niedziela, 5 września 2010

No i prosze, mamy panią jesień.
Pani jesień powoduje zapuszczenie blogowe. Wystawienie paluchów spod koca grozi ich zasinieniem z zimna i nie odbywa się w żadnym innym celu niż ujęcie w dłonie dużej zielonej herbaty. Widać różnicę między wewnątrz i na zewnątrz, tu jest pomarańczowo i no powiedzmy że obiektywnie jednak ciepło, a tam wicher woda i granat. Gumowe kozaki to jedyne buty jakie się należycie sprawują, mimo że lustrowane od góry do dołu przez przeróżne uliczne kobiety, bo jak to, gumowy kozak? Wyciągnęłam już wór z czapkami i szalikami, a termofor przydaje się coraz częściej, już nie otworom usznym, ale wszelkim zimnym częściom ciała w których krew nieżwawa. Pogoda jest wprost zabójcza dla parasoli, jeden z nich złamał kręgosłup w trzeciej minucie spaceru :[ Na dworze czasem dobrze pachnie, tak jak początek roku szkolnego i nowe zeszyty i kredki i tenisówki i liście. Można zrobić wreszcie wielką zapiekankę ziemniakową, albo gorącą zupe, kakao pić na umór, spać normalnie. Jesień to DOBRO.
Najlepsze jedzenie jest żółte. Gruszki. Fasolka jeszcze. Kurki. Jabłka o wdzięcznej nazwie dżems, które poleciła mi cała kolejka ubereconych kobiecin dzierżących owe złocistości w spracowanych rękach, że dobre, takie soczyste, no jak to dżemsik! Jesień to dobro.

No i ta zabawa w lubienie... ja w sumie dużo lubie, to takie nieoryginalne. No co można napisać, jakieś frazesy że kocięta i gotować i papieża? Lubie na przykład jak samochody się rozjeżdżają na boki żeby karetka mogła przejechać. Jak w jakimś samochodowym balecie. Lubię pod światło mrużyć oczy i oglądać różne paprochy i robaczki latające w tę i nazad, albo tęcze i powiększenie własnych włosów odbijające się w okularach. Lubię przypominać sobie różności z czasów szczenięcych, np to że mucha latająca pod sufitem chce coś powiedzieć i 'wylatuje' litery i słowa, albo że człowiek umiera, jak wyczerpie takie pykanie które słyszy w uszach podczas ziewania. Lubie pieczołowicie czyścić patyczkiem do szaszłyków różne zakamarki, np klawiaturę z farfocli, okruchów i innych dziwności. Lubie czytać zwykłe blogi ludzi którzy nie wiedzą że istnieję. Lubie chodzić do lekarzy i oglądać ludzi w poczekalniach. Lubie zakrzywiać stopy do środka ale wiem że mi nie wolno. Lubie patrzeć na ładne kobiety i wyobrażać sobie że mają życie jak z serialu, fajniejsze niż moje. Lubię patrzeć na miłych staruszków. Lubię chichotać w autobusie. Jest dziesięć?

W ramach ufocenia niewyraźna (bo ręce mi drżały ze strachu czy to aby nie zabójczy trujak i czy nie strace małżonka!] kurka na dowód mojego pierwszego w życiu kuchennego obcowania z grzybem, to nic że mycie tych żółtych śliczności zajęło mi 40 minut, bo każdziutką musiałam bez użycia szczoteczki ani innych narzędzi pozbawić czarnych okruchów ziemi. Mój nowy syrop klonowy od tatusia z Kanady. Tak, moi różni tatusiowie żyją w różnych krajach;) Tabbouleh z kuskusem który okazuje się być bardziej makaronem niż kaszą, jak mi dziś powiedziało 'Jak to jest zrobione?'. Aha, i muffinka sernikobrowniesowa z malinami, będąca ideałem, czyli zupełnym przeciwieństwem tego, co dziś stworzyłam na deser: miała być szarlotka sypana, czyli szklanka mąki+kaszy manny mannej+cukru a między sypkie warstwy jablo, a na całość plasterki masła, które to po roztopieniu miały razem z sokiem z owoców zamienić prochy w pyszniutkie ciasto. Zamiast jednak rozpływającej się cudowności powstał przedziwny twór składający się z połowy blachy mącznokaszowocukrzanego bieluśkiego proszku a na tym owszem jabłka i owszem jedna warstwa ciasta. Masło chcąc nie chcąc nie dopłynęło więc do dna. Więc przyznaję się do sromoty i porażki.





Lubię planować naszą wycieczkę do Paryża :> Wakacje dopiero się zaczną!

11 komentarzy:

  1. Cholera, takie to cholernie niesprawiedliwe że umiesz tak pisać, a ja nie. Lubię to czytać

    Z góry przepraszam za spoufalenie się,ale w myślach od dawna gadam do Ciebie więc, dziwnie byłoby pisać do Bzu, per 'Pani'

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Cię za to zdanie: "Na dworze czasem dobrze pachnie, tak jak początek roku szkolnego i nowe zeszyty i kredki i tenisówki i liście.", idealnie oddaje moje odczucia względem września. No i za to, że lubisz ustępujące samochody, myślałem, że to tylko ja. Cudownie to się wszystko czyta, och ach!
    Czytaciel

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś w Łodzi były te dziwne. A wczoraj cały dzień się zmieniały.
    Tak też myślałam że nie wypada mówic Pani, boś Ty chyba prawie w moim wieku;) Choć posiadanie męża może sugerować inaczej;D

    OdpowiedzUsuń
  4. moje wakacje się zaczną końcem miesiąca, ale to zaczną na całe życie ;D do londynu psze pani, do londynu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. dlatego ciesze sie, ze wracam na jesien; mam nadzieje ze bedzie sympatyczna i kolorowa. chociaz ciesza mnie tez moje dzisiejsze oparzenia sloneczne :D :PPPP i wypad na plaze, eh! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie coś nowego, bo zaglądałam pięć razy z dziennie i wypatrywałam nowej notki :)
    Ostatnio uzależniłam się od robienia muffinków, szkoda, że już owoce się skończyły, bo marzy mi się poszaleć z truskawkami czy malinami właśnie - Twoje wyglądają pysznie :)
    A kulinarne porażki zdarzają się absolutnie wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Michelangelo Antonioni6 września 2010 11:30

    Dostajesz nagrodę w kategorii najlepszy pornoblog w kategorii fetysze. Uzasadniene: fetyszyzacja (piękne słowo) jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie szalik to ostatnio sprawa priorytetowa. A na grzybki to jutro, ale blaszkowe niet, li jedynie poduszkowo-gąbczaste ;)
    Lubię jesień :)

    Zdjęcie z muffinem powoduje ślinotok :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję, dziękuję! To taki mój fetysz, te zdjęcia ;> Lubię ładne obrazy.

    OdpowiedzUsuń
  10. No! przynajmniej tego nie wypunktowałaś! Ładne masz paznokcie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy mogłabyś podać przepis na buraka z gruszką i chyba orzechami? nie pamiętam dokładnie co tam było, please!

    OdpowiedzUsuń