sobota, 19 października 2013

Cześć soboto.
O siódmej rano już wcale mi się nie chce spać. Chce mi się wrzeszczeć na mój mózg korporobota. Wyglądam za okno a tam mgła. Okres mówienia 'tak' jest już co prawda u swego schyłku (więc jak ktoś coś ode mnie chce to teraz), ale mgła to estetyczna potęga warta wygrzebania się z wyra. Więc wsiadam na rower z aparatem w torbie i pierwszy raz w tym sezonie odmrażam sobie palce. Na Grochowie śpią jeszcze nawet psy, a wszyscy ludzie mają nosy w szalikach i już od rana niewiedzieć czemu jakby wkurwieni. Każda płytka chodnikowa jest krzywa albo popękana. Liście wszędzie, papierki po kebabach. Nie wiem gdzie jadę, bo jadę w chmurze. Za ostatni pieniążek kupuję na targu chleb i gruszki: pan sprzedający chleb po raz czwarty opowiada mi o swoim piecu; pani sprzedająca gruszki obraża się na mnie, bo jestem z rowerem. Wygrzebuję dodatkowy ostatni pieniążek i ledwo mogę unieść torbę, bo te wszystkie pomidory śliwki orzechy buraki dynie takie piękne i ćpam je i chce wszystko. Wreszcie wstaje słońce.

Co ma w sobie takiego sobota, że mnie dławi z radości... Jasność, powolność, pościel, gazeta. Albo rak mózgu który strzela serotoniną na prawo i lewo z rzadka, lecz bez opamiętania.

W domu jest biało i pusto i wszystkie naczynia stoją brudne, bo ilość mojego wolnego czasu dni robocze to jest jakiś żart. Pusto. Moc. Czasem tylko przydałby się ktoś do odkręcenia butelki, do zalania herbatki, ewentualnie utkania kołdry w stópkach. Ale mogę sobie kwękać kiedy chcę i na podłodze leżą tylko moje okruchy. I mogę wgapiać się rozpaczliwie w swój tłuszcz i debatować ze swoim ego czy już jestem bardzo gruba czy jeszcze tylko trochę. Moja pierwsza zupełnie samotna jesień. Jak dotąd jest nieźle, bo mam na podwórku fajne koleżanki (i wyjątkowo zero kolegów), ale jeszcze nie zaczął padać deszcz. Jak zacznie, to uwierze, że skończyło się lato. Bo póki co mam jeszcze jakieś resztki szaleństwa i porywy serca i gęsiej skórki.

A gęsia skórka to najlepsze co się może człowiekowi przytrafić. Zawsze gdy się pojawia, nie umiem słowami wyrazić tego, co czuję, a słów znam dużo. Spacery mostem w tę i z powrotem, ciemną nocą albo z powolnym wschodem słońca za plecami. Mosty mają coś takiego w sobie. Tatar za osiem złotych w najgorętszy dzień lata, popity orzechówką i zagryziony własną pięścią. Deszczowy plac Zbawiciela o siódmej rano (pogoda wyraża uczucia podmiotu lirycznego). Albo taki moment berliński, gdy pociąg tuż przed Bulowstrasse bierze ostry zakręt nad ziemią i coś wciska Cię w fotel i odchylasz głowę i nie dajesz rady powstrzymać uśmiechu, ale patrzysz, bo za oknem na chwilę ukazuje się panorama Berlina z wieżą telewizyjną w tle i na nikim wokół Ciebie nie robi to wrażenia! A jeśli jeszcze leci w słuchawkach odpowiednia piosenka... Rajtuzy w strzępach. To mój berliński tip, dla ludzi którzy pogardzają zwiedzaniem Brandenburger Tor (nie umiem tego wymówić mimo długich ćwiczeń dykcyjnych z Ulą Celebrytką!).

No i niby mamy jesień ale nadal wszystko jest gwałtowne i we wszystko rzucam się z głową. Ciekawe od czego w ten sposób uciekam. A co jest najgorsze? Że znów nie wiem, kim chcę być jak dorosnę.
Drży mi broda trochę.
''Of course there're million things that I'm afraid of but I'm not scared of this.' Jak się położę na plecach na wodzie to też gdzieś dopłynę, no nie? No tak.

Strasznie się zmęczyłam. Nie umiem pisać. Nic innego nie umiem. Jeść umiem. Niech ktoś ze mną porozmawia. Znajdzie mi nową pracę i hobby, żebym była ciekawą osobą w towarzystwie. Albo w sumie i tak mi nie zależy. Zamierzam przeżyć życie pod kołdrą, pod dwiema kołdrami.  Jedną ułożę sobie na kształt człowieka. Muszę czymś wypełnić ręce. Czas spać. Dobranoc soboto.


(berlińskie, bo Berlin najlepszym miastem tego roku)


23 komentarze:

  1. Zamierzam spędzić z Tobą jesień.
    Pisz, proszę. Publikuj chętnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pisz, pisz, za mało tu Ciebie, a Twoje tweety codziennie wywołują uśmiech.

      Usuń
    2. Pisz pisz :) ja też czekam i sprawdzam tweety ;) a w okresach większej desperacji czytam blog od nowa :P Też nie wiem kim chce byc jak dorosnę a dorosnąć powinnam już dawno temu ale jak czytam twoje posty to odnajduję w nich swoje myśli i pocieszam się że niektórzy po prostu tak już mają.

      Usuń
    3. ja też przeczytałam całość bloga już kilka razy:)

      Usuń
  2. mam gęsią skórkę. i łzy w oczach.
    ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze, za dużo chyba czasu spędziłaś ostatnio z Ulą. Każdemu chyba brzydnie nieco jego życie, jak je z jej życiem porówna.
    A po drugie, pokaż sadło to uwierzę, że jej masz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się właśnie obawiam, że na plecach za daleko nie dopłynę, jakiś wieloryb mnie przetrąci, na przykład.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pewna, że się dowiesz kim chcesz być, a póki co możesz próbować i odkrywać, a to wcale nie takie złe. I również apeluję o częstsze dodawanie postów i pisanie, tak bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  6. To uczucie, kiedy codziennie wchodzisz na tę stronę i nagle coś się pojawia. Rak mózgu, bez dwóch zdań.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz częściej! :) Kiedyś miałam jedno hobby, nic innego nie uznawałam i miałam jedną jedyną wizję życia z tego hobby. Wszystkie plany się po kolei posypały, a ile cudownych rzeczy odkryłam dzięki temu! Dziś nie wiem co chcę robić w życiu, ale mam mnóstwo pięknych wspomnień, nowych pasji, nowej fascynującej wiedzy. Może z czasem 'zdecydowanie się' samo przyjdzie. :) Próbowanie i odkrywanie jest super. Zwłaszcza w podróży, w rozmowach z innymi ludźmi. Najciekawiej jest wsłuchać się w innych, w ich pasje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tego co zrozumiałam jeszcze niedawno zachwycona byłaś pracą