sobota, 13 listopada 2010

O borze co za dzień co za dzień był wczoraj!! Jeden z tych, które wieczorem pchają ból w Twoje kości miednicy i senność w gardło, ale jakże milutki. Po kolei.

Piąta rano to dziwna godzina, tak bardzo wczesna, że w zasadzie późna, jeszcze dresiki stoją pod płotami w dzielnicy biedy i dopijają ostatnie odgazowane krople, tak wczesna, że gdy położysz się spać o 23 to i tak budzisz się co dwie godziny, a o trzeciej dwadzieścia sześć ni stąd ni zowąd maszerujesz do łazienki i zaczynasz myć twarz, bo wydaje Ci się że już piąta, tylko że przegapiłaś budzik. Kładziesz się więc ze świeżo umytą paszczą i na chwile włącza się jakaś radiowa reklama spisu rolników. Pac, cicho reklamo, jedna jedniutka ostateczna myśl: amożetymrazemzostanewłóżeczku :[ Jednak nie, nie zostajesz! Myjesz nieprzytomnie głowę i pięć razy się przebierasz. Bo masz ważny dzień! Jest tak wcześnie, że tak samo ciemno jak o siedemnastej, jedząc śniadanie czujesz się troche jak nocny pasibrzuch, ale wolno Ci tą kanapkę z majonezem, bo to nie noc tylko dzień już, poranek! Zbierasz siły na swój ważny dzień. Idziesz na otobusik, a niebo z każdym mrugnięciem jaśniejsze. Wchodzisz na kładkę naduliczną i widzisz pręgi czerwone malinowe rude niczym wzór na plecach maltretowanego dziecka. Czemu nikt się nie zachwyca? Wąsaczu, czemu wpatrujesz się w swoje skajowe buciki z kutasikami, spójrz na niebo, dzień będzie szary, spójrzże na niebo, człowieku!!
W pociągu dziewczynka je kanapke z jajkiem. Druga dziewczynka nuci: quantanamera. Pani mówi: ja tu palę! Wolno mi!
A potem dojeżdżasz do warszawy i okazuje się, że dziś zimny dzień. Wiatr wwiewa Ci katar do nosa a włosy do ust, lecisz na kolejny otobusik i błąkasz się po mokotowie bo przyjechałaś jak ta ostatnia histeryczka 40 minut za wcześnie.
A potem trzask, prask, i masz praktyki na wakacje. W najfajniejszej i najmilszej agencji reklamowej gdzie pachnie drewnem i wszyscy suwają palcami po ipadach. Borze jak cudownie. Jak cudownie smakuje spełnione marzenie!
Ktoś porządnie trzymał kciuki, no ja nie wiem, jakaś bozia?
A potem idziesz i jak durna wydajesz w Topshopie ostatnie pieniądze na Sukienkę Idealną i bluzkę w kolorze...krwi? morderstwa? zwymiotowanej pomidorowej? Jakiś taki chory ładniusi i ciekawy kolor. W pociągu powrotnym siedzisz w przedziale z czterama facetami: dwóch z nich potwornie sapie, a jeden ma oczy bezmyślne i sie GAPI. Ale Ty sie nie denerwujesz na obleśne osoby, Ty kochasz cały świat! Cudownie cudownie.


Rozkręce się, obiecuje Wam, anonimowe kociaczki. Całuski.

czwartek, 11 listopada 2010

Nie mam słów by wyrazić cokolwiek. Mam jakieś sześć sztuk zagryzmolonych karteczek, ale wszystko co przelane na papier automatycznie zaczyna brzmieć idiotycznie. Nie to że coś sie dzieje, nic sie nie dzieje. To jest tydzień w którym słowo klucz to 'rozmowa'. Mam więcej zajęć niż kiedykolwiek. Mam wielką granitową płyte mrozoodporną na klatce piersiowej. Mam dość tłumaczenia i proszenia i czekania i wiary. Mam niewiarę w sens. To już nawet nie jest śmieszne, że co, że menel w busie sie na mnie pokładał smierdząc i błyszcząc przekrwionymi oczyma, że ludzka wada wymowy powodowała wczoraj trzygodzinne wybuchy alkoholowego śmiechu, że rozmawiałam z prawdziwymi tru chińczykami. Że już nienawidzę swojej magisterki niczym tego nienarodzonego fatalnego. Piernikowy słodki domek z oknami z landrynek kruszeje. Aj aj. Taki malusi kryzysik rozwojowy.

Różne miłe rzeczy:
Zaprzedałam dupe diabłu. Reklama makaronowa i reklama kosteciek psiprawowych knorra kupią mi nową sukienkę w którą oblekę swoje umartwione złamane serce, huehue.
Przez chwilę czułam się zupełnie wyjątkowo, i to nie wtedy gdy mój dziadek dał mi mój pierwszy cukierek werther's original, a wtedy gdy podczas milionowego z kolei badania połamanej trzeszczki, do gabinetu wtoczyła się chmara studentów medycyny i poczęła wgapiać się z nieukrywaną fascynacją w ów rozkawałkowany odcinek.
Te czy te okulary mam sobie zażyczyć za darmo?
Kiedyś przyjdzie wiosna. A wraz z nią, o ile nie zostane potraktowana jak złodziej i bandyta i dostanę wizę, mała duża podróż do świata gossip girl.

Taka tam bezduszna ususzona nicość. Kto pragnie być bardziej na bieżąco niech ukliknie Twittera, tam sie jakieś małe rzeczy dzieją częściej.
Zdjątka z domku i babcine. W domku jest super.



Ja wiem że tłuszcz bladość i głupi wyraz twarzy, ale to dobrze obrazuje moje nastroje. Zapomnienie przyjdź! Wczoraj przyszło, dziś boli głowa boli boli.


Etapie kotki klotki, wróć!

A jutro ważna rzecz, możecie trzymać kciuki jeśli macie ochotę!