sobota, 19 listopada 2011

Siedzę w łóżku, otoczona tym gniazdkiem pościeli o którym sie marzy całe zimowe dnie i sie denerwuje. Wyłamuje palce i wzdycham. Oh jezu no niech już będzie osiemnasta. Oh boże no. 
Bo o osiemnastej w sali projekcyjnej Telewizji Polskiej Lubelskiej mam za zadanie być lektorem. Prawdziwym lektorem, jak krystyna czubówna czy tomasz knapik czy ten koszmarny pajac z "Ugotowanych". Zgłosiłam się w przypływie odwagi, zaprosili, przesłuchali i wręczyli film. Po włosku. Bardzo zboczony, taki że wszyscy latają z cycami na wierzchu, uprawiają seks z kakturami, z murzynami i z grzybami. Na szczęście tekstu w tym niewiele, więc może sobie poradze jakoś godnie. Projekcja odbywa się w ramach festiwalu filmowego Pełny Metraż, organizowanego przez Kinoteatr Projekt, który to Projekt organizuje też uwielbiane przeze mnie pokazy krótkich form Futureshorts, w Waszym mieście napewno też, więc polecam. Idźcie i cieszcie się. No więc siedzę w pościeli i wzdycham.

Pewnie jesteście ciekawi co mnie ostatnio napawa obrzydzeniem. Otóż jest to komunikacja miejska, niezbyt oryginalnie. Niezawodnie odrażająca komunikacja miejska.
Najgorszy sort w święta. Dziad z rudo-siwmi lokami (spływającymi na plecy, acz dla równowagi czoło bardzo wysokie, długie wręcz) wyciera się z potu i dłubie w paznokciu. Takim brudnym i żółtawym. Paznokcie ludzkie mnie brzydzą w zasadzie. Takie wyrastające poza palec, niepomalowane i pomalowane też, bo widzę je momentami od spodu i tam kryje się ta mroczna nieświeża żółtawość i przybrudzenie. Mam na uczelni taką jedną osóbkę do podglądania, która takimi paznokciami, odrapanymi i w paskudnych kolorach typu fiolet biskupi, macha jak szalona, wykonując swoje kokieteryjne geściki. Hipnotyzująca obrzydliwość. Turpizm. 
Wróćmy do autobusu. Wielka kobieta, kobieta z cyrku w sfilcowanym plaszczu, który ma dokladnie taki kolor jaki miewają śmierdzące człowiekiem płaszcze. Nałożone na tego czlowieka o kilka razy za dużo. Kobieta popatruje, pogadałaby pewnie. Może o tym że zadek jej na krzesło nie wchodzi. A może o tym że marzy o wtranżoleniu słoika smalcu. Nie chcę poznać jej wartościowych przemyśleń. Już się tego nie wstydzę. Niech tylko przestanie śmierdzieć.
Dalej. Disco polo mimo ze w sluchawkach to ryczące na caly glos. Tacy zwyczajniutcy ludzie jak ja, czy jakiś miły pan dziadzio, popatrują na dziewke z tymże disco polem, zdziwieni. Tego się da słuchać tak głośno? I co wtedy sobie czlowiek myśli? Wspomina piekne chwile spędzone przy disco polo? Czy zagłusza pustkę i ciszę panującą w mózgu? Podobno każdy człowiek, zwłaszcza młody, ma tak, że wypełnia pustkę i ciszę hałasem i ruchem. Pani mi tak na zajęciach powiedziała. Niby oczywiste. 
No to chowam sie w bezpiecznym kolyszacym fleet foxes ktorych rozpoznam zawsze i wszedzie a ktorych nową plyte uslyszałam pierwszy raz w sklepie urban outfitters w nowym jorku. No i od tej pory to jest kolejna muzyka przy której załzawione oczy wlepiam w niebo. Czekamy na odjazd busa. Nie da się patrzeć nigdzie indziej, tylko w niebo.
Bo lubelski dworzec jest koszmarny. Kazdy bus starszy i bardziej zardzewiały od poprzedniego, biegają cygańskie dzieci, kaleki przechodza przez ulice o lasce i maja w dupie to, że ulica ruchliwa. Ostatnio widzę takich kalek całe szeregi. Nigdy nie trzymam za nich kciuków. Niektorzy są widocznie urodzeni, by być kalekami. Wloke księgi do mgr i czuje sie jak Herrmiona (szkoda że nie wyglądam), 1500 stron pod pachą i wielkie tomiszcze przeglądane w ciaśniutkim busie o aromacie identycznym z naturalnym aromatem cuchnącej pachy. Zawsze w takim busie znajdzie się ktoś, komu wystaje strzęp waty z ucha. Chryste. Słońce nie daje czytac, świeci przed drzewa jak opętane a moja źrenica zaraz sie zrzyga.
No ale nie jest przecież znowu tak paskudnie. Są takie milutkie momenty. 
Lubię na przykład przejeżdżać koło klubu fitness i patrzeć jak ludzie skaczą. Jak jakaś telewizja trzy de, program z lat 90, albo spocony teatr, wyborny.
Lubię odważnych rowerzystów ktorzy jeżdżą ulicami, na rowerkach o oponach tak cienkich że to wręcz niemożliwe żeby dało się utrzymać równowagę, to tak jak niemożliwym jest żeby samolot wielki ciężki latal. Nie wierze w tą czarną magię jakiegoś wiatru, sił i fizyki. 
No wierzę przecież, tylko w nią.

