Przerwa wynikła z tego, że mi sie nie chce pisać w związku z wiosną, a także z tego, że w związku z wiosną pojawiło się nowe zjawisko: ja i moje nowo odkryte towarzystwo znajomych z uczelni, którzy dotąd kryli się wśród szarzyzny ze swym szaleństwem, teraz wypełzli w związku z wiosną i dlatego można miło pospędzać sobie czas. To też czynię.
Jakiś tydzień temu dostałam ja jako ten blogger od siedmiu boleści, książkę. Pocztą. Książka nazywa się "Samotność liczb pierwszych" i bardzo mnie uradowała, bo odkąd w mym życiu pojawił się internet, ilość książek które czytam znacznie sie zmniejszyła, mam też wrażenie ze cofam sie w związku z tym w rozwoju... A tu prosze, piątkowy poranek, okno otwarte i pachnie wiosną, wjeżdża książka, ktorej kartki pachną tak, jak czerwcowe leżenie na balkonie i sylvia plath, jak cała niedziela w łóżku i nowy harry potter, jak powrót ze szkoły z trzema pod pachą i jedną w dłoni nowiutką czytaną, która mogla mnie wepchnąć pod niejeden samochód i na niejedną psią kupę me stopy nieopatrznie skierować. Cudnie było sie wczytać i wżyć w cudzy jakiś wymyślony świat. Lubię jak bohater książki na początku jest mały i potem rośnie, to jakby mieć jego papierowe życie w rękach (ulala jaka ze mnie poeta!). Minął cały piątek i cała książka, brawo kasia, jednak umiesz. Sama nie wiem czy to była książka o samotności, no bo w końcu jeśli komuś samemu ze sobą dobrze, to czy jest samotny? Mieszkałam sama samiutka raczej się niekolegująca przez rok i było mi doskonale, łażenie w gaciach po domu, śpiewanie i siku przy otwartych drzwiach. Nie fizyczna bliskość ludzka jest potrzebna tylko jakaś świadomość że w razie czego ktoś będzie (bełkot głodnej która czeka aż ugotują się ziemniaki). Na pewno była to książka o przyjaźni, do której też nie jest potrzebna fizyczna bliskość, bo większość moich no powiedzmy znajomości, zaczęło się albo trwa w internecie, takie czasy, i wcale nie jest mi z tym źle. Pewnie była to książka o szukaniu szczęścia w życiu, ale jakieś to było nieudolne - ludzie uwielbiają sobie utrudniać życie, udając jakieś głupie nieistniejące uczucia, wymyślając tysiąc powodów żeby nie zrobić tego, czego chcą i wymyślając scenariusze które prawie nigdy nie idą zgodnie z planem. Człowiek to głupi jest. Miałam dużo więcej bogatych refleksji, ale to było tydzień temu.
Dobrze jest czytać. Dobrze jest jeść, dlatego zaraz SPAŁASZUJĘ (słowo dnia) obiad złożony z kotleta mielonego, ziemniaków i buraczków, a następnie wchlonie mnie świat gossip girl.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
gossip girl zeszla na psy. jutro o tej porze bede przejezdzac przez pulawy ;)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka miała to samo.
OdpowiedzUsuń;)
ja. z olaboga. przerazeniem odkryłam, ze czytam ino tylko po angielsku...
OdpowiedzUsuńNie żartuj ze sikasz przy zamkniętych drzwiach w obecności męża?
