czwartek, 11 listopada 2010

Nie mam słów by wyrazić cokolwiek. Mam jakieś sześć sztuk zagryzmolonych karteczek, ale wszystko co przelane na papier automatycznie zaczyna brzmieć idiotycznie. Nie to że coś sie dzieje, nic sie nie dzieje. To jest tydzień w którym słowo klucz to 'rozmowa'. Mam więcej zajęć niż kiedykolwiek. Mam wielką granitową płyte mrozoodporną na klatce piersiowej. Mam dość tłumaczenia i proszenia i czekania i wiary. Mam niewiarę w sens. To już nawet nie jest śmieszne, że co, że menel w busie sie na mnie pokładał smierdząc i błyszcząc przekrwionymi oczyma, że ludzka wada wymowy powodowała wczoraj trzygodzinne wybuchy alkoholowego śmiechu, że rozmawiałam z prawdziwymi tru chińczykami. Że już nienawidzę swojej magisterki niczym tego nienarodzonego fatalnego. Piernikowy słodki domek z oknami z landrynek kruszeje. Aj aj. Taki malusi kryzysik rozwojowy.

Różne miłe rzeczy:
Zaprzedałam dupe diabłu. Reklama makaronowa i reklama kosteciek psiprawowych knorra kupią mi nową sukienkę w którą oblekę swoje umartwione złamane serce, huehue.
Przez chwilę czułam się zupełnie wyjątkowo, i to nie wtedy gdy mój dziadek dał mi mój pierwszy cukierek werther's original, a wtedy gdy podczas milionowego z kolei badania połamanej trzeszczki, do gabinetu wtoczyła się chmara studentów medycyny i poczęła wgapiać się z nieukrywaną fascynacją w ów rozkawałkowany odcinek.
Te czy te okulary mam sobie zażyczyć za darmo?
Kiedyś przyjdzie wiosna. A wraz z nią, o ile nie zostane potraktowana jak złodziej i bandyta i dostanę wizę, mała duża podróż do świata gossip girl.

Taka tam bezduszna ususzona nicość. Kto pragnie być bardziej na bieżąco niech ukliknie Twittera, tam sie jakieś małe rzeczy dzieją częściej.
Zdjątka z domku i babcine. W domku jest super.



Ja wiem że tłuszcz bladość i głupi wyraz twarzy, ale to dobrze obrazuje moje nastroje. Zapomnienie przyjdź! Wczoraj przyszło, dziś boli głowa boli boli.


Etapie kotki klotki, wróć!

A jutro ważna rzecz, możecie trzymać kciuki jeśli macie ochotę!

11 komentarzy:

  1. A co Bzu chla? Nalewkę? Bo zdjęcia mi się tylko troche otworzyły.

    OdpowiedzUsuń
  2. nalewke w rzeczy samej, śliwkową. mam nadzieje że foty tylko tak chwilowo kapryszą, bo wielce mnie to drażni, jak u mnie działają a u innych nie...

    OdpowiedzUsuń
  3. dzisiaj bez polotu, Panienko Bzu :)
    ale rozumiem, gorsze dni też się zdarzają.

    OdpowiedzUsuń
  4. okulary zielone lepsze (moim zdaniem), kciuki zacisnę a ze życie jest do d... cóż trzeba przeczekać, na pewno kiedyś będzie lepiej;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tego tesktu zrozumiałam tylko to, aby trzymać kciuki za Ciebie ;-) Powodzenia jutro.:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Żyjesz, cud narodzin alleluja! Ja nie wiem czy będzie lepiej, zaczynam wierzyć w wieczną kupe, i moja walka z żałością przybrała postać umierania wszędzie, dziś zwłaszcza. Niech żyje makaron, ja to nawet alkoholu nie mogę teraz a rodzina wino grzane z cytryną serwuje, nic tylko kupa.

    OdpowiedzUsuń
  7. to i ja potrzymam :]

    kluski w pomidorowej - jestem kosmicznie głodna przez to zdjęcie aaaaaa....

    OdpowiedzUsuń
  8. Tym kawałkiem z werther's''em to już przegięłaś!
    Bo wiesz, ja kiedyś, jak już napisze swoją książkę- będę miała wydawnictwo i wtedy wydam Twoją! Zobaczysz, zażyczę sobie kupienia od Ciebie praw autorskich do całej zawartości archiwum tego bloga i jebnę na papier! I zarobię miliony. O!
    A Ty też przy okazji;)

    OdpowiedzUsuń
  9. lecisz do Stanów? super ;) o magisterkę się nie martw, mi zostało jeszcze pół roku a nie mam nawet tematu

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam obok, ze rosną Ci ósemki! Kobieto! (Dziewczyno? :D) mi też. Tzn już nie biorę 5 ibupromów dziennie, ale znam ten ból. Bądź pozdrowiona, to minie(jak wiesz..chociaż to nie umniejsza bólu ;p) . A te krówki to samobójstwo..ja ledwo usta otwierałam by zęby umyć ;d

    OdpowiedzUsuń