środa, 27 kwietnia 2011

Trolololo! Ohohoho!
Nie mam nic do napisania.
Mam dużo ochoty do skasowania, no bo tak bez sensu, albo do zamilknięcia, ale focenie też nie wychodzi, więc cóż. Do skasowania.
Ale potem takie miłe osoby jak Ola, ostatni komentator ostatniej notki, piszą że dobrze im, no to co mam zrobić.
Nie, to nie jest użalanie się, ani wymuszanie głasków, ani nawet kokieteria. No może ODROBINE.
Zaczytuje się w tym, a na balkonie przy niezliczonej ilości kubków czerwonej herbaty także tym, żeby poćwiczyć jęzor. KtóregoBędeUżywaćZaTydzieńObożeAcoJakSięZBłaźnię!?
Już za tydzień będę biegać ochoczo po Manhattanie. Już za dwa, łkać. Za trzy przybiorę pozycję embriona i nie będe miała siły stawić czoła napływającemu gównu w postaci dwóch wielkich prac z testami do zinterpretowania i do napisania przez trzy dni i jednej pracy magisterskiej. Do końca lipca część teoretyczna, mówiłam już? A mówiłam że nie mam tematu? Pewno tak, lubię się powtarzać i pławić we własnym nieszczęściu.
Jutro natomiast jakimś cudem idę do fryzjera. Anonimową klientkę spotkało jakieś nieszczęście i odwołała wizytę wyczekiwaną zapewne od miesiąca. Ku mej radości, cóż, niestety. Dzięki, zasado równowagi w przepływie materii i energii we wszechświecie. Będę podekscytowana jeszcze rano, im bliżej godziny trzynastej bardziej płaczliwa, usiądę na fotel wchodząc w rolę małej rezolutnej dzieweczki z lokami. Wyjaśnię co chce a czego nie. Pani pokiwa głową i zrobi co uważa. Bowiem są na świecie dwa rodzaje ludzi ignorujących moje rozbudowane wypowiedzi. Typ zniesmaczony, który zilustrować można przykładem sprzedawczyni z hurtowni rajtuz: śmiertelnie się na mnie obraziła gdy powiedziałam, że rajtuzy które wyjęła z jednego z kartonów ułożonych w pryzmę wypełniającą malutką suterenę ze ścianami pokrytymi pleśnią, są za błyszczące. Uniosła swe namalowane brwi ku niebu i od tej pory zwracała się tylko do mojej rodzicielki, uprzednio dociekając w kogo aby się ta córcia wdała że TAKA JEST WYBREDNA. Ileż powietrza przy tym wyfukała ze swoich szerokich nozdrzy, tylko ja jedna wiem. Nie było to łatwe. Typ drugi natomiast, to typ dobrotliwy: taka jest moja pani fryzjerka. Kiwając głową przyjmie do wiadomości a nawet setnie się ubawi. Nie znam jednak lepszej. Zmiana fryzjera to trauma. A włosie me potrzebuje ratunku. Tak więc jutro. Jak coś spieprzy, wezme nożyce i zetnę się na chłopca, płacząc do lustra. A płytki w łazience pokryją pierścionki i łzy.

Święta były super. Choć nie tak super jak te wszystkie święta, które już kiedyś przeżyłam. Mam wrażenie, że świat rośnie razem ze mną i nikt już nie maluje pisanek, nie oblewa się wodą, nie chodzi do kościoła. Byłam w kościele święcić koszyk i miało to wymiar ludowy. Zero uczuć wobec kukły leżącej w styropianowym ukwieconym grobie. Chłodne miejsce pełne ludzi o minach pt. "niechże to się skończy. niech pochlapie już, w imie ojca i syna, chce do domu. chce na dwór, zimno mi. (matka) mazurki trzeba piec. (ojciec) od obowiązków uciekać trzeba. (rodzina)ale jesteśmy wierzący : - )". Kiedyś to się działo, od stołu trzeba wstać było przed 13 i stać godzinę w pachnącym czosnkową kiełbasą i wódką z cudzych gardeł kościele. Byle do komunii, potem z górki, ogłoszenia, terefere i do stołu. Tydzień wcześniej spowiedź z tych samych czterech grzechów co pare miesięcy. Taka moja wiara. Wyznaje. Takie brudy piere publicznie. Może ktoś też tak ma. W tym roku jadłam, do nieprzytomności niemalże, zdecydowanie za dobre jedzenie. Teraz mam wstręt do majonezu. Bawiłam się ze szczeniętami, ale żadne zdjęcie dokumentujące ten proces nie wyszło. Podziwiałam projekt nagrobka który sporządził sobie i babci swą precyzyjną ręką mój dziadzio inżynier, żebyśmy mu jakiegoś barachła nie postawili!:D Ah dziadziowie to to, co kocham szczerze:)

No, takżetak. Całkiem nieźle jak na nic do napisania.



