Wczorej, jak już zapowiedziałam w poprzedniej mej publykacji, odwiedziła mnie moja ćwierćsiostrzana bratnia duża (huehuehueee taki troche żart ortograficzny za ktory sie pewno obrazi). Okazalo się ze jest wybitnie upierdliwa jako obiekt fotografowany i wierci się oraz mazgai że oboorze tutaj wygladam jak indianin, tutaj nie mam szyi, tutaj z kolei mam psie oczyyy jakby mnie to obchodziło co ona sobie roi....:/ No ale po odłożeniu przeze mnie aparatu odbyło się, jak za każdym razem gdy sie spotykamy, potworne obżeranie się. Makaron ktory najpierw wyglądał jak rosolowy a okazał się całkiem przyzwoitymi choć nie z lubelli wstążkami wraz z kurczakiem zamarynowanym przeze mnie, przednią panią domu, uprzednio w oliwie z czosnkiem, pieprzem i octem jabłkowym, następnie połączonym z cebulką, pesto ze słoika, pomidorami i bazylią. W trakcie przgotowywania tegoż zniknęła też wielka paczka czipsów (tak kurna, nie ćpsów jak to ma większość w zwyczaju z lubością wymawiać;/)a po spożyciu nastąpiła kolej lodów bakaliowych z malinami. Ja, jako że obsesyjnie jak wiadomo dbam o linię, musiałam wykonać trzeci dzień a sześć wu, co prezentuje to rozmazane zdjęcie. Dzień czwarty nie wiem czy nastąpi, jestem przewykończonaaaa....Do rzeczy w każdym razie. Wieczorem małżonek i ja żona postnowiliśmy przeprowadzić minisocjalizację i wyszliśmy na piwo, więc przez najbliższe trzy miesiące już nigdzie nie trzeba będzie iść sie kolegować, pozostaniemy w dziczy jako ci dzicy odludcy ;)
Taa, pewno na mnie nawrzeszczy że wygląda na tym zdjęciu jak zasromany reksio pies czyco....swoją drogą, pozdrawiam wuja z rodzinnego miasta co to mnie tak zakomplementował, jako pierwszy poważny dorosły tutaj!;)
Nie jest to najostrzejsze i najwyraźniejsze zdjęcie makaronu ever, ale ta ONA sie non stop ruszała żebym to przypadkiem nie uchwyciła jej celulytuuuu...:P
Aha, celem odczernienia sieci komórkowej play informuję że udalo mi sie przenieść z numerem w co prawda nie jeden, ale blisko, bo tylko 25 dni!
A wieczór niech upływa spokojnie, przy żelkach akuku te nadziane serduszka dziesieć procent gratis bo nie było skittlesów:( i obserwowaniu jak mój niewolnik myje podloge i gary, lalala.
EDIT: ale my sie lubimy z tą ćwiercią i buzi buzi do siebie mówimy i bawiłyśmy sie razem barbiami za młodu! więc to tylko taka przekora te wszystkie oszczzerstwa;)
EDIT 2: a sześć wu dzień cztery zrobione;)
nie był taki zły ten makaron.
OdpowiedzUsuńi niewolnik jak się wywiązał ze swoich zadań?
OdpowiedzUsuńna jeden dzień przydałby mi się taki podwładny co to by uprzątnął mój zagracony pokój, bo jakoś sama za to zabrać się nie mogę ;]
ola
informuję Cię, że dziś był Twój ostatni dzień obsesyjnego dbania o linię, bo 4 dnień a sześć WU raczej nie nastąpi xD Ja wytrzymałam dokładnie 3 :) więcej nie chcę
OdpowiedzUsuńNa makaron spojrzałam tylko ukradkiem, bo jest pod 22 xD...
Twoją zupę pomidorową kiedyś zrobię na pewno! Jak zwykle będzie to dla mnie całkiem stresujące doświadczenie, gdyż moje poczynania w kuchni nie zawsze kończą się hepi endem :D
Atrevete
jezu, nie mów mi o ćpsach..wczoraj miałam gości , a raczej gościny, a żem leniwa to nic nie przyrządziłam tylko kupiłam za dużo ćpsów..nie spojrzę już nawet w kierunki półki z ćpsami. ( zostały mi jeszcze dwie paczki)
OdpowiedzUsuńWiesz co...wiesz co..... a że się przyczyniłam do tego syfu i pylicy słowem nie wspomniałaś...pffff..niewdzięcznica.......
OdpowiedzUsuńto wcale nie znaczy że masz alergię na kusz, w takiej ilości pyłu każdy b kichał :P mój remont łazienki jest już na szczęście po pyłowym etapie. pochwal mi się później do którego dnia a sześć wu wytrzymałaś ;D
OdpowiedzUsuń