piątek, 4 czerwca 2010

Borzeeee naprawde czas zacząć sie uczyć... nie czas zrobić kolejną kawę uprzednio myjąc ekspres przez 15 minut do bardzo czysta, nie przejrzeć cały, CAŁY internet, nie gapić sie w okna wieżowca z naprzeciwka szukając w nich różnych śmiesznostek typu pani w staniku dłubie w nosie. To straszne :(

Wczoraj był taki miły dzień. Serowe placuszki nigellowe śniadaniowe z truskawkami zmaltretowanymi z balsamico. Świeciło prawdziwe słońce, poszliśmy na słodki spacer w szorciętach, obrażony pan w jedynym czynnym spożywczym sprzedał nam rożka z rozmoczonym waflem. Zmęczyłam się, spociłam, wynarzekałam że jak to, znowu lato, chce zime bo zimą sie człowiek nie męczy (co ja tam wiem). Moje nowe okulary sprawiają że świat jest dużo ładniejszy i kolorowszy, dlatego głupio mi je zdejmować. Zawsze zawód. Potem trafiliśmy do niejakiego Jeszburgera, zachęceni miekkimi krzesłami. Lodowaty spritzer (moja dziecięcość pierwszy raz zetknęła się z tymże, bo nie było różowego wina. toto też dobre.), a później burger z łososiem, a u Marcela piwsko i BBQ z prawdziwą normalnie smażoną czy grillowaną zmieloną wołu częścią, aż nie mogłam wyjść z podziwu, ja, naiwnie wierząca w mcdonalda. Do którego czuje teraz wieczne obrzydzenie, bo już wiem, że tam nie ma mięsa w hmbgach oraz smaku w niczym. A potem zaczęło lać co w połączeniu z szumieniem w głowie ukołysało mnie. Białe świeeżo uprane tenisówki mają szarobrudne czubki, od skakania przez kałuże w drodze do domu. A potem, żeby uniknąć nauki, zrobiłam cinnamon buns, ktore są tak brzydkie, że aż mi wstyd i nie zrpobiłam im zdjęcia. Poza tym urosły jak popieprzone, zlepiając się w jedną wielką drożdżową rzeczywistość. A potem obejrzeliśmy wreszcie Marie Antoninę, która mnie przecałkowicie urzekła, zwłaszcza scenami sielsko-wiejskimi, ilością szampana i ślicznego jedzenia.





A dziś już po staremu, deszczowo szaro i dźwięki z pobliskiej budowy spa budzą człeka od samiuśkiego rana. Dwie tłuste i słodkie drożdżówy niejako ratują nastrój. Czas jeszcze na jajecznicę ze szczypiórem, smażoną nową metodą - najpierw białka szuruburu, jak się zetną, przebijam żółtka. Żółtka oblepiają wszystko nie stając sie przy tym zbitym klocem. Gdy wyjdę do okultysty (okuliiisty przecież) za jakies 3 godziny, niebo będzie białe i będzie mnie razić.

Brawo kasia, jest pierwsza, a Ty nie zrobiłaś nic co przybliżyłoby Cię do zdania sesji. Walnełaś note. Świat jest zbawiony. A teraz pójdziesz sie zająć tą jajecznicą, bo nie byłabyś sobą. Ręce opadają.

13 komentarzy:

  1. Ja też kocham Marię Antoninę - tę Coppolową wersję. Napatrzeć się nie mogę na te cudowności tam. A widziałaś różowe conversy w tle? ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. aa może i one błekitne były - maj mistejk :D

    OdpowiedzUsuń
  3. co roku w Boze Cialo popoludniu pada deszcz w Lublinie, widze ze tradycji stalo sie zadosc;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha ha, znam to :) Zawsze najczysciej miałam przed sesją!

    ~Świetne to foto z różowymi okularami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo tak! Maria Antonina! Miłość miłość miłość! Ja już nie sprzątam, co by nie nie marnować czasu, kawę robię ale i tak ciągle zasypiam. To masakra! Jeśli jeszcze raz zasnę to składam podanie o przedłużenie sesji z powodu niemocy. Oto mój plan!

    OdpowiedzUsuń
  6. I kocham truskawki! Wczoraj mili goście przybyli z sernikiem na zimno z truskawkami otoczonymi(?!) galaretką!

    OdpowiedzUsuń
  7. napiszę tak: lubię okres Twojej sesji, bo wtedy dodajesz więcej notek :D Blog żyje, świat jest zbawiony.

    kuszą mnie serduszkowe foremki do naleśników z DUKA (chyba), ale na razie się wstrzymam ze względu na cenę// rozbój w biały dzień, jak na tak niewielki kawałek silikonu.

    OdpowiedzUsuń
  8. z wielkim uśmiechem przeczytałam Twoją notkę. cudne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  9. a mi się chyba z 3 razy wydawało, że cię widzę :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale radosnie ty piszesz :)
    A pozatym to przejrzalam tylko kilka zdjec w dol.. I MATKO JESTEM GLODNA!!!!!!!!
    ale i tak dziekuje :)

    OdpowiedzUsuń
  11. a przeroznie, raz w autobusie, potem na osiedlu, albo w plazie. jak tylko zobacze loczki i okulary to mi sie wydaje, ze to ty :p

    OdpowiedzUsuń
  12. właśnie trafiłam na Twój blog i jestem wielce ucieszona z tego powodu! poprawił mi humor w ten bardzo deszczowy i szary dzień :)

    Te puchate naleśniki ze zdjęcia robisz sama? Mogłabyś podać przepis... PLISSSS.... :D

    OdpowiedzUsuń