Aktywnosc moja wlasna mnie zadziwia. Próby aparaciane trwają.
Babcine grzybki w occie, co to wszyscy jeden z drugim tak kochają a ja patrzeć nie moge, towarzyszyły naszemu śniadaniu. Pasztetowi, pasztetu z kurcząt któremu smaku bozia nie dała i chlebowi, chlebu razowemu, błyszczącemu aż od sztucznego barwnika o nazwie zapewne razowian czy co.
Mydeło jakieś rasowe, jako prezent urodzinowy od ooopsie, bezowe, a jakże by.
Miąższ rozwija swe fototalenta. Bzu myśli że zapach kapusty od sąsiadów jakby się zintensyfikował, więc pewnie któreś z sąsiadątek stoi przy wizjerze i gapi sie na tę jakże kretyńską scene. I duma z nowej kiecy i warkocza w oku. Duma w oku.
Curry z kurakiem i groszkiem.
Debiutancka tiramisa która wygląda jakby na niej usiadła gruba baba...
Ogląd miszczostw lekko.
<3
Tak sie wysiliłam że aż mi pot perlisty wystąpił na czołość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wysilaj sie perliście na tym blogu częściej, a nie raz na 6 miesięcy.Ładne fotki ktoś ci zrobił, czyżby to ten chłopiec ze zdjęcia ? :>
OdpowiedzUsuńtenże, ale tylko te na których jestem ja, bo to w końcu moja zabawka, kurcze blade! :> a anonimowych uprasza sie o sygnature:)
OdpowiedzUsuńto mydło skojarzyło mi sie z takim mięsem posiadajacym często włosy
OdpowiedzUsuń