piątek, 11 września 2009

Chryste panie...panie chryste, gdybym wiedziala ze wymienianie okien to taki potworny syf to chyba pozostałabym przy swoich drewnianych, które co prawda zimową porą świszczały uniemożliwiając zaśnięcie i pozostając w pozycji zamkniętej na amen przepuszczały dostateczna ilość powietrza żeby moglo ono stworzyć wiatr ruszający firankami i wywołujący u mnie dreszcze przerażenia że to jakimś cudem morderca wlazł i ostatnie me chwile spędze wierząc że to jednak wiatr i bezpieczna ma duszyczka. No ale nie pozostalam i dlategóż piąteczek spędziłam na klęczkach sprzątając, wycierając, zamiatając i KICHAJĄC bo chyba sie okazalo że mam uczulenie na kurz. Milion worów z pyłem i gruzem, gdyż okazało się że jakaś fenestracyjna cipeczka źle pomierzyła rzeczone okiena i trzeba było piłować MUR co wytworzyło czarne obłoki i smród. I pylice w mych płucach objawiającą się potwornym kaszlem charczeniem i rzężeniem powoli już ustępującym. No ale teraz moge sie cieszyć wstępnie ślycznym mieszkankiem, które ubogaci sie jeszcze o rolety, o ile uda mi sie zdobyć jakoś wiertarkę i je przywiercić...Tyle słowem wstępu.

Wczorej, jak już zapowiedziałam w poprzedniej mej publykacji, odwiedziła mnie moja ćwierćsiostrzana bratnia duża (huehuehueee taki troche żart ortograficzny za ktory sie pewno obrazi). Okazalo się ze jest wybitnie upierdliwa jako obiekt fotografowany i wierci się oraz mazgai że oboorze tutaj wygladam jak indianin, tutaj nie mam szyi, tutaj z kolei mam psie oczyyy jakby mnie to obchodziło co ona sobie roi....:/ No ale po odłożeniu przeze mnie aparatu odbyło się, jak za każdym razem gdy sie spotykamy, potworne obżeranie się. Makaron ktory najpierw wyglądał jak rosolowy a okazał się całkiem przyzwoitymi choć nie z lubelli wstążkami wraz z kurczakiem zamarynowanym przeze mnie, przednią panią domu, uprzednio w oliwie z czosnkiem, pieprzem i octem jabłkowym, następnie połączonym z cebulką, pesto ze słoika, pomidorami i bazylią. W trakcie przgotowywania tegoż zniknęła też wielka paczka czipsów (tak kurna, nie ćpsów jak to ma większość w zwyczaju z lubością wymawiać;/)a po spożyciu nastąpiła kolej lodów bakaliowych z malinami. Ja, jako że obsesyjnie jak wiadomo dbam o linię, musiałam wykonać trzeci dzień a sześć wu, co prezentuje to rozmazane zdjęcie. Dzień czwarty nie wiem czy nastąpi, jestem przewykończonaaaa....Do rzeczy w każdym razie. Wieczorem małżonek i ja żona postnowiliśmy przeprowadzić minisocjalizację i wyszliśmy na piwo, więc przez najbliższe trzy miesiące już nigdzie nie trzeba będzie iść sie kolegować, pozostaniemy w dziczy jako ci dzicy odludcy ;)


Taa, pewno na mnie nawrzeszczy że wygląda na tym zdjęciu jak zasromany reksio pies czyco....swoją drogą, pozdrawiam wuja z rodzinnego miasta co to mnie tak zakomplementował, jako pierwszy poważny dorosły tutaj!;)

Nie jest to najostrzejsze i najwyraźniejsze zdjęcie makaronu ever, ale ta ONA sie non stop ruszała żebym to przypadkiem nie uchwyciła jej celulytuuuu...:P

Aha, celem odczernienia sieci komórkowej play informuję że udalo mi sie przenieść z numerem w co prawda nie jeden, ale blisko, bo tylko 25 dni!
A wieczór niech upływa spokojnie, przy żelkach akuku te nadziane serduszka dziesieć procent gratis bo nie było skittlesów:( i obserwowaniu jak mój niewolnik myje podloge i gary, lalala.
EDIT: ale my sie lubimy z tą ćwiercią i buzi buzi do siebie mówimy i bawiłyśmy sie razem barbiami za młodu! więc to tylko taka przekora te wszystkie oszczzerstwa;)
EDIT 2: a sześć wu dzień cztery zrobione;)

6 komentarzy:

  1. nie był taki zły ten makaron.

    OdpowiedzUsuń
  2. i niewolnik jak się wywiązał ze swoich zadań?

    na jeden dzień przydałby mi się taki podwładny co to by uprzątnął mój zagracony pokój, bo jakoś sama za to zabrać się nie mogę ;]

    ola

    OdpowiedzUsuń
  3. informuję Cię, że dziś był Twój ostatni dzień obsesyjnego dbania o linię, bo 4 dnień a sześć WU raczej nie nastąpi xD Ja wytrzymałam dokładnie 3 :) więcej nie chcę
    Na makaron spojrzałam tylko ukradkiem, bo jest pod 22 xD...
    Twoją zupę pomidorową kiedyś zrobię na pewno! Jak zwykle będzie to dla mnie całkiem stresujące doświadczenie, gdyż moje poczynania w kuchni nie zawsze kończą się hepi endem :D
    Atrevete

    OdpowiedzUsuń
  4. jezu, nie mów mi o ćpsach..wczoraj miałam gości , a raczej gościny, a żem leniwa to nic nie przyrządziłam tylko kupiłam za dużo ćpsów..nie spojrzę już nawet w kierunki półki z ćpsami. ( zostały mi jeszcze dwie paczki)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co...wiesz co..... a że się przyczyniłam do tego syfu i pylicy słowem nie wspomniałaś...pffff..niewdzięcznica.......

    OdpowiedzUsuń
  6. to wcale nie znaczy że masz alergię na kusz, w takiej ilości pyłu każdy b kichał :P mój remont łazienki jest już na szczęście po pyłowym etapie. pochwal mi się później do którego dnia a sześć wu wytrzymałaś ;D

    OdpowiedzUsuń