piątek, 10 grudnia 2010

Dziś był fajny dzień, zupełnie jakbym mieszkała w wielkim mieście i korzystała z życia na całego przewalając się nonszalancko tu i ówdzie. Właśnie tak się przewalałam! Wstałam rano zdjęta przerażeniem że to już siódma, paskudna siódma, chłodne ramiona, kołdra woła, stopy kostnieją bo jak to mówią staruszkowie, wieje od podłogi...Zjadłam uroczą kaszę manną mannę z najcudowniejszą konfiturą wiśniowo porzeczkową świata - tylko moja babcia taką potrafi uczynić. TO jest cud, a nie jakieś tam boże narodzenie! Pobiegłam na zajęcia trzymając na ramionach długi drąg żeby się nie przewalić na lodzie, w który w ciągu nocy zamienił się cały drogowy kleik. A nie, przepraszam, ja tylko rozkładałam ręce i jak ten Mały Książę z powiewającą peleryną gnałam na autobus. Na zajątkach nudy, wiadomo, jakieś piprzone analizy wieloczynnikowe za które i tak w kryzysowej sytuacji zapłace, a nie będę się pocić ze zmęczenia i klepać w spssie. A potem...potem był hedonizm. Prawdziwe kino. Do kina chadzam rzadko z powodu czystego skąpstwa, a potem zapominam co chciałam obejrzeć i tym sposobem od pół roku oglądam tylko housa i inne seriale a filmów wcale :[ No więc dziś postanowiłam iść na harrego pottera jako że jestem dzieckiem tego pokolenia które go kocha. Któremu serce drży.

Harry mnie uradował, mimo tego, że oprócz mnie na sali były dwie wycieczki gimnazjalistów...........................
Płakałam gdy Hermiona rzuciła zaklęcie zapomnienia na swoich rodziców, takich tatusiowo mamusiowych dobrych rodziców którzy może nie znają każdej Twojej myśli ale wypełniasz całe ich serce. Płakałam gdy Zgredek umarł. Nie płakałam gdy Hedwiga umarła bo wtedy sie akurat zamyśliłam na temat obiadu. Miałam gęsią skórkę zdolną porwać rajstopy sto den gdy nick cave zaczął mruczeć to. Niesamowita scena, gimnazjaliści kwękali swoim śmieszkiem niedojrzałego człowieka który wstydzi sie emocji i jest głupi jak koza, a ja poczułam sie taka dziecięco dorosła, jakby ktoś przetarł szybę za którą cały poważny świat a nie jakiś tam wytwór wyobraźni pani rowling. Jestem TOTALNIE pokolenie Harrego i jestem z tego dumna :D
No i co tu więcej można pisać, każdy już albo widział albo czytał recenzję, albo ma w dupie. Więc koniec, wróciłam do domu przez śniegi i pije dziwny twór - earl grey z sokiem porzeczkowym (babcinym, a jakże) który z powodu dużej ilości pektyn zmienił się stojąc w lodówce w coś pokroju czopa śluzowego i zgrabnie plusnął mi do herbatki. A do tego jeszcze kropelka martini rosso z braku..rumu, czy tam czego. Dobre w każdym razie.



A tak sobie chciałam pisnąć. Miłego weekendu.

11 komentarzy:

  1. choć mam w dupie serię przygód małego czarodzieja, to tym razem postanowiłam nie być skąpcem i poszłam do kina. Miałam podobne "szczeście" do współtowarzyszy na sali. Wystarczył jeden kretyn, który krzyczał "gówno" lub "dupa" ZA KAŻDYM RAZEM gdy na moment zapadała cisza, a na ekranie działo się coś wyjątkowo interesującego/wzruszającego. Co na to pracownicy kina? Niiiiiic.
    Scena z rodzicami Hermiony była dość wzruszająca, lecz nie zdążyłam się popłakać, gdyż z tego co pamiętam to był początek filmu i prawdopodobnie byłam zajęta rozsiadaniem się wygodnie w fotelu ;]
    Szkoda Zgredka, nie da się ukryć...

    Oglądałaś "eat pray love"?

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie staruszkowie mówią "ciągnie od podłogi" :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również należę do pokolenia HP i musiałam obejrzeć ten film, ale w swojej zapobiegliwości wybrałam z premedytacją seans w poniedziałkowe wczesne popołudnie żeby uniknąć wycieczek szkolnych. I było pięknie. I z napisami, a nie koszmarnym dubbingiem. I można było płakać ile się chciało, bo na sali 15 osoób. I za niedługo pójdę jeszcze raz.
    Scena z muzyką Cave'a poruszająca. I nikt na niej nie kwękał, a chyba wszyscy uśmiechali się przez łzy.

    Pozdarawiam Cię ciepło

    stała bywalczyni Aga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie się Harry podobał. A co :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie widziałam, nie czytałam recenzji, nie ma tego w dupie. Idę do kina w niedzielę, i też jestem skąpa a bilet na film wygrałam z facebook'a:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem fanką Harrego, na film zaciągnął mnie mój chłopak, ale nie żałuję :) Film całkiem całkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem fanką Harrego, ale jestem fanką Cava! Jedno i drugiego miałam kiedyś na tapecie. Nie wiedziałam, że oprócz tego, łączy ich coś więcej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie ostatnio kasza manna mnie wzywa. Lubię moją z masłem, miodem i cynamonem. No ale ja nie mam babci, która robiłaby takie konfitury...
    A o HP nie wiem nic, jakoś nigdy mnie nie ciągnął. No, ale ja nie jestem to pokolenie, niestety. Powinnam dać mu szansę?

    OdpowiedzUsuń
  9. A dziękuję za porady [bo od miesiąca zapominam o tym napisać]. Okazało się, że tak robiłam, ale moje serce miało ogromne rozmiary i wychodziło słaboooo, więc będę próbować jeszcze raz, a później wytnę sobie gwiazdeczki, pieski i inne dziwactwa :]

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja myslałam że z HP wyrosłam i tak się ociągałam z pójsciem do kina że mi prawie wersje z napisami zdjęli...ale się udało i tez siedziałsm otępiała z zachwytu;-) po Hedwidze też nie płakałam bo to był początek i nie zdazyłam się zorientowac że reklamy minęły to JUZ TO;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. jejku, też jestem harry potter żenerejszyn! cudowna sprawa ten nowy film, dwa poprzednie wiernie oglądałam, ale nie podobały mi się, więc do tego też podchodziłam sceptycznie... a tu proszz! nick cave, bad seeds, ron, hermiona, zgredek, luna, dużo humoru i parę łez! yes yes yes, love it!
    stała podczytywaczka, która musiała udzielić wsparcia Twojemu hp-owskiemu zachwytowi :)

    OdpowiedzUsuń