poniedziałek, 28 lutego 2011

Ah jak miło byłoby być systematycznym człowiekiem który często pisze, regularnie się uczy, krok po kroku tworzy z dumą swoją pracę magisterską, każdego poranka naciera w kąpieli ciało szorstką rękawicą przy otwartych drzwiach balkonowych. Być rześkim i szparkim. Ah jak miło gdy się nie jest. Jest się gnuśnością nieprzebraną. Z tego się wyrasta? Nie wiem kim chcę być. Chce być wszystkim. Chcę coś umieć. Chcę pracować w korpo i kosić grubą kasę i wracać do 150 strony katalogu IKEA. W weekend chodzić do kina, dwa razy w tygodniu na jogę, wracać z niej z zakupami w papierowej torbie z której zawsze będzie wystawał por. Chcę już mieć to życie postaci z serialu :[

No i co u mnie, co u mnie...
Kto uważnie czyta twittera, wie że doskwierał mi popsuty tak zwany KIBEL. Było to przykre. Naprawde zlewałam treści wodą z wiadra. Okrutnie wulgarne, ale prawdziwe.
Przyjechał małżonek i naprawił. Mój dzielny mistrz. Małżonkowie to jednak jest to. Można razem iść do tesco po lody (truskawkowy grycan - 'the kids are all right', pistacjowy grycan - 'buddy'; truskawkowy lepszy). Można tańczyć w salonie do melodii własnego nucenia, taniec bolka i lolka, głupi taniec kreskówki której kolana zginają się w nadprzyrodzony sposób. Można nie iść na imprezę tylko leżeć i opowiadać sobie historie z dzieciństwa. Jestem do szaleństwa zakochana, może po części dlatego, że muszę tęsknić ;)

Byłam we Warszawie i okazało się coś smutnego. Przejechałam wiele mil ciasnym busem koło pani z pląsawicą huntingtona, która dwie godziny non stop trzepała głową, ubrana li i jedynie w wiskozowy z gracją lejący się tiszert i marynarkę oraz paletko przeszłam wiele mil we mrozie minus dwajścia tylko po to, żeby odbyć ośmiominutową rozmowę z innym niż poprzednio pracownikiem mojego wymarzonego miejsca praktyk i dowiedzieć się, że mi nie zapłacą. Trochę przykro, ale i tak trwam przy swoim. Przy swojej wyśnionej ścieżce kariery która najpewniej wpędzi mnie w narkotyki, albo we wdychanie oparów kleju. Cóż.

Dogadzałam sobie. Jakiś anonimowy dopraszał się o jedzenie, no więc proszę bardzo. Sprawa jest taka, jestem za biedna lub też zbyt wiele pieniędzy wydaje na łachy i alkohol, żeby mieć na pełnowartościowe albo chociaż ciekawe produkty typu mięso, czy inwencja. Uruchamiam zamrażarkę, albo robię rzeczy składające się z mleka i jajek. Moim odkryciem końca lutego ogłaszam kakao, jest fascynujące w swej czerni i mocy. Zupełnie znudziła mi się okropna papierosowa kawa która wysusza wnętrze moich ust. Teraz jest moda na kakao. Czarny nieslodki mocny gruby grzejący ręce pancake, to jest to. Oprócz tego wspaniałość znana nam wszystkim z disneya chyba, czy to chip i dale kradli sterty pancakes z syropem i masłem? Nie wiem kto, ale chwała mu za to. Kawałek masła na ciepłym, smażonym na suchej patelni naleśniku, polanym syropem... Aż chce się wić i krzyczeć i pozostać grubą świnią już na wieki...
(przerwa na jedzenie kanapki z klopsikami w sosie paprykowym i buraczkami, wytrącająca z rytmu i sprawiająca że autor chce skasować to co napisał do tej pory)
No więc this is why i'm fat:

Rzeczone pancakes, wybaczcie wręcz do granic przyzwoitości obsceniczne zdjęcie ale musicie wiedzieć, że uchwycić ześlizgujące się masło jest bardzo trudno.

Muffiny kakaowe z bananem, przepis tu.

Sobotnie śniadanie do łóżka. Miło jest wstać wcześniej i się krzątać w swetrze, na włosach mieć zawiązaną chusteczkę, która tworzy na czubku mnie śmigło, robić po cichutku konstelacje z naczyń na jednoosobowej tacy i czochrać złote loki opadające na czoło przerośniętego cherubina który furkocze gdy oddycha nosem. Mogłabym być kobietą zniewoloną przez kurestwo domowe.

Sobotni obiad, szalony dzień dziecka. Najlepsze lody truskawkowe świata, rzeczony grycan, posypane kruszonymi ciastkami 'przez maszynkę' wyrobu mojej babuni.

