymaśny po niemiecku:)

    OdpowiedzUsuń
  73. kluska, kluseczka. mała słodka klucha. tak, to zdecydowanie to.

    OdpowiedzUsuń
  74. gazebo, bo smiac mi sie chce za kazdym razem :)

    OdpowiedzUsuń