wtorek, 1 września 2009

Gdybym tytulowała notki, to tą nazwałabym dumnie spaaacer po lublinie i zamiescila w niej mase nostalgicznych łzawych wspomnień i dowodow milosci do tego miasta, tak sie jednak nie stanie, bo nie tytuluje notek. I nie podoba mi sie raczej ten daleki wschód...no ale powiedzmy, powiedzmy że to właśnie spacer po lubline, no1.

Bidne obdrapańce. Mozna to takze nazwac uroczymi kammieniczkami z duszą i ryzykiem zawalenia sie na głowe wielodzietnym rodzinom które w nich żyją, taa..



Nie wiem czy to jakaś szalona wycieczka kółka plastycznego, wynik prac społecznych w poprawczaku czy prastare arcyarcy. Uroczy ten plastelinowy kuń w skoku.

Myslałbykto że to sklep dla ludzi w czarnych koszulkach potrząsających włosami w rytm muzyki wydzieranej;>


Zamyczek.


Cute. Na murkach pod kamienicami codziennie rozkładają się staruszkowie ze starymi książkami o tematyce przekrojowej, wielkie ksiazki do fizyki, podreczniki małego majsterkowicza i interesująca pozycja pt Maryjo dlaczego płaczesz. Ze starymi kablami i ładowarkami, płytami, kasetami magnetofonowymi, monetami i innymi rupieciami z wnetrzna komód. Serce mi krwawi i zawsze chce coś kupić, ale skąpstwo i myśl praktyczna zawsze wygrywa:(


W trakcie tegoż spaceru miąższ i jego łakoma natura kazała machnąć hojnie reką i zabrac dziewuche swą do Szewca na pizze, jedną z najlepszych w "mieście". Tym sposobem zjedlimy lanczyk z gracją. Małżonek jest jedyną osobą jaką znam która je pizze nożem i widelcem, zdjęcie kłamie, ja tylko zbierałam te flaki serowo-nadzieniowe;<




Niee, spox, podali ją na taleerzu:P


Ty i ja serca dwa <3

A jutro, jutro zaczynam moją poważną prace:> o 11:35 mam być w szkółce i czekać na przydzielonego mi dzieciura po czym ująć go za lepką rączke o ile będzie tego wymagało i dostarczyc do domu do mamuli ciekawej pierwszego dnia szkoły i kwilącego rodzeństwa w wieku niemowlęcym. Mam nadzieje ze miła mamula potrzebuje tez pomocy w gotowaniu, opiece nad tymże niemowlęcym, że dzieciur potrzebuje pomocy w rysowaniu gruszek w równym rzędzie i uzupełniania podrecznika z serii Wesoła szkoła i dadzą mi zarobić...gdyż potrzebuje pieniądza. Pieniądza na fryzjera. Gdyż marzy mi sie zrudzenie, ale to takie banalne, każdej babie marzy sie w jakims okresie jej życia zrudzenie. Pasowałoby? To jest mój dylemat na ten tydzień, no chyba że wskoczy jakiś nowy, wynikający ze zrobienia usg mojemu jajku, chyba że zobacze przerażone oczy lekarza, łkającą młodą nieprzyzwyczajoną jeszcze do tragedii pielęgniareczkę, ogolną sromotę...chwila prawdy nastąpi w piątek wieczorem. Trzymajcie kciuki za moje zrudzenie i moje jajko aby zdrowe było i wielkanocy doczekało;)

I smutny akcent - idzie jesień :<

CZARNA ROZPACZ - CZEMU UCINA MI ZDJĘCIA :(
konia z rzędem temu kto to wyjaśni.

4 komentarze:

  1. aaaaale udo odbite w okularach małżona ;D ja też jem czasem pizzę używając noża :P wyglądasz jakbyś miała jednoocznego zeza ;> nigdy nie byłam w Lublinie, takie ładne zdjęcia tu dałaś aż pomyślałam że warto zobaczyć to miasto ;) a posądzałaś mnie o nietolerancję, teraz widzisz kobieto czemu mi się Toruń z Lublinem mylił! :P ja też chcę się zrudzić, już próbowałam szamponem, ale marny efekt szybko się zmył. w tym miesiącu chyba spróbuję farbą.

    OdpowiedzUsuń
  2. też mi Lublin nie przypadł do gustu. Co innego urocze rudery, a co innego te brudne z lublińskiej starówki. Jedyne, co mi się spodobało, to mieszkanie Palikota w kamienicy gdzies na starówce. Widziałam kiedyś relację w dzień dobry tvn, cudo poprostu:) pozdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyjątkowo ładne zdjęcia Ci wyszły :) W pracy na kompie wszystkie zdjęcia są równo, więc wygląda na to, że tylko na laptopach się fiksują.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiadomość dla Marcina: Kasi zawsze wychodzą ładne zdjęcia!!! ;)

    OdpowiedzUsuń