Będzie tak:
Wstanę o 11. Wszyscy będą źli, bo zawsze są źli w wigilię rano. W kuchni okna zaparowane, z szybkowara (wiem, oldschool) bucha zapach gotowanej marchwi. Mama z przedziwną konstelacją spinek na głowie zapobiegających opadowi włosów do jedzenia, będzie robić sałatkę i krzyczeć, że nikt nie pomaga. Zaczniemy dumać czy w wigilie jest post, czy to już może odwołane. Bez względu na werdykt, tata zje kanapkę z resztką kiełbachy patrząc przez okno na sikory wyżerające ziarno i kupkające na balkon. Ja będe się snuć po mieszkaniu, dotykając choinki i wyżerając przedziwnie udekorowane dzień wcześniej ciastka sklejone dżemem. Sprawdzę czy aby Nigelli w teve nie ma, albo Jamiego, albo tych dwóch pań które ubierają świat. Mama będzie krzyczeć, że nikt nie pomaga, mimo że nikt nie kroi ogórków tak ładnie jak ona i wszyscy o tym wiedzą. Zapachnie mięsem pieczonym obficie natartym zielem angielskim którego proces tłuczenia w moździeżu zirytuje tate, który wyjdzie na spacer. Znowu nikt nie pomaga. Położę się pod choinką i będę zgadywać co jest w której paczce, potem razem z bratem odegramy coroczne szoł pt. 'jestem prezentem sterowanym pilotem i wydając dziwne dzwięki pójdę gdzie się mnie skieruje'. Pomogę mamie przecież. Zrobi się ciemno i wróci tata odcedzony z irytacji przez zimne powietrze. Włączy płyte Turnaua i Małas-Godlewskiej która wyciska ze mnie niesamowite ilości łez, zwłaszcza w samotności, więc pójdę się kąpać. Wszyscy się uspokoją i wystroją. Zrobią sobie ładne włosy, policzki, wyprasują koszule, wypachnią. Mama zapakuje jedzenie i wyjdziemy. Kto gasi światło, ten czuje, że to już dzisiaj wigilia, DZISIAJ i TERAZ.
Jadąc samochodem będziemy słuchać amerykańskich piosenek świątecznych a ja z bratem będziemy liczyć choinki które widać w oknach. Dzika konkurencja, wyniki zawsze odrobine zafałszowane.
Dziadzio zamaszystym uściskiem i całusem zrujnuje misternie ułożone (tzn wysuszone i wymodlone) loki. Babcia się popłacze podczas opłatkowych życzeń. Zawsze po 10 uszek, barszcz, śledź z ziemniakiem, babranie się w karpiu. Kapustka co roku lepsza. Kompot z suszu co roku tak samo mi niesmakujący. Myślę sobie: boże, i juz po wszystkim! Znowu trzeba czekać rok. Znowu przegapiłam trwanie, chociaż trwała ta chwila wigilijna przecież cały wieczór.
Potem wizyta u drugich dziadków. Uściski. Nic już się nie mieści, tylko racuchy, dużo więcej niż człowiek przypuszczał. Alina dzwoniła. Słuchaj małgosiu to jak jutro robimy. Na choince między bombkami i cukierkami banknocik. Dzieci ziewają bo jednak kuszą te paczki błyszczące pod choinką domową. Dzieci to ja i brat. Jedziemy. Gdy już się na nie patrzy, to nie chce się ich otwierać, bo wtedy już będzie całkiem po wigilii. Rozdanie i bach. Po wigilii. Mozna zacząć jesc ciasta. Można zacząć jesc mięso. Kieliszek szampana, kewin sam w domu i jest cudnie. Co z tego że nie będzie sniegu, nigdy nie ma. Cudnie.
Foty z przebieranej imprezy gwiazdkowej.
Owszem, zdjęcie niekorzystne, gruby i nalany jednorożec degustuje ciasto marchewkowe, ale obrazuje mój związek miłosny zarówno z chłopcem jak i z jedzeniem.
Popej. Na drugim ramieniu była goła wulgarna syrena.
Kawałek człowieka przebranego za torebeczke amfetaminy.
Notka niejako sponsorowana przez firmę Knorr, która zapewne pomoże Wam zorganizować święta ;>
Wesołych świąt dzieci ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ha! myślałam, że tylko ja i moje siostry liczymy choinki :P jak byłyśmy młodsze tata specjalnie dłuższą drogą do domu jechał, żebyśmy więcej mogły sobie ponaliczać :D
OdpowiedzUsuńczy syrena jest twojego autorstwa?:)
prawda, że swięta są piekne :)???
OdpowiedzUsuńja zawsze po rozpakowaniu prezentów mówie "i już po świętach" i tak jakoś szkoda, że już PO :)
mortisz, oczywiście że mojego, robiona w autobusie ;]
OdpowiedzUsuńmagda, a tu wlasnie to czekanie jest chyba najfajniejsze a czlowiek co roku o tym zapomina i czeka:D
Kocham Cię! Pięknie uchwyciłaś klimat Świąt!
OdpowiedzUsuńOj tak. Taka "świąteczna atmosfera" przewala się w Wigilię przez każdy polski dom. :) Tobie również Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńP.S. Ostatnie zdjęcie jest tak cuuuudowne, że mam pytanie... Udostępniłabyś je nam w formie tapety???? PLISSS!!! :D Jako prezent dla Twoich czytelników :)
Kasiu czy znów reflektujesz na kieszonkowy kalendarzyk ode mnie? :) Granatowy tym razem.
OdpowiedzUsuńEwa
droga ewo, tym razem dziękuję, zaopaatrzyłam się przezornie już we wrześniu! :)
OdpowiedzUsuńoj tak oj tak! poproszę! :)
OdpowiedzUsuńe-mail: miscak@wp.pl
merci!!
A szpinak Popcio miał?
OdpowiedzUsuńJa chcę takie kapcie!
OdpowiedzUsuńjak czytam tego posta to mam ochotę wyznać Ci miłość, opisałaś moją typową Wigilię! i to jak! jesteś wspaniała :*
OdpowiedzUsuńGenialne! Jesteś genialna! Aż wstyd się przyznać, ale aż łza się w oku ukręciła.
OdpowiedzUsuń