Prawnicy mojego uniwersytetu napisali mi bezczelne pismo, w którym uznali, że skoro w sali z grzybem i gwoździami odbywają się zajęcia, to widocznie znaczy, że grzyba i gwożdzi nie ma, bo inaczej nie odbywałyby się. Żelazna logika. Tak więc nie oddzadzą mi za spodnie, bo, cytuje: "z przedstawionych informacji nie wynika, jakoby takie zdarzenie w ogole miało miejsce." Nie daruje Wam, siusiaki jedne. Nie daruję. Chociaż tą jedną winę odkupicie, a potem spłońcie, razem z tym pieprzonym zacofanym uniwersytetem. Koniec.
Na uspokojenie trochę jedzonka, o które prosicie w komentarzach, czasami. Nie za specjalne, bo po pierwsze jak wiadomo nigdy nie jest teraz jasno, a po drugie, zimową porą jem brzydkie rzeczy. Zupy, mazie itd.
Owsianka z książki Sophie Dahl. Suszone morele gotowane w soku pomarańczowym z cynamonem, owsianka ze szklanki płatków i szklanki mleka, jogurt. Polecam!
Naleśnioki, nieudane. Celem były szwedzkie plattar. Widocznie kiepski przepis. Wszystko co posypane cukrem pudrem da się zjeść. Więc zjadłam.
Nic ciekawego ale jakie cudnie pyszne - tagliatelle z sosem pomidorowym (plus puree paprykowe) z mielonym mięsem, a na wierzchu zamiast parmezanu litewski ser dziugas. Uwielbiam sposób w jaki twarde sery opadają na makaron, jak jakieś futerko <3
No i wczorajsze śniadanie. Stare dobre pancakes. Jednak nastał w mym życiu taki czas, że produkty mączne nieodłącznie kojarzą się z wyrzutami sumienia, dlatego prędko tego śniadania nie powtórzę ;)

Teraz pozwolę sobie przynieść do łóżka miske parującej zupy marchewkowej z cynamonem, imbirem, kuminem.... cymes prawie! Przepis chętnie podam, jeżeli  ktoś zapragnie. 
Miłego weekendu, nie ważcie się wychodzić spod kocyków!

