wtorek, 8 września 2009

Oczywiscie butów nie było w moim rozmiarze, oczywiscie przeleciałam cały h&m w poszikiwaniu porzuconych gdzieś, w przymierzalni niechcianych, nic z tego, butów nie było oczywiscie. Nie było ich także w bydgoszczy, jutro dowiem się czy są w szczecinie, cudownie mieć koleżanki w internecie;) Skoro butów nie było, to depresja hormonalna trwa. Jesień bezsensownie zmieniła sie w lato i znów wsyzscy będą zaskoczeni że jednak idzie jesień i znowu zima zaskoczy drogowców, ale nie, poki co pooszukujmy sie że to ciepło to sierpniowe i że jeszcze mamy lato, gólmy nogi bo je widać, sine palce zacierajmy rano i wieczorem. Pff, ja tam już nie wierze:/
Resztę zdjęć z domu prezentuje z dumą, oczywiscie żarcie, bo z czyimś mlekiem musiałam wyssać tą miłość i pare gówienek, na przykład szuszony kwiatek w wielkim tomisku pt "zrób to sam - podręcznik majsterkowicza", ktory to jest potrzebny mojemu marnotrawnemu bratu do zielnika do szkoły. Żabki które adoptowaliśmy na wakacje, w niezbyt już czystym żabkarium. Miejsce w którym przeleżałam cały weekend. Mamula. Widoki kuchenne. Plakat z endim.


Pizza, pizzunia domowej mamulinej roboty, na cienkim ciescie, z oliwkami, papryką, cebulą, szynką. Najpizza. Kiedyś jadłam u jakiejs koleżanki że to niby też domowa pizze, ciasto mialo grubość 5 centymetrów i było puchate jak biszkopt, a na wierzchu były smażone pieczarki z cebulą i ser. Jako atrakcja - keczup. To było smutne przeżycie:/ Jakby ktoś bozie w ziemie wdeptał.



Wino, kwiatki i trzy młynki ktore doprowadzają mnie do szewskiej pasji....:/ w jednym jest pieprz, w drugim kumin, w trzecim kminek. ZAWSZE chwytam za ten z kminkiem bo wygląda jak mój domowy pieprzowy. I ZAWSZE w momencie obfitego kręęętu kminkowego wydaje wrzask, bo kminku nienawidze nienawiscią szczerą, po czym wyławiam lub staram sie wyzbierać toto szatańskie nasienie z potrawy:(





Mrrr....idealna jesienna zapiekanka ziemniaczana, z mięsem mielonym i pieczarkami, do tego sałata z winegretem i jestem oficjalnie w niebie, jezuuu.....


Taaa, sie tak troche chwale że sztuka wyższa..


Kwiateczek wpółpadły

I na koniec gwiaaazda....ciasto drożdzowe ze sliwkami, ten giga okruch to cukier kandyzowany. I tyle.

A z nowinek dnia dzisiejszego, udało mi sie wyrobić książeczke zdrowia. Moja wizyta w osrodku medycyny pracy trwała dwie godziny. Dowiedzialam sie że pani Ania ma psa, który coraz więcej żre i uczy sie łazic na smyczy. Że pani Ewa jej radzi zeby do siostry odddala, ale to niemożliwe bo siostra pani Ani ma takiego samego psa no i wiecieee....:/ Natomiast dziewcze od rentgena klaty podczas gdy ja stałam rozgolaszona i przytulona do lodowatej plyty swym cycem marnym, powiedziała mi w sekrecie, i swemu koledze również, że jej siostra to chce uczyc, chce przekazać komuś to co umie i wynajęła sale i wiesz, będzie wynajmować i uczyć, normalnie teen, dali jej sale i już prowadzi coś tam i prosze niżej tę bluzeczkię. No ale w końcu sie udało. Wróciłam do domu, zjadłam trzy kotlety indycze z lodówki i tak to mi dzień minął w pościeli. Na zakończenie podarek od tate;> świniak na skakance a jak sie go odwróci to ukazuje się naszym oczom wtyk USB schowany w jego kręgosłupie i mieszczący czterygiga. To oczywiscie jakis darmowy gadżet ale jakże przydatny:>

4 komentarze:

  1. no i napisała Kasia :D dobrze, że napisała, bo ten świniak w mojej głowie inaczej wyglądał to teraz już uświadomionam :))) i Ty weź mi nie mów, że to Twoja rodzicielka na tym zdjęciu, bo nie uwierzę. nie uwierzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie kminek góruje w pierwszym szeregu rzeczy znienawidzonych do granic możliwości, bleh :P teraz jak już nawet na blogu napisałaś że będą wieści ze szczecina to nie mogę się wycofać i muszę wstać rano i jechać... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. jestes klonem matki.swiniak cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świniak z czterogigowym zadkiem wielce interesujący jest:)
    Łączę się z Tobą w nienawiści do kminku, sama nie wiem, co gorsze - kminek czy lukrecja, bleee

    OdpowiedzUsuń