Jezus z Simpsonów troche. Uważam że mazurek na temat.



Pascha z migdałami! Te święta są cudowne jeśli chodzi o żarcie. Wszystko co lubię.

A potem wróciliśmy do domu. Wszyscy mają prawo jazdy tylko nie ja i czuję się upokorzona i gorsza. Nie zrobię, bo przekracza to moje psychiczne możliwości.


Majówka marzeń.




Tata zagroził że mnie znajdzie w internecie.
Ojezu, tato...
Cześć tato.

30 komentarzy:

  1. jaki jezu tato, jaki jezu tato? toż jezu synem jest przecie! :P
    wiesz, że zazdraszczam? nie wiem tylko czy bardziej Uli czy NY...
    a z braku prawa jazdy się ciesz. przynajmniej możesz zawsze wino do obiadu bez poczucia winy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie prawo jazdo rozleniwiło na maksa, więc masz rację - nie rób :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Bzu.
    Czytam, czytam i zazdroszczę takiego lekkiego pióra. Ja w każdej notce znajdę coś co zawsze zwali mnie z nóg. No więc gratuję. I już czekam na następną! A i zabraniam zamilknąć lub też skasować!

    OdpowiedzUsuń
  4. tato będzie dumny :)

    a ny zazdroszczę przeokrutnie i pewnie jeszcze kilka razy to powtórzę :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki masz model laptopa? :) Zazdroszczę NY i Twojego daru do pisania, chcę więcej, więcej i WIĘCEJ! :D
    Mi natomiast właśnie msza szybko zleciała, bo ostatnio się wczuwam :))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. to jest jakieś oszukańtwo, że ty jesz, jesz jesz, zamieszczasz miliony fotek wspaniałego jedzenia (a ja się ślinię na sam widok) a pozniej zdjecie na którtm jesteś taka mega szczupła i to razi me zazdrosne oczy ! ;d a tak poza tym to dosko ;p have fun in NY ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. ja przeceniłam swoje psychiczne możliwości..miałam już tyyyle stresu z moim prawkiem,że narazie nie robie nic w kierunku zdania go( i uwielbiam ten czas,kiedy nie mam wyznaczonego terminu egzaminu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mysza, ja tez juz podchodzilam do prawa jazdy i to cztery razy. Najgorsza trauma.
    Kacy, haha internet klamie, wcale nie jem tak duzo, a przynamniej sie staram. No i gorna polowe ciala mam szczuplejsza. Za to kazdy posilek musi byc przepyszny, byle buly nie zjem ;)
    Anonimowy, mam asusa pc 1000h, jest to netbook, ma dwa i pol roku i jestem z niego zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bzu, nie wiem czemu komentuje dopiero teraz, czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu i byłas natchnieniem, żeby założyć sobie własnego bloga, który jak zwykle minie wyszydł i jest do dupy. W każdym razie, KOCHAM CIĘ !

    I uwielbiam Twoje notki, nie kasuj.

    OdpowiedzUsuń
  10. to podejdz piąty raz, ja zdałam za 5 :) i doskonale wiem jaka to trauma, sam widok osrodka egzaminacyjnego powodował,ze krew mi odplywala z mozgu...

    em.

    OdpowiedzUsuń
  11. jak zwykle miszcz. choć sie zakolegowac kasia, cho od razu z ameryki do poznania, cho. naprawde.

    OdpowiedzUsuń
  12. już trzecią wielkanoc z rzedu chcialam zrobic paschę i skończyło się na CHCENIU.
    moja mama ma adres blożka i trudno. ale nie polecam, lepiej chroń swoje bzu. jednak jak już sie WIE, że ONI czytajo, to to nie to samo.
    pozdrawiam z lublina, jestem kilka bloków (osiedli?) dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasiu ratuj me poczucie wartości! We wrześniu odwiedzę moją przyjaciółkę w NY(jupi!) ale jak weszłam w ten cały internetowy wniosek wizowy to zamarłam,jakis horror! Czy to aż takie strasznie jak mi się wydaje? Bo na samą myśl że tyle możliwości pomyłek się stresuję :( No i ile trwa rozmowa telefoniczna? Zbankrutuję na nią czy to tylko krótka formalność? Wybacz trucie ale nigdzie w necie nie znalazłam odp.

    E.

    OdpowiedzUsuń
  14. KOCHAM CIĘ, jak skasujesz to cząstka mnie umrze na wieki xD

    OdpowiedzUsuń
  15. Droga E.!
    Bez nerw! Oswajaj sie powoli z tym wnioskiem, nie jest wcale taki straszny. Pomylić sie nie sposób, no chyba ze jestes bardzo nieuważna, albo sie machniesz, wszystkie daty waznosci czy innych rzeczy wpisuj uważnie, na wszystkie kryminalne pytania odpowiadaj NIE, wniosek mozna zapisać w polowie wypelniania i skonczyc pozniej. Ja nie mialam z nim problemów. Rozmowa telefoniczna mnie kosztowała 40 zł, najpierw gada automat, potem bardzo powolny i smutny pan recytuje jakies pierdoły... szukuj sie na mniej wiecej taka kwote. Jakbys miala jeszcze jakies pytania to chetnie odpowiem, bo dla mnie to też bylo stresujące ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. o jezuuu (sic!), ja właśnie też tak mam z tymi świętami. coraz mniej to wszystko przeżywam, w tym roku po raz pierwszy moje święta były totalnie areligijne, w sumie smutne to takie... ale cóż, u ciebie wygląda na mega sympę, fajny mazurek :)

    OdpowiedzUsuń
  17. zawsze lubiłam tu zaglądać i czytać Twojego bloga, tą ironię i w ogóle klimat.. szanuję też Twoje przekonania religijne, ale Ty uszanuj też innych i zastanów się dwa razy zanim napiszesz " Zero uczuć wobec kukły leżącej w styropianowym ukwieconym grobie"...
    weronika

    OdpowiedzUsuń
  18. Mazurek jest boski (dosłownie i w przenośni) :DD
    Prawo jazdy to drażliwy temat, do dziś mnie trzęsie jak widzę egzaminacyjne L-ki, a zdałam ponad rok temu, a zdałam za 6 razem, więc jestem niejako weteranem, więc da się! A też jestem Kasia i też byłam pewna, że przekracza to moje psychiczne możliwości. No, to do dzieła! :]
    No i żeby czas w Nowym Jorku trochę przyhamował, żebyś się mogła nacieszyć!

    OdpowiedzUsuń
  19. Znalazlam Cie! I juz tez sie zaczytuje.
    Monia / Vintage Hunters

    OdpowiedzUsuń
  20. Zakochałam się w Twoim pisaniu. Jest w nim siła i moc.
    Ja tu jeszcze wrócę! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Czy to jest blog kulinarny?
    Poproszę o więcej.

    OdpowiedzUsuń
  22. pisz dalej, Bzy, im bardziej nie masz nic do napisania, tym pisz bardzie :))

    OdpowiedzUsuń
  23. właśnie przypadkiem trafiłam na Twojego bloga, ale tu i teraz, jak tylko siecdzę, stwierdziłam, że pewnego dnia wgramolę się na łóżko, przykryje kołdrą po samą szyję, wezmę laptopa i przeczytam Twojego bloga od... deski do deski, jakkolwiek to brzmi odnośnie czegoś tak niematerialnego jak blog ^^ jak tego nie zrobię to i=uderz mnie w głowę, bo nie mogę tego nie zrobić! zauroczył mnie sposób w jaki piszesz, po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  24. własnie trafiłam na Twojego bloga. i jestem pod wrażeniem, Ciebie, Twojego stylu pisarskiego. dobiegłam do pierszego posta i czytam od początku, zafascynowana jakbym czytała jakąś świetną książkę. nawet nie próbuj kasować tego bloga czy zawieszać! broń Boże ! :D pisz dalej, bo jak widzę wszyscy tu są tego Twojego pisania spragnieni :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Super blog!NIE KASUJ!
    dodałam i liczę na to samo:)
    http://karmelkowelife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Skąd masz tę zawieszkę truskawkę? :))

    OdpowiedzUsuń
  27. ok, przejrzalam od konca do poczatku, marnujac tym samym cenny czas, ktory miedzy praca i zajmowaniem sie chlopcem powinnam poswiecic na eseje i nauke do przyszlotygodniowych egzaminow i a) zapragnelam rozwijac sie kulinarnie (gdyz jestem spozywcza kaleka, niewrazliwa na cud jedzenia) b) czego uzywasz do wlosow? mam takie, a zawsze wygladaja 'sucho'. jak siano w sensie, tylko pokrecone. :(

    OdpowiedzUsuń
  28. dawaj relacje z nu jork!

    OdpowiedzUsuń
  29. No właśnie. Jak tylko przejdzie Ci depresja popowrotowa (wśród zalecanych lekarstw są czekolada i seks, ewentualnie Prozac), to bardzo prosimy, żebyś napisała jak było!

    OdpowiedzUsuń
  30. Pozwalam sobie dodać Twojego bloga w linkach mojego, dopiero co startującego:)

    OdpowiedzUsuń