wtorek, 31 stycznia 2012

Cześć dzieci i dorośli. Jedna dwunasta roku dwatysiącedwanaście za nami. No to się zlitowałam.
Moje życie jest teraz mniej więcej tak ciekawe jak trwanie w pustce bez nowych noteczek, czyichkolwiek. Och bo moje życie jest  teraz trwaniem w pustce, no zapomniałam!
Też tak chcecie? Oto prościutki przepis:
Należy wstać o której się chce. Ale nie za wcześnie, bo wtedy nie ma co robić cały dzień, ani nie za późno, bo wtedy gniecie jeszcze więcej wyrzutów sumienia. Obudzić się uduszona katarem i leżeć z rozżalonym wzrokiem wbitym w sufit. Co ja będę dziś robić. Nierób pieprzony.
Potem trzeba długo jeść śniadanie czytając internety albo pacząc w te we. Couch potato pierwszej klasy.
Potem może trochę samoudręk. Jezu już prawie luty a tu niewiele napisane. Jezu, czemu ja nie mam pracy? Wszyscy mają a ja nie!? Wydawać pieniądz to potrafie, a zarobić nie ma komu! Tak, szukałam. Nie, nikt nie oddzwonił. Może jak wydaje z Lublina...Nie! Przecież nikt mnie nie zatrudni. Nic nie potrafie. Pewnie nadal będę bezrobotna, całe życie, w kawiarni pracować jak bóg da, w kinie,  na szczotce. Zero odpowiedzialności wymarzone, zero bucików łososia nowych jorków paryży dumy. To zatrzęsienie geniuszy, dzieci na amerykańskich wymianach, au pair, zagranicznych studentów, absolwentów sgh z grubymi portfelami już w sekunde po odbiorze dyplomu, już minute przed odbiorem dyplomu. O, nowa notka u niotillfem! Zero sobie popatrzy, wytworzy marzenia na które szans nie ma, bo jest zerem.
Należy też dużo jeść, co chwilę, wafelka ryżowego, jabłko, serek wiejski, znowu wafeleczka, czekolady pasek. Jeden długi posiłek. Tłusta świnka.
Może do biblioteki skoczyć albo na francuski. Francuski to jasny punkt. Pani chwali ale za mało wymaga, więc jestem francuską kaleką. Nieuk.
Potem być już tak bardzo zmęczoną że należy w pościeli przeleżeć pięć godzin. Dwie fazy obiadu, bezustanne kichanie i smarkanie, herbaty zielone, radio program trzeci, internety, ubranka sranka. Pustostan międzypółkulowy.
Do końcalutego moje trzynaście stron pracy zamieni się w mam nadzieję koło 25 i wtedy będzie już jaśniej. O boże niech już będzie jaśniej bo oszaleje. A nie minus czterdzieści.

Dla tych którzy gardzą narzekaniem i zdrobnieniami, foty z analogów.
Te są z odnalezionej na PAWLACZU (czad:D) Smeny, świąteczne:

Nieco mściwe spojrzenie tatusia profesora i bohater drugiego planu. Creepy :D


Radość dziecka z banknotu.


Kuchnia babuni i mroczny bracki. 

Zafrasowana mamula. Jak widać cała moja rodzina ma gdzieś jakiś problem wypisany na twarzy! ;)





A te z Praktici(y?), starego aparatu mojego taty. Robione były przez cztery lata i wyszło ich z 7 nieczarnych jak smoła ;) Nic szczególnego, spontaniczne pstryki. Ale już znam moje błędy i powoli trzaskam kolejną rolkę. Fajna droga zabawa!

Zmrożony widok z okna sprzed 4 lat. Teraz jest tu boisko Orlik i dzieci wrzeszczą całą dobę a potworne reflektory świecą mi w pokoje.

Moje okno sprzed 2 lat. Teraz wszystko tak samo, tylko więcej kurzu, a trupek wrzosu już dawno się rozłożył. 


Happy place.



Nosaty tłustawy i o boże, wąsaty :D Marcelek kochanie. Będzie mu smutno że to wstawiłam bo myśli że jest bardzo brzydki. Ja też tak myślę o sobie, więc jesteśmy dobraną parą!



Nie jest tak, że jest źle. W końcu słońce świeci. Studia kończę. Zdrowa jestem (się okaże w czwartek). Mam do kogo paszczę otworzyć. Ale ulżyć gdzieś trzeba.
Kto chce radośniejszych wieści niech paczy sobie na twittera (bzubzu) lub instagram (także bzubzu, tylko dla ajfo i ajpo chyba?). Tam brykam. Tu jęczę. Całuski.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Jetem w rozowej bance. Rozowa banka jest we mnie. Zawieramy sie w sobie.
Prawie dwa miesiace temu zdarzyl sie maly cud. Jak to sie zwykle dzieje, wspolpraca z  jedna z najfajniejszych osób pod słońcem zaowocowała czymś ekscytującym. i teraz nosze w sercu sekrecik. Pod sercem tez. Dwa miesiace temu odczekac musialam troche ponad 9 miesiecy. Teraz jest ich tylko siedem. No bardziej osiem. 
Maly slodki sekreciku, nikomu o Tobie nie powiem poki nie nadejdzie wlasciwy czas, mowilam sobie.. Zeby nikt Twojej fantastycznosci nie zniszczyl. Zeby nie pytali: po co Ci to!? Ale juz teraz? To droga sprawa...
Oni nic nie wiedza. Nikt kto pyta "po co", nie zrozumie tego, kogo pyta. Nie ten sort. 
Jeszcze siedem miesiecy i wszystko bedzie inaczej. Pojawi sie nagle mnostwo malych przedmiotow. Zmieni sie jadlospis, na taki zdrowiutki, mmm.
Najpierw nie bede sie wysypiac. Bedzie mnie wszystko bolec ze zmeczenia. Ale nie bede zalowac - juz to czuje w każdej kosteczce.
Przekrocze do tej pory dla mnie niewyobrazalne, chociaż brzmi to nad wyraz tandetnie. Nawet nie wysnione, potraktowane jako zbyt niesamowite i bezczelne. Jedno, troche jednak wysnione, przekroczylam pol roku temu. Wiec sie da.

Bo gdy zobaczy sie swiatla miasta, cos w srodku wibruje i wykreca sie z radosci. Ciekawe co by to było gdybym pozwoliła temu czemuś wyskoczyć. Jakiś pewnie brokatowe jednoroże! Ale nie wyskoczy, będzie patrzeć spłoszone z setnego czy któregoś tam pietra, nocą. Między słowami. Jak Scarlett.
Gdy pod sercem - w pojemnym mym zoladku, nazwijmy go przezuwacz - zagosci sushi i ramen, bede miala gesia skorke i słowotok  i nikt mi później nie uwierzy że to było takie dobre. Nigdy nie wierzą.
Juz za siedem miesiecy.
Za siedem (no prawie osiem) miesiecy lece z Ula do Tokio.
 





 A zdjęcia niech zastąpią najeżone emocjonalnymi banałami opisy swiąteczno-sylwestrowe. No przecież wiadomo że było cudownie.
Gdyby ktoś chciał skomentować a nie wiedział jak, to może odpowiedzieć na moje bardzo proste pytanie: gdzie kupuje się ciepłe wełniane płaszcze? Bo wszędzie tylko śliski poliester, albo coś tak super stajlisz kwadratowe że aż wpuszcza powietrze lodowate od tyłka przez nerki po szyje :(