25 komentarzy:

  1. Pragnę przepisów! Na tagliatelle, na owsiankę, na zupę w końcu!:}

    OdpowiedzUsuń
  2. Hihi! Znowu post jak z mojej głowy, autobusowi ludzie i dworzec autobusowy z moich koszmarów, przysmaki z marzeń kubków smakowych <3
    ps: też lubię podglądać jak ludzie w paco się gimnastykują *zboczenia stalkera paralityka*
    ps2: Bzu, czy jako obserwator paznokci znasz może przeznaczenie/znaczenie/zastosowanie/cel/genezę zapuszczonego w szpon kciuka u autobusowych dziadów?
    Miłego dnia i trzymam kciuki za lektorowanie (:

    OdpowiedzUsuń
  3. anonimowy, no ale wszystko jest pod zdjęciami co ważne! ale dobrze, dobrze, napisze :]
    owsianka: szklanka płatków do garnuszka, szklanka mleka do garnuszka, włączamy gaz i gotujemy kilka minut, aż zciapcieje. Wylewamy do miseczki, na to nakładamy owe morele (szklanka soku, garsc moreli w plasterkach, pol łyzeczki cynamonu, gotować też kilka minut), na to łyżkę jogurtu. ta daaa! Owsianke można posłodzić, można dodać orzechów migdałów rodzynek (na początku gotowania), wiórki kokosowe... <3
    Makaron to już w ogólne prościzna i klasyka- cebule szklimy, dwa ząbki czosnku też, dodajemy mięso mielone (tak z 300-400 gram), bazylię i oregano, smazymy. Jak mięso zbrązowieje, zetnie się znaczy się, dodajemy puszkę pomidorów. Resztki soku z puszki zalewamy wodą z czajnika, mieszamy żeby wszystko ze scianek zeszło, wlewamy do sosu. ja dodałam jeszcze mały słoiczek puree z papryki, roboty mojej babci. No i to sobie pyrka i pyrka, gotujemy makaron, ugotowany wrzucamy do sosu, można dodać trochę wody z gotowania żeby było bardziej kremowo. Na talerz. Trzemy ser. Jemy. Odpoczywamy.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. jezus maria! jak mi sie chce owsianki! bardzo! bardzo! bardzo!
    a jesli film jest zboczony, to czy musisz tez podkladac jeki, okrzyki, wdechy i wydechy i inne onomatopeje czy Twoje sa tylko slowa? i gdzie sobie taki lektor siedzi? bo ja mam wizje Ciebie na krzeselku w prawym dolnym rogu ekranu, niczym panie i panowie z telewizyjnych programow dla nieslyszacych.
    (wyrzucilam meza z domu po platki owsiane, tak bardzo chce mi sie owsianki, a to wszystko przez pierwsze zdjecie z tego posta i nawet wizja pozolklych pazurow, waty uszanej i pachowych wyziewow nie byla w stanie zniechecic mnie do jedzenia :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki, dzięki.
    Niby jest ale dla mnie laika w kwestii gotowania jakiegokolwiek posiadanie przepisu jest bardzo bardzo ważne:}
    To jeszcze zdradź się z marchewkowym cudem i będę très content:]
    W ogóle marzy mi się tutaj jakaś zakładka przepisy czy coś. Bo widzę zdjęcia marzę, szukam, robię i nie wychodzi czyli przepisy coś kijowe znajduję.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. och, jak ja nie lubię przydługawych postów- od razu do zdjęc przewijam (omg!)

    ale nie tu. nieee. coś mi tu się podoba. coś mnie tu zatrzymało :D

    pozdrawiam. powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  7. nareszcie nowy wpis! Wieczorem przeczytam, jak uśpię już me dziecię;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja proszę o przepis na zupkę marchewkową! mimo tych obleśnych opisów śmierdzących, dłubiących w nosie ludzi o brudnych paznokciach - przy których prawie zwymiotowałam jedząc jagodziankę (jak już mamy być tacy bezpośredni ) - to na zupkę mam ochotkę i tak...:)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie wiem czy naprawde napisalas do pismo do prawnikow, ale powiem Ci, ze studiuje na tej samej uczelni i tez sobie spodnie o gwozdz krzesla porwalam:|
    takze ja Ci wierze
    J.:))

    OdpowiedzUsuń
  10. strzęp waty w uchu to takie światełko w tunelu - świadczy o dobrych chęciach ;p

    Myślę, że do tej pory nikt nie był na tyle odważny, aby wystosować oficjalne zażalenie w sprawie gwoździa i prawnicy po prostu zaniemówili z wrażenia. Nie daruj siusiakom, drąż temat!

