Szort fotostory z niedzieli.
Gdyż w sobote zdjęć nie popełniłam, w sobote popełniłam spotkanie z macierzą, przejęcie odeń gulaszu <ślini się obficie bo zjadłaby go i teraz>, oraz szwęd po ch. Mamula nabyła sobie jakieś 'uniwersalne bluzeczki' typu basic w których sie lubuje, a córuni przeceniony z 300 na 69 rozpinany sweter z grubym splotem i aż nawet oh oh domieszką wełny, moja awersja do akrylu nie pozwoliłaby na jakieś machlojki w tym względzie;/ Później poszłam ja do knajpy z koleżanką i potwornie poparzyłam sobie język grzańcem, tak że do tej pory płaczę. Ale ale miało być o niedzieli.
Jedna z wielu moich supertajemnic - nie umiem robić zwykłych naleśnikow. Umiem pancakes, wszelkie placki i inne obłe twory mączne, a zwykłych cienkich nie. Nie mam wagi, a miarke z napisem ml na sciance nabyłam dopiero niedawno. Trudne jest bycie perfekcyjną dorosłą panią domu psiakrew;/ Korzystając więc z mojego prezentu mikołajkowego z 97' czyli ksiazki kucharskiej dla dzieci, zrobiłam na czuja te oto naleśniki. W dotyku były jak skóra ludzka....z syrem lub też z jabłkami. Tym nakarmiłam mego pracusia, nie żadną tam goloną czy kiełbą.
I nastąpiło meblowanie....skręcanie....i stało sie stworzenie ah ah ;]
A teraz...teraz jest pieknie, wszystko stoi tam gdzie miało, co prawda nadal zagracone i jakby mniejsze, ale ubyło nam wiele smieci. Ubyło nam wiele siły. Do pełni szczescia, oprócz metrażu, brak czegoś na ścianach, no i wiertarki żeby to powiesić, więc zdjęcia które wrzuce jak już zrobie ładne sypialniane nie będą oznaczały że to juz koniec ideał i szczyt moich możliwości. I tak jest cudnie, bo śpiąc na łóżku nie musze zakrzywiać stóp - łóżko jest DŁUŻSZE NIŻ JA, nie to co kanapa. Ubrania małżonka nie sa potowrnym kłębem wepchniętym na siłe do szafki, tylko leżą sobie w komodzie. Pod łóżkiem nie ma wstydliwych tajemnic typu kartony po butach które umarły, zapomniane skarpety, sto toreb i siat, walizy, papiry i kablozasilacze. Nie. Ład i porządek. Wszystko sru.
Zaczątek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a ja umiem naleśniory a nie umiem pancakes :P
OdpowiedzUsuńświetna jest ta rama łóżka. ja niestety poza swoje wystaję nogami :/
piekne Ci wyszły:)
OdpowiedzUsuńczyli lepiej ładować przez coś innego .... :D Bo ja ładowałam przez bloga:D No i zagadka rozwiązana dzięki Tobie :)
ja nie umiem robić ciasta do nalesników. Mogę smażyc, ale ciasta nie zrobię! nie umiem i koniec!!!!
OdpowiedzUsuńmam taką samą książkę! i dzięki Tobie włączył mi się cały ciąg wspomnień, kiedy to lata temu namiętnie ją kartkowałam, a i tak w końcu zrobiłam z niej tylko bezy:)
OdpowiedzUsuńheh a ja od zawsze właśnie cienkie naleśniki, chociaż zawsze robie na oko, nigdy żadnych miarek :) cienkim należnikiem uwielbiam zawinąć parówkę, ser i ketchup i drugi raz podsmażyć...boskie :D
OdpowiedzUsuńalbo po prostu z powidłami, marmoladą, dzemem itd :D
a ja umiem :D i jest to jedno z nielicznych rzeczy, które umiem ;D ha h a
OdpowiedzUsuńBuziakkkuje // Fluk :*
no przeciez nic nie trzeba mierzyc, wlewasz i wsypujesz na oko, tak zeby bylo srednio geste i latwo sie rozplywalo po patelni, a zamiast masla lejesz olej i jest git ;] tylko ze ja wsypuje wszystko do mleka, bo latwiej sie miesza. wyszly Ci fajnie ;)
OdpowiedzUsuńale laaaadnie wygladaja te nalesniki!:]
OdpowiedzUsuńale nastrojowe lampki:)
OdpowiedzUsuńhmmm...klimatowo tam u Was :D
OdpowiedzUsuńCzyżbyście sklecali mebelki Bezuczki ????
OdpowiedzUsuńOsz ty w mordę! Ups, pardą. Ale toż to moja ukochana książka kucharska, od niej wszystko się zaczęło ;) pamiętam, że fasolka po kowbojsku całkiem teges była. No i najśmieszniejsze jest to, że ja z naleśnikami mam tak samo i jak mnie ostatnio w Pl naszła ochota na zwykłe, uciekłam się do przepisu z tejże samej pozycji :D
OdpowiedzUsuńa ja zwykle cienkie robię;) Łóżko wasze pięknie wygląda z tymi lampeczkami:)
OdpowiedzUsuńA ja nie umiem innych, tylko cienkie naleśniki. :( Twoje wyglądają apetycznie :)
OdpowiedzUsuńte naleśniki, toż to cuda!
OdpowiedzUsuń