I dzisiejsze kakao. Obłędne. Czy kakao, samo kakao bez cukru, tuczy?


Także tak. Dziękuje wszystkim wspaniałym osóbkom z dobrymi serduszkami. Komentującym i czytającym. Nieczytającym też, za to że mnie inspirują. Swoim smrodem, lub swoimi słodkimi życiami. Dziękuję wszystkim, którzy kiedykolwiek napisali do mnie maila i tym, którzy pytają się jak to jest w Paryżu, bo oh, czuje się wtedy jak mały specjalista. Dziękuję Ci boziu że już jutro marzec a więc wiosna i wreszcie będę może mogła nosić moje nowe-i-jak-zwykle-ponad-stan-konta-i-kośćca-stóp buciki. Dziekuję Ci rossmanie że przeceniłeś róż bourjois i mam nadzieję że jutro przy świetle dziennym okaże się, że to dobry odcień i sie nie pogniewamy.

Jestem taka miła, bo ćwiczę przed występem w szkole. Mamy bowiem akredytację, a więc umyto podłogi, wypastowano outsourcingowym sprzątaczkom buciki, naprawiono kibel (ironiczny los), nakazano nie przynosić kserówek i wypowiadać się zacnie na temat uczelni. Niech no tylko ich spotkam. Niech no tylko.

24 komentarze:

  1. podobno w samym kakao jest mnóstwo cukru :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bzu! tak się cieszę że dodałaś posta bo czekałam na niego :).
    Akredytacyjna ah u mnie byli rok temu :P nuda.
    inspirujesz mnie dziewczyno, dzięki...
    3maj się.

    OdpowiedzUsuń
  3. W kakao na pewno nie ma cukru. NA PEWNO!!! Prawda, że na pewno?

    OdpowiedzUsuń
  4. jesteś miszcz. kurestwo domowe... nie mam pytan.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bzu! Za zdanie "Mogłabym być kobietą zniewoloną przez kurestwo domowe." ogłaszam iż Cię uwielbię! Miszczuniu (jak to w gumisiach powiadali), składam pokłony!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cukier jest jak sie kupuje kakao typu Nesquick ;) W takim czarnym PRAWDZIWYM kakao cukru nie ma. Tez uwielbiam i dlatego smiem zabrac glos.
    Cicha czytelniczka :)
    p.s. a propo Paryza, tez bylam, tez uwielbiam.. i dlatego chyba ostatecznie we Francji pozostalam.. aczkolwiek nie w tym zacnym miescie..troche dalej.
    Pozdrowienia z kieliszkiem wina w reku (rece??)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak,w "prawdziwym" kakao cukru nie ma, oglądałam ostatnio na ten temat jakiś program :) Więc pij bez obaw :)
    Wczoraj przeglądając listę blogów pomyślałam że dawno nic nie pisałaś. A uwielbiam Cię czytać i "wizyta" u Ciebie zawsze wywołuje u mnie uśmiech :)
    Z chęcią wprosiłabym się do Ciebie na taki "dzień dziecka" - tyle pyszności! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jestem podczytywaczką i z całego wspaniałego skądinąd postu jedyną rzeczą jaką wyłapałam była przecena różu bourjois w rossmannie! może zdradzisz jaki odcień wybrałaś? wydaje mi się, że mam podobnie ukolorowaną skórę do Ciebie, więc byłabym wdzięczna! ewelina

    OdpowiedzUsuń
  9. Powaznie kazali wam nei przynosic kserowek czy to 'poetic justice'?

    OdpowiedzUsuń
  10. Korporacja, IKEA? no weeeeeź.
    To znaczy nie wiem jak będzie z Tobą, ale ja już po sobie widzę, że mi to nawet gruba kasa by nie dogodziła.

    Zdjęcia pancakes zrobiłaś najlepsze ze wszystkich jakie widziałam u Ciebie! Piękne! I w nagłówku wygladałyby dużo lepiej niż obecne.

    Mnie to rozwaliłaś tekstem o pląsawicy huntingtona;)))))). Widzisz Kasia, jednak warto studiować, ja bym powiedziała, że kobieta non stop trzepała głową, a Ty ją potrafisz zdiagnozować!

    OdpowiedzUsuń
  11. może i jestem nienormalna, ale uwielbiam czytac o jedzeniu i obrazki takie ładne oglądac. te lody musiały byc super, u mnie były ostatnio też, ale na kolację i też z pokruszonymi ciasteczkami. no i panakes smażyłam przedwczoraj. no! zastanawiam się jeszcze nad tym kakao, ale prawdopodobnie nie potr5afiłabym zamienic mojego porannego rytuału picia kawy na taki ciepły czekoladowy kubek.

