piątek, 14 maja 2010

Otóż tak.
Wszystko sie zesrało.
Nie będe jutro we Włoszech, bo mam zaliczenie którego nie mogę opuścić, bo przeszłoby na wrzesień, czego z całych mych sił próbuję uniknąć przez całe studia. Dobrze że przez jakiś tydzień miałam na co czekać, zawsze to tydzień mniej odrętwienia.

Nici też z erazmusa, przynajmniej od jesieni, bo Moja Jedyna Koleżanka sie rozmyśliła, powiedziała że woli na wiosnę, bo cieplej. Już ja widze jak w Wilnie robi sie wiosna w LUTYM:/ Póki co mamy maj i jest 10 stopni, tutaj, bardziej na południe. Powiecie, aleś ty gupia, samej było się podawać! A ja sama nie umiem, mimo wszechantypatii do ludzkości, potrzeba mi kogoś. Skoro chłop byłby daleko, a podusia obca w obcej poszewce, to kogo na boga miałabym w chwilach słabości obdarzać swemi łzami! Nie każdy jest Ulą. Nie krzyczcie, tylko pocieszcie. A może faktycznie wiosna to lepszy pomysł. Tak czy inaczej wpadłam dziś w wielki smutny marazm. Sprzyja mu pogoda, chociaż gdyby było słonecznie, to miałabym wyrzuty sumienia z powodu gnicia. I myślałabym o tym, że idzie lato, a ja na lato nie mam żadnych planów i to jest straszliwość, STRASZLIWOOOOŚĆ! Jeszcze przez erą erazmusa planowałam pracę w Wawie, potem nastała era wiadoma i wakacje skurczyły się do jakiegoś miesiąca, bo tam trzeba być wcześniej, bo mam w lipcu obóz naukowy (badania rynkuuu takie tam) no a miesiąc wakacji to akurat, na leżenie w trawie jedzneie czereśni machanie kapeluszem i beirut w słuchawkach. Więc teraz od nowa musze sobie układać w głowie. Szukać pracy, szukać wakacji, bo gdzieś pojechać trzeba.

Czuje się najsamusieńteńką osobą na świecie, czasami. Która w dodatku mówi do siebie, tak jakby kurde bloga pisała za pomocą myśli, co nie byłoby takie głupie. Nie byłoby przerw w notowaniu.

Nienawidze organizacji. Nienawidze nie wiedzieć. Nienawidze żyć nieteraz. Nawet jedzenie nie pomaga. Czekolada wróciła do menu, ale skoro ma padać do września deszcz a od września śnieg to chyba nie ma wielkiego znaczenia, że fałda.

Nawet na tapecie w moim nowym DZIAŁAJĄCYM! telefonie ktory nie robi zzzzzzyt zyt zyt nawet gdy wypatroszę go z baterii i pozwala rozmówcy dokończyć myśl, i nie ma wiszących kawałków plastiku. Nie jest tez może śliczny wzorzysty i dziewczęcy jak poprzedni, ale DZIAŁA, no więc na tapecie w tymże mam smutnego psa.

Jednakże aby nie zabrzmieć jakoś tak ogólnie wisielczo, bo to też nie całkiem w mojej naturze jest zadomowione, przedstawię miłe rzeczy. Pierwszą jest na przykład to, że mam ów wspomniany telefon. Mogłabym dzwonić do przeróżnych ludzi, opowiadać ciekawostki będąc tylko odrobinkę przerażona rakiem mózgu spowodowanym promieniowaniem, jednak nie dzwonię, bo w sumie nima do kogo. No ale moge. Dalej, zaliczyłam jeden z przedmiotów, wspominane już pare razy lEKTURKI, przeczytane, wyuczone, zaliczone. To mnie rozkręciło książkowo. I tu płynnie przejdę do następnej miłej kwestii. Wczoraj bite dwie godziny siedziałam na słońcu, przeczytałam 'dziewczynę z pomarańczami', opaliłam pół uda, otrzepałam się z setki robaczków które nieśmiało lądowały raz za razem na mnie lub na książce. Byłam świadkiem zwalenia się dziesięciolatki z roweru i jakichś trzystu lekcji jazdy na rowerze prowadzonych przez tatusiów mamusie i babcie. Było mi gorąco! To takie niezwykłe.

I nie to, że się nic nie działo. Byliśmy w kinie na 'whatever works', które oglądałam już jako ten złodziejaszek z rodzicami ściągnięte z internetu jakiś miesiąc temu. Oba razy przecudowne. To zdecydowanie mój najnajnajulubieńszy reżyser. Będę płakać jak umrze.

Jako że trwają juwenalia, byliśmy również na, póki co, dwóch koncertach, t.love i myslowitz, ale chyba jestem za stara na takie ymprezy. Do tej pory mam zmęczone stopy, raz sie potwornie upociłam, drugi raz zmarzłam. Nie lubie piwa perła z 'SOKIEM' i obleśnych ryczących śmierdziaków jedzących zapiekanki i palących mi nad głową jakieś smoluchy. Być może oznacza to sztywność dupy! Dla mnie koncert to muzyka którą przekocham i która mnie calutką porywa. No ok, sztywność dupy i rezerwa do braci studenckiej.

Coś jeszcze napewno miałam napisać, ale że nie pamiętam, to dodam po prostu zdjęcia. Fasolka z marchewką i curry zamiast tajemniczego i niedostępnego colombo, przepis tutaj, oraz pancakes herbu pełne ziarno z pomarańczą i resztką syropu klonowego. Zawsze robie zdjęcie za późno i syrop wsiąka. Cóż, może kiedyś się nam uda.



Liczę na jakieś rozumne słowa pociechy, chociaż świadomość mam że marudze. Jako rasowy Polak uważam, że to wina pogody. Ide jeść zupe i czekolade. Miłego dzisiaj i jutro, pojutrze i popojutrze!

Edit: znalazłam kogoś komu jest też gównianie. Ide spróbować się uczłowieczać.

16 komentarzy:

  1. Do kupy z marazmem! Potaplaj się w deszczu jak pada w kaloszach czy bikini. Co cie obchodzi pogoda bruku! wez sie rusz nie na glupawy koncert ale gdziekolwiek do kogokolwiek (no nie tak zupelnie bo ja np idiotow nie toleruje) z nalesnikiem czy co tam i zycie staje sie piekniejsze nawet jesli gowniane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi też jest tak jakby gównianie :/ Zjadłam dziś dwie tabliczki czekolady i nadal mi mało. Słyszę deszcz i mnie denerwuje. Cały dzień dzisiejszy się lenie i mam wyrzuty sumienia. Nie mogę znaleźć pracy i wszyscy się zaręczają!

    OdpowiedzUsuń
  3. oj szkoda, że nie będzie Włoch. ale co tam, nadrobisz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To taka nasza polska tradycja trochę pojęczeć więc chyba od czasu do czasu każdy może ;)
    Jak wyjdzie słońce będzie lepiej.

    Ja też kocham Woody'ego Allena - jest przegenialny, humor ma przedni, a każdy film ma ten specyficzny klimat - już na samych napisach poczatkowych czuć, że to jego film. Ja czekam na kolejne dzieła, bo śmieję się do łez czasem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Woody Allen powinien być Twoim dziadkiem;>.

    OdpowiedzUsuń
  6. jednym słowem bezludność na każdym kroku. też tak mam. i beiruta lubię

    OdpowiedzUsuń
  7. a jak tyś opaliła to udo,przecież tu ciągle padapadapadapadapada..

    OdpowiedzUsuń
  8. o matuchno jak ja Cię lubię!