    OdpowiedzUsuń
  11. jak ja się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga...weekendowy wysyp myśli...i zdjęcia, uczta dla oczu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś jedyną marudą jaką uwielbiam słuchać (no czytać). I się udało tak? Brawo!!!! Julka

    OdpowiedzUsuń
  13. zgłodniałam przez Ciebie.

    i łączę się w estetycznym bólu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pancakes <3 dziekuje za porcje zdjec jedzeniowych ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz pióro bardzo lekkie.Przez przypadek weszłam na Twojgo bloga ,jedzonko swietne ,ale nie dla mnie.Współczuję Ci jazdy środkami miejskimi, młodzież oszczędza na wodzie -droga woda ma sie rozumiec.

    OdpowiedzUsuń
  16. twój post 3 dni temu, a ja chciałabym już nowy, zaglądam codziennie czekając aż znów coś napiszesz.

    OdpowiedzUsuń
  17. no kocham Cie, piękne chwile przy disco polu made my day normalnie. prawdopodobnie jeszcze za tydzień jak sobie o tym przypomnę, będę chichrać.
    uh, ależ jestem prędka, pierwszy komentarz na twoim blogu i już takie wyznanie.

    OdpowiedzUsuń
  18. tez mam plaszcz smierdzacy czlowiekiem, czy tez trupem, ze niby vintage. zaloze sie, ze ktos w nim umarl. a produktow macznych jesc absolutnie nie wolno, dlatego tez zjadlam ich dzis trzy tony. wyrzut sumienia dozywotni..

    OdpowiedzUsuń
  19. Ooo ja poproszę przepis na marchewkową! W ogóle wyczaiłam w którymś swoim poście mojego kolegę z lat bardzo młodych, Michała Kempę, ostatnio gwiazdę:) Świat jest mały!

    OdpowiedzUsuń
  20. kolejny wpis,po przeczytaniu którego pozostał niedosyt. Chcę jeszcze! Czytać Cię.

    OdpowiedzUsuń
  21. Taktak, Michał Kempa, miałam przyjemność pracować z nim na sesji ;)
    No więc skoro prosicie, oto przepis na zupe. Zaznaczam od razu że cos mi w niej brakuje, nie umiem tego nazwać. Acz kombinacja smaków jest przewspaniała!
    2 cebule zeszklić, dodać imbiru startego świeżego dwie łyżeczki, dwa ząbki czosnku zmiażdżone, łyżkę kurkumy, 1,5 łyżki cynamonu, łyżeczkę kminu. Posmażyć aż zapachnie, dodać kilo marchwii pokrojonej w kawalki (dlugo sie gotuje marchew, wiec można i w plasterki pokroić, jak kto niecierpliwy;)), zalać 1,5 litra bulionu. Gotować aż marchewka zmięknie. Zmiksowac, dodać łyżeczkę brązowego cukru, łyżkę soku z limonki, na talerzu też kleks jogurtu. Ja dodałam jeszcze pół woreczka ugotowanego ryżu i zmiksowałam z całością.
    Mile widziane informacje zwrotne!

    OdpowiedzUsuń
  22. Typu fiolet biskupi albo, co gorsze, kure*ska czerwień. W sumie obciachowo-wieśniacko-niewstylunadętejbufonki zieleń, pomarańcz i żółć też są bez sensu i ranią wrażliwe oczęta zapewne.

    OdpowiedzUsuń
  23. Będzie długa świąteczna notka z mnóstwem zdjęć świątecznych dań? :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Mozna prosic ten przepis na zupe marchewkowa ? Bylabym bardzo wdzieczna ;)

    OdpowiedzUsuń