    OdpowiedzUsuń
  12. ach, jestem przeszczęśliwa móc czytać Twą notkę i pić właśnie kakao (niestety ja z cukrem, nie jestem w stanie zrezygnować z białej śmierci)

    jak już zaczęłaś rytuał dziękowania, to ja Ci podziękuję, że cierpiąc i musząc leżeć całe ferie z powodu zapalenia płuc przeczytałam i przeoglądałam Twój blog milion razy w tę i nazad i poczułam się choć trochę ukojona !

    OdpowiedzUsuń
  13. dziękuję Ci o cudowna bzu za Twoje pisanie które powoduje u mnie niekontrolowane wybuchy śmiechu przed monitorem w pracy. też mogę się nurzać w kurestwie domowym. i wcale to wcale nie chodzić do pracy. mogłabym być utrzymanką bezrobotną mego męża całe życie. ale nie jestem. w sensie bezrobotną nie jestem bo mnie nie stać :/

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziekuje wszystkim za komentarze! Moje serce pulsuje do Was szczera miloscia!
    Gosia, naprawde kazali nam nie przynosic kserowek. Bo to przeciez lamanie praw autorskich. Wiec badzmy dobrzy przez te trzy dni!
    Ula, Ty sie szykuj lepiej bo zaczynam wize zalatwiac!
    Anonimowy, moj roz to nr 15 rose eclat, ale nie jestem przekonana, zaraz bede testowac!
    Bzu

    OdpowiedzUsuń
  15. kakao leczy smutki... moje przynajmniej... pozdrawiam marcowo

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam Twoje bloga, połykam go w całości :3 A jaka firma kakao? :) Przepyszne pancakes, pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń
  17. ja też dziś róż schwyciłam w cenie promocyjnej, o radości:) test na poliku przeprowadziła żwawa hostessa i jej zaufałam. liczę, że trafiła z odcieniem.

    OdpowiedzUsuń
  18. O! Jak słodko jest Cię czytać! Jak słodko jest wiedzieć, że nie tylko mnie irytują, denerwują, zastanawiają pewne kwestie. Wiesz... no już mam ten tytuł, tę pracę i tę jogę - u mnie to konkretnie kurs tańca (i dodatkowy kurs angielskiego nawet!)i zawsze, zawsze są na mej drodze sprawy typu: gnuśność chwilowa, starsze panie w pracy, które są lepsze i mądrzejsze i nie kryją swej niechęci, bo przecież za młoda jestem i zbyt dużo robię, jak na ten wiek. Więc nie pozostaje nic innego jak jak być zadowolonym z tego, że ma się "męża", znajomych, swoje marzenia o Paryżu, bo zawsze będziemy spotykać zepsute kible, złe Panie i chwilowe niedyspozycje kulinarno-egzystencjalne. Ogólnie miało być, ze głowa do góry wszytko się spełni i życie jest ok. ufff...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Myślałam, że te podziękowania z kuli tego, że się z nami rozstajesz na dobre. Chwała ci, że nie.
    Kurwa, to doprawdy niesamowite, że można być tak do siebie podobnym. Wiem, że wiele fanek ci to powtarza, ale ja jestem tą jedyną i prawdziwą. Na zawsze ja.
    Właśnie wypiłam w samotności pół butelki przeterminowanego Amolu. To wiele wyjaśnia.

    OdpowiedzUsuń
  20. yummy, I feel like having breakfast again ahah
    xx

    GIVEAWAY (as seen on Vogue.it) at Illustrated-Moodboard

    OdpowiedzUsuń
  21. ech te Twoje zdjecia jedzenia:) mniammm

    OdpowiedzUsuń
  22. Bzie, mój jednoślad mi wyszedł niecałe czystufki z dostawą do domu, guglałam przez chwilę czy tu gdzieś nie ma właśnie jakiegoś takiego rowerowego secondhandu czy czegoś takiego, ale nie znalazłam i nikt z podpytywanych nie umiał polecić nic poza dekatlonem czy innym oszą, więc stanęło na tfu tfu allegro :)
    Niepłacenie za praktyki to niestety w warszawskich agencjach standard. Wiesz, to przecież taaaki przywilej, że możesz sobie ich wpisać w si-wi ;)
    Kiedy teraz będziesz w Stolicy ;>

    OdpowiedzUsuń
  23. Oj, jak miło poczytać te wartką narrację przy porannej kawie :)))

    I miło zobaczyć bananowe muffiny, które zalegają na mojej stronie już ponad tydzień.

    I jak fajnie popatrzeć na total food-porn (zwłaszcza pankejki z ześlizgującym się masłem, które trudno uchwycić).

    Miłego!

    OdpowiedzUsuń
  24. o jak mi wstyd że tak długo do Ciebie nie zaglądałam... :P od razu humor poprawiony ;)
    o dużo ten róż przecenili? i jak kolor? :)

    OdpowiedzUsuń