    OdpowiedzUsuń
  9. aaaaaaaaa widziszisz! ludzie to dobre stworzonka. Ja dzis cedzilam kawe sypana zebami w towarzystwie i gdyby nie ludy to bym umarla z rozpaczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. neh. ja mam podobnie. zimno i marazm, marazm i zimno. od ratowania się słodyczami przybyło mnie o 6 procent:P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej, siedze w Berlinie w knajpie, jest 3 w nocy a ja czytam twojego bloga. w berlinie. i kto ma gorzej? poza tym obawiam sie ze jestes bardziej bratnia dusza niz moj narzeczony, pomyslalabys? to dopiero dol! 157

    OdpowiedzUsuń
  12. dzięki Ci za to, że napisałaś 'whatever works' i nie użyłaś nowego polskiego tłumaczenia tego tytułu! film oczywiście przecudowny, typowo allenowski, przezabawny i oryginalny. Też będę BARDZO płakać po WOODYM, bardzobardzo :( Niech się trzyma jak najdłużej!
    Na erazmusa warto jechać wiosną jeśli wybierasz się do miasta, w którym będziesz miała okazję opalać tyłek na plaży. O ile wiem Wilno dostępu do morza nia posiada, chyba, że mu jakieś ostatnio udostępnili i ja o tym jeszcze nie wiem. Pogodą się nie sugerujcie tylko jedźcie, bo przeciez tam i tak jakichś specjalnych upałów nie ma. jak Wam się spodoba na semestrze zimowym to zawsze możecie przedłużyć pobyt o kilka miesięcy, natomiast jadąc latem wracacie do domu po 5 miesiącach czy Wam się to podoba czy nie.
    Jak opalałaś udo... na deszczu?

    OdpowiedzUsuń
  13. To ja Ci trochę pomarudzę, więc może lepiej Ci się zrobi..odchodze z pracy..miałam zapasć i o tym powiedziałam szefowej..wiec nie moge szukac pracy i rozwiazac umowy kiedy juz cos znajdę tylko musze szukac NA JUŻ! nie wiem czy napisac wymówienie (3 miesiace) czy porozumienie stron (miesiac) w 2 wypadku nie bede miala w ogole wakacji..a tak to bede pracowala do sierpnia tu i jeszcze gdzies pojade..ale ja nie chce byc juz tu! nie rozmawiam juz z osoba z ktora pracuje..jest dla mnie amoralna..zla..nie dobra..nie chce tu przychodzic..pracuje za długo, za duzo i za pozno wracam do domu..na nic nie mam czasu juz pozniej ani sil. Mój chlopak jest daleko i chyba nie do konca mnie popiera w tej sprawie..tzn mowi, ze tak..ale kto go tam wie?! mieszkam z mama! mam 23 lata! męcze sie i jestem beeznadziejna..imprez tez nie lubie..nie jestem spoleczna..jestem Aspoleczna..i falde tez mam..tzn rosnie..zjadłam dzis 1,2 tysiecy kcal w samych ciastkach..jak to spale? nie wiem nawet jak sie ogarnac..jeszcze miliony innych rzeczy, nie potrafie sie ogarnac

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja nie wiem jak mam pocieszyć...w gdansku od marca jest ciągle taka sama pogoda -12 stopni. Mam dość rajstop i płaszczy. Zastanawiam sie czy nie zaryzykować jakąs anginą i nie zdjąć rajstop jak sie zrobi 15 stopni ( podobno juz w środe ale tylko do czwartku)na erasmusa tez bym sama nie jechała bo ja dziczeje w bez przyjaznej duszy.
    Ja juwenalia jako studentka bojkotowałam i tak mi zostało...za duzo polarów z tanim piwem w jednym miejscu
    W nowym Allenie tez zakochana jak zwykle zresztą

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy z 17/05/2010 godz 12:44
    TRZEBA SIĘ KURNA OGARNĄĆ! spiąć poślady i do boju! joł! ;d

    OdpowiedzUsuń
  16. Pozwoliłam sobie dodać Cię do linków :)

    OdpowiedzUsuń