niedziela, 8 lipca 2012

Noc.
Mokra sukienka oblepia Ci nogi. Trzydzieści stopni o dwudziestej drugiej, więc absolutnie Ci to nie przeszkadza. Nie przeszkadza to też kierowcy, w którego samochód wsiąka ta woda. Kierowca i jego żona siedzą przed Tobą i kiwają głowami do "muzyki świata", co rusz to innej, afrykańskiej na przykład, albo takiej rodem z budki z kebabem. Kiwasz głową i Ty i podrygujesz calutka bo byś potańczyła, bo masz we krwi wino i zabójcze bąble smutkoradości, zdradliwe, bo wyciskające łzy. Ale chowasz je w ciemności i jednocześnie nie możesz wyprostować ust, tak Ci cudnie. Nagle komuś się przypomina zabawna historyjka z przyjęcia u ambasadora niczym z reklamy ferrero rocher i już wszyscy możemy o tym pochichotać. Dzieciom kiwają się głowy, ale impreza trwa, taka nawet ze śpiewaniem. Dorosłość i posiadanie dzieci nie wykluczają normalności, przygodowości i robienia tego, na co się ma ochotę, jak się okazuje.

Ta woda wzięła się z jeziora D'Annecy, do którego wrzuciliście dzieci, a potem sami wskoczyliście podczas drogi powrotnej do samochodu, już na ostatniej prostej. Brzuchy macie pełne fondue (ostatnie marzenie Kasi) i czekolady, najlepsze połączenie! Woda jest ciepła i niebieska jak w filmie, góry też są niebieskie i niebo też. Istnieje milion odcieni niebieskości, jak się okazuje.
Wyłazicie i gonisz po trawie mokre i pogodne blond dziecko. Ściskasz je i robisz samolot i udajesz, że łażą po nim mrówki, żeby wcisnąć małe łapki w koszulkę. Nigdy byś nie pomyślała, że lubisz dzieci. Tu po prostu są, czasem wykańczające, czasem tres tres tres mignon. Gdy wymawiają perfekcyjnie wszystkie nosówki. Gdy opowiadają Ci historie o robaku którego jak człowiek dotknie, to umiera. Gdy łapią Cię za rękę, albo gdy wdrapują się na Ciebie jak małe małpki, żeby pospać w upale. Masz nowy wzorzec tego, jak można wychowywać dzieci i jak można brnąć przez dorosłość. Jak można wcale nie być poważnym, tylko pełnym pasji i w dobrym sensie samolubnym, jednocześnie będąc rodzicem.
Księżyc jest żółty jak ser, hehe, i prawie okrągły. Dwadzieścia cztery godziny później w Warszawie widzisz ten sam księżyc, ale to chyba niemożliwe.

Jedziecie autostradą w kierunku Genewy i podrygujecie. Po powrocie siedzicie na tarasie do drugiej i czytacie o wysepce przy nieskończoności piwnej. Zaczynasz szukać swoich skarpetek, po całym domu i ogrodzie, po szufladach dziecięcych, znajdujesz niektóre. Resztę dostaniesz za miesiąc w paczce, albo ktoś zacznie w nich chodzić. Miły chaos. Sześć tygodni poluzowało Ci, jeszcze bardziej, standardy bałaganowe. Masz to w nosku, cóż przychodzi człowiekowi z idealnego porządku?






























Sześć tygodni jak z bicza strzelił.
Najgorszy moment to różowy zmierzch gdzieś pod Lozanną i trzymanie wyjącego w histerii dziecka, przez piętnaście długich minut, gdy jego tata poszedł szukać portfela. Wszyscy patrzyli na Ciebie jak na porywacza. A także straszny dzień na zamku w Nyon, gdy tata zajął się degustacją wina a Ty, mając dwie ręce, musiałaś ogarnąć trójkę walczących ze sobą dzieci. Na pełnym białego w-sam-raz-do-rzucania-w-ludzi-trzymających-kieliszki-żwirku dziedzińcu. A gdzieś obok jakaś stylowa trzyjęzyczna damula w Twoim wieku, w sukience w groszki i chuście na włosach spiętych w banan, na szpileczkach nude, oczywiście, wdzięczna do zrzygu, razem ze swoim ralfem lorenem u boku, "ojej, dziecko się do mnie uśmiechnęło, jak przesłodko!". Piękna i Bestia, rozczochrana i z żałosnym angielskim i francuskim i nikomu nie potrzebnym polskim.

Najfajniejsze momenty? Jak przełaziliście przez szeroki rwący strumień, z dziećmi na plecach, a woda była tak lodowata jak nic na świecie, kamienie śliskie, więc powoli, noga za nogą. Jak już człowiek wyszedł to krzyczał z bólu i z radości. Popłoszył świstaki. Jak niebieską nocą rowerem pomknęłaś nad jezioro popływać z kaczorami, pod gwiazdami i księżycami, z widokiem na Mont Blanc. Jak rozmawialiście, z przerwami na uciszanie dzieci, sześć godzin pod rząd, o książkach i pisaniu i pracy i marzeniach i strachach podróżach różnicach kulturowych i podobieństwach międzykulturowych. Czujesz się jak na koloniach.
No i co tydzień ten pierwszy kęs croissanta i pierwszy łyk kawy w rześkim ogrodzie. Stopy w rosie. Rosa na policzkach jak już stoisz w długiej kolejce do odprawy zbyt ciężkiego bagażu. Książki i buty do biegania dostaniesz w paczce, więc teraz nie możesz biegać i nie masz jak zrzucić dwóch kilogramów serowych.
Odwiedź nas, koniecznie, jak nie tu to w Berlinie. Nie omieszkam, nawet jeśli to było tylko z grzeczności!

No i tyle. Teraz Lublin i kończenie magisterki, potem Warszawa, Rzym i Tokio i Londyn i Warszawa.
Chcę odgruzować kąty, to niefrasobliwe ganianie po placach zabaw sprawiło, że w nosie mam spódniczki i buciki na obcasach. Jezu, albo miętowe rurki. Absurdalna niewygoda. Jestem więc luzakiem i sprzedaje to i owo TU.
Oraz będąc pobudzona do pisania przez szwajcarską mamę obracającą się wśród pisarzy i turlającą po francuskim rynku wydawniczym, zaczęłam się bawić w Pianie! Mój tekst do przeczytania TU. Polecam, nie to że siebie, ale cały magazyn!
Wy czytajcie, albo nie, a ja idę dalej obracać się w lepkość. Cieszmy się z ukropu bo za tydzień góra dwa zacznie lać i wiać i nie przestanie do maja dwa tysiące trzynaście.
Bisous.


24 komentarze:

  1. Bzu!

    Z niecierpliwoscia czekam na Twoja ksiazke! :))))

    Piszesz tak pieknie, ze az moje serducho rosnie.

    Dziekuje Ci za to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, cieszę! a od 14 to już będę skakała z radości i ukrop pod niebiosa chwaliła ;) Piękne zdjęcia ...

    OdpowiedzUsuń
  3. to w "Twojej" rodzince też było dwóch tatusiów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież pisze, że mama była. Nie sugeruj się zdjęciami, tylko przeczytaj tekst :)

      Usuń
    2. rodzina wzorcowa i po bożemu, pan w czerwonych portkach to członek delegacji koleżeńskiej z Berlina ;)

      Usuń
    3. zasugerowałam się tekstem o pancakes bo tam było, że dwóch rosłych panów w środku nocy chce jej jeść po powrocie z wycieczki
      oh jaki wstyd zapadłam się w sobie :(

      Usuń
  4. Polecasz jakies miejsca w Genevie? np. kawiarnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po kawiarniach nie łaziłam, za drogo. Polecić mogę lody movenpick double creme de la gruyere (tylko w tym regionie :(), cale grottes i les paquis (tam jest sporo fajnych knajpek), rue de paquis (oraz kawiarnie z tureckimi slodkosciami i gelatomanie tamże), ksiegarnie Archigraphy w tym dlugim budynku na wyspie (widac na focie), sztuczną wyspo-plażę na jeziorze, park les bastions, to miejsce gdzie łączą się dwie rzeki...<3

      Usuń
    2. dzięki :)

      Usuń
  5. mam nadzieję, że będzie jeszcze jakiś wpis o szwajcarii. śledziłam twojego twittera i zazdroszczę straszliwie całego wyjazdu. zwłaszcza tego pieczywa i serów haha :D sery są sensem mego życia, tak więc myślę, że bym się tam odnalazła;) a ze zdjęć bije spokój i sielanka;)

    OdpowiedzUsuń
  6. czemu sprzedajesz swoja ulubiona spodnice w czerwone paski, przeciez wiesz ze wygladasz w niej bosko! przepiekny tekst, taki nostalgiczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo po praniu sie troche skrocila (gdyby ktos czul ze jestem allegrowym oszustem sprzedajacym chłam, dlugosc jest podana;)), a moje nogi pozostawiaja wiele do zyczenia! Koniec z hołubieniem ubran slicznych a nienoszonych.

      Usuń
  7. Po przeczytaniu tekstu nie rozumiem jednego: to ona w końcu żyje, czy nie żyje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ona żyje, żadnego wypadku nie było, to nie vanilla sky! to Siedlaczek nie żyje!

      Usuń
  8. Trafiłam do Ciebie przypadkiem, ale na tyle, żeby się zameldować i zatęsknić za Annecy, w którym spędziłam 3 miesiące...piękne kadry :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Pozwolisz mi na osiągnięcie szczytu wścibstwa? Płacą Ci coś za to pianopisanie czy robisz to dla czystej przyjemności?

    OdpowiedzUsuń
  10. przechodzenie przez strumienie... mmmm. piękne zdjęciowanie, i pisanie w pianie, gratulejszyn! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajrzyj do Fretki. Kiedys myslalam ze jestesie jedna osoba a potem ze siostrami. http://frecizna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. bzubzu nie na temat ale powiedz jakim to aparatem trzaskalas foty w paryzu? sa boskie (jak i reszta:p)
    gabi

    OdpowiedzUsuń
  13. Szwajcaria jest niesamowicie piękna, ale też cholernie droga :<

    OdpowiedzUsuń
  14. 56 years old Project Manager Jamal Rowbrey, hailing from Picton enjoys watching movies like Claire Dolan and Skateboarding. Took a trip to Pearling and drives a Oldsmobile F-88. kliknij po wiecej

    OdpowiedzUsuń