Noc.
Mokra sukienka oblepia Ci nogi. Trzydzieści stopni o dwudziestej drugiej, więc absolutnie Ci to nie przeszkadza. Nie przeszkadza to też kierowcy, w którego samochód wsiąka ta woda. Kierowca i jego żona siedzą przed Tobą i kiwają głowami do "muzyki świata", co rusz to innej, afrykańskiej na przykład, albo takiej rodem z budki z kebabem. Kiwasz głową i Ty i podrygujesz calutka bo byś potańczyła, bo masz we krwi wino i zabójcze bąble smutkoradości, zdradliwe, bo wyciskające łzy. Ale chowasz je w ciemności i jednocześnie nie możesz wyprostować ust, tak Ci cudnie. Nagle komuś się przypomina zabawna historyjka z przyjęcia u ambasadora niczym z reklamy ferrero rocher i już wszyscy możemy o tym pochichotać. Dzieciom kiwają się głowy, ale impreza trwa, taka nawet ze śpiewaniem. Dorosłość i posiadanie dzieci nie wykluczają normalności, przygodowości i robienia tego, na co się ma ochotę, jak się okazuje.
Ta woda wzięła się z jeziora D'Annecy, do którego wrzuciliście dzieci, a potem sami wskoczyliście podczas drogi powrotnej do samochodu, już na ostatniej prostej. Brzuchy macie pełne fondue (ostatnie marzenie Kasi) i czekolady, najlepsze połączenie! Woda jest ciepła i niebieska jak w filmie, góry też są niebieskie i niebo też. Istnieje milion odcieni niebieskości, jak się okazuje.
Wyłazicie i gonisz po trawie mokre i pogodne blond dziecko. Ściskasz je i robisz samolot i udajesz, że łażą po nim mrówki, żeby wcisnąć małe łapki w koszulkę. Nigdy byś nie pomyślała, że lubisz dzieci. Tu po prostu są, czasem wykańczające, czasem tres tres tres mignon. Gdy wymawiają perfekcyjnie wszystkie nosówki. Gdy opowiadają Ci historie o robaku którego jak człowiek dotknie, to umiera. Gdy łapią Cię za rękę, albo gdy wdrapują się na Ciebie jak małe małpki, żeby pospać w upale. Masz nowy wzorzec tego, jak można wychowywać dzieci i jak można brnąć przez dorosłość. Jak można wcale nie być poważnym, tylko pełnym pasji i w dobrym sensie samolubnym, jednocześnie będąc rodzicem.
Księżyc jest żółty jak ser, hehe, i prawie okrągły. Dwadzieścia
cztery godziny później w Warszawie widzisz ten sam księżyc, ale to chyba
niemożliwe.
Jedziecie autostradą w kierunku Genewy i podrygujecie. Po powrocie siedzicie na tarasie do drugiej i czytacie o wysepce przy nieskończoności piwnej. Zaczynasz szukać swoich skarpetek, po całym domu i ogrodzie, po szufladach dziecięcych, znajdujesz niektóre. Resztę dostaniesz za miesiąc w paczce, albo ktoś zacznie w nich chodzić. Miły chaos. Sześć tygodni poluzowało Ci, jeszcze bardziej, standardy bałaganowe. Masz to w nosku, cóż przychodzi człowiekowi z idealnego porządku?
Sześć tygodni jak z bicza strzelił.
Najgorszy moment to różowy zmierzch gdzieś pod Lozanną i trzymanie wyjącego w histerii dziecka, przez piętnaście długich minut, gdy jego tata poszedł szukać portfela. Wszyscy patrzyli na Ciebie jak na porywacza. A także straszny dzień na zamku w Nyon, gdy tata zajął się degustacją wina a Ty, mając dwie ręce, musiałaś ogarnąć trójkę walczących ze sobą dzieci. Na pełnym białego w-sam-raz-do-rzucania-w-ludzi-trzymających-kieliszki-żwirku dziedzińcu. A gdzieś obok jakaś stylowa trzyjęzyczna damula w Twoim wieku, w sukience w groszki i chuście na włosach spiętych w banan, na szpileczkach nude, oczywiście, wdzięczna do zrzygu, razem ze swoim ralfem lorenem u boku, "ojej, dziecko się do mnie uśmiechnęło, jak przesłodko!". Piękna i Bestia, rozczochrana i z żałosnym angielskim i francuskim i nikomu nie potrzebnym polskim.
Najfajniejsze momenty? Jak przełaziliście przez szeroki rwący strumień, z dziećmi na plecach, a woda była tak lodowata jak nic na świecie, kamienie śliskie, więc powoli, noga za nogą. Jak już człowiek wyszedł to krzyczał z bólu i z radości. Popłoszył świstaki. Jak niebieską nocą rowerem pomknęłaś nad jezioro popływać z kaczorami, pod gwiazdami i księżycami, z widokiem na Mont Blanc. Jak rozmawialiście, z przerwami na uciszanie dzieci, sześć godzin pod rząd, o książkach i pisaniu i pracy i marzeniach i strachach podróżach różnicach kulturowych i podobieństwach międzykulturowych. Czujesz się jak na koloniach.
No i co tydzień ten pierwszy kęs croissanta i pierwszy łyk kawy w rześkim ogrodzie. Stopy w rosie. Rosa na policzkach jak już stoisz w długiej kolejce do odprawy zbyt ciężkiego bagażu. Książki i buty do biegania dostaniesz w paczce, więc teraz nie możesz biegać i nie masz jak zrzucić dwóch kilogramów serowych.
Odwiedź nas, koniecznie, jak nie tu to w Berlinie. Nie omieszkam, nawet jeśli to było tylko z grzeczności!
No i tyle. Teraz Lublin i kończenie magisterki, potem Warszawa, Rzym i Tokio i Londyn i Warszawa.
Chcę odgruzować kąty, to niefrasobliwe ganianie po placach zabaw sprawiło, że w nosie mam spódniczki i buciki na obcasach. Jezu, albo miętowe rurki. Absurdalna niewygoda. Jestem więc luzakiem i sprzedaje to i owo TU.
Oraz będąc pobudzona do pisania przez szwajcarską mamę obracającą się wśród pisarzy i turlającą po francuskim rynku wydawniczym, zaczęłam się bawić w Pianie! Mój tekst do przeczytania TU. Polecam, nie to że siebie, ale cały magazyn!
Wy czytajcie, albo nie, a ja idę dalej obracać się w lepkość. Cieszmy się z ukropu bo za tydzień góra dwa zacznie lać i wiać i nie przestanie do maja dwa tysiące trzynaście.
Bisous.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bzu!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwoscia czekam na Twoja ksiazke! :))))
Piszesz tak pieknie, ze az moje serducho rosnie.
Dziekuje Ci za to!
Cieszę się, cieszę! a od 14 to już będę skakała z radości i ukrop pod niebiosa chwaliła ;) Piękne zdjęcia ...
OdpowiedzUsuńto w "Twojej" rodzince też było dwóch tatusiów?
OdpowiedzUsuńNo przecież pisze, że mama była. Nie sugeruj się zdjęciami, tylko przeczytaj tekst :)
Usuńrodzina wzorcowa i po bożemu, pan w czerwonych portkach to członek delegacji koleżeńskiej z Berlina ;)
Usuńzasugerowałam się tekstem o pancakes bo tam było, że dwóch rosłych panów w środku nocy chce jej jeść po powrocie z wycieczki
Usuńoh jaki wstyd zapadłam się w sobie :(
Polecasz jakies miejsca w Genevie? np. kawiarnie
OdpowiedzUsuńPo kawiarniach nie łaziłam, za drogo. Polecić mogę lody movenpick double creme de la gruyere (tylko w tym regionie :(), cale grottes i les paquis (tam jest sporo fajnych knajpek), rue de paquis (oraz kawiarnie z tureckimi slodkosciami i gelatomanie tamże), ksiegarnie Archigraphy w tym dlugim budynku na wyspie (widac na focie), sztuczną wyspo-plażę na jeziorze, park les bastions, to miejsce gdzie łączą się dwie rzeki...<3
Usuńdzięki :)
Usuńmam nadzieję, że będzie jeszcze jakiś wpis o szwajcarii. śledziłam twojego twittera i zazdroszczę straszliwie całego wyjazdu. zwłaszcza tego pieczywa i serów haha :D sery są sensem mego życia, tak więc myślę, że bym się tam odnalazła;) a ze zdjęć bije spokój i sielanka;)
OdpowiedzUsuńczemu sprzedajesz swoja ulubiona spodnice w czerwone paski, przeciez wiesz ze wygladasz w niej bosko! przepiekny tekst, taki nostalgiczny.
OdpowiedzUsuńbo po praniu sie troche skrocila (gdyby ktos czul ze jestem allegrowym oszustem sprzedajacym chłam, dlugosc jest podana;)), a moje nogi pozostawiaja wiele do zyczenia! Koniec z hołubieniem ubran slicznych a nienoszonych.
Usuńale fajnie!
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tekstu nie rozumiem jednego: to ona w końcu żyje, czy nie żyje?
OdpowiedzUsuńona żyje, żadnego wypadku nie było, to nie vanilla sky! to Siedlaczek nie żyje!
UsuńTrafiłam do Ciebie przypadkiem, ale na tyle, żeby się zameldować i zatęsknić za Annecy, w którym spędziłam 3 miesiące...piękne kadry :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Pozwolisz mi na osiągnięcie szczytu wścibstwa? Płacą Ci coś za to pianopisanie czy robisz to dla czystej przyjemności?
OdpowiedzUsuńdla czystej rozkoszy i pozycji w CV ;)
Usuńprzechodzenie przez strumienie... mmmm. piękne zdjęciowanie, i pisanie w pianie, gratulejszyn! :)
OdpowiedzUsuńZajrzyj do Fretki. Kiedys myslalam ze jestesie jedna osoba a potem ze siostrami. http://frecizna.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńbzubzu nie na temat ale powiedz jakim to aparatem trzaskalas foty w paryzu? sa boskie (jak i reszta:p)
OdpowiedzUsuńgabi
Szwajcaria jest niesamowicie piękna, ale też cholernie droga :<
OdpowiedzUsuńwróć!
OdpowiedzUsuń56 years old Project Manager Jamal Rowbrey, hailing from Picton enjoys watching movies like Claire Dolan and Skateboarding. Took a trip to Pearling and drives a Oldsmobile F-88. kliknij po wiecej
OdpowiedzUsuń