OdpowiedzUsuńoczywiście że nie sikam przy zamknietych i robie to wszystko i teraz, ale mi jakoś to zdanie zapętlało ten wywód:P
OdpowiedzUsuńOstatnio mam lenia do czytania. Meczę "Jak chodzić na wysokich obcasach". Wiem, bardzo ambitna lektura :))))
OdpowiedzUsuńtamta miła pani odesłała mnie właśnie do optyka, bo tylko on to ciepliwie zniesie.. tiaaa :D przypomnę, że byłam tam góra 4 minuty, nie prosiłam owej pani o rade czy pomoc, tym bardziej o to, aby się o mnie ocierała... Wariatka i tyle. Tez umiem pyskować, ale tym razem powiedziałam jedynie, że "Tego dnia życzę jej wielu klientów takich jak ja oraz równie udanych transakcji", a następnie udałam sie w stronę worka treningowego :)
OdpowiedzUsuńAśa, może i mało ambitna, ale gruba, więc potrzeba na nią więcej czasu :D też mam tę książke i nie mogę jej zmęczyć :P Niektóre rozdziały sa wyjątkowo głupie :D
podobno dostałas ksiązke kucharska od Glam :) Od którego przepisu zaczełaś? Wybrałas filet z turbota z wody z omułkami i małżami po prowansalsku czy może comber zajęczy z rozmarynem i potrawką z langustynek? :P Tez dostałam Marco Pierre'a White'a i z przykrością musze stwierdzić, iż nawet nie stać mnie na większość składników. Piekielnie dziwna ta książka
OdpowiedzUsuń'spałaszować' to moje słowo ostatniego miesiąca, już widać skutki :/
OdpowiedzUsuńja też się wzięłam za czytanie książki ostatnio, nie czytałam nic od kilku miesięcy i czułam się pusta :P ach, pochłaniam ją bo się cudnie i czyta i boli mnie myśl że w tym tygodniu ją skończę :P
fascynujesz mnie dziewczyno :)
OdpowiedzUsuńw ljublinie. ale dzis nie jechalam dwadziescia szesc, a juz na pewno nie w pulawach :P :P
OdpowiedzUsuńale tez myslalam o tobie dzis, nie pamietam juz czemu. dziwne hmmm ;)?
oo patrz nie napisałam żadnego komentarza? hmmmmm
OdpowiedzUsuń!
OdpowiedzUsuńodkryłam niedawno Twój blog.polubiłam.zaglądam.poprawiasz humor. :D
OdpowiedzUsuńTak sie zastanawiam, czy wiesz moze jak zrobic zeby posty byly takie szerokie (jak u ciebie) i zeby zdjecia byly wieksza. Bo ja mam po pokach takie 2 biale paski ktore mi sie zupelnie nie podobaja!
OdpowiedzUsuńDzieki! Moje dziecko wyglada juz prawie tak jak twoje
OdpowiedzUsuńnie ważne co fotografujesz, ale JAK! nie raz, nie dwa przez dobre kilka minut zastanawiałam się "co autor miał na myśli" :) Ty zawsze masz pomysł na zdjęcia, a ja nawet jeśłi mam pomysł, to "sprzęt" nie chce ze mną współpracować...
OdpowiedzUsuńnoż wurwa to ja chyba kiedyś cię źle zrozumiałam bo byłam pewna że ty tylko puławy a lublin to okazyjnie :D:D sorrrrrryyyy ;P
OdpowiedzUsuń"Miałam dużo więcej bogatych refleksji, ale to było tydzień temu." Uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńMój niemąż też zacznie jak wróci do domu i się dowie że czeka na niego lazania i czekałby też blok czekoladowy, gdybym nie zapomniała kupić mleka w proszku. Nakłoniłaś niegotującą do gotowania nawet o tym nie wiedząc!
Czytam Cię, jak dobrą książkę do snu, gasząc kompa prawie o 3 w nocy, zezłoszczona, że oczy nie chcą współpracować. Pamiętam Cię z klubu glamour :P Ja tam też miałam jakieś gościnne występy, ale tylko raczej przyglądałam nawiązującym się tam przyjaźniom.
OdpowiedzUsuńInspirujesz!
Podoba mi się sposób, w jaki piszesz, nie zważając na błędy, które stawiasz celowo :P na moim blogu zaraz Profesor Miodek pt. moja mama wyrzuca mi co napisałam źle i będzie truć dotąd, aż to poprawie o_O
W każdym razie pozory mylą, myślałam, że Bzu to kujonek grzeczny w okularkach, a dziś co, siedzę i czytam do 3, z wywalonym jęzorem, podziwiam, uwielbiam i raczej nie chętnie łechtam, ale sama lubię być łechtana ( jak chyba każdy ;) ) więc myslę, a napisze, pochwalę, pozdrowię z drugiego końca świata. Pozdro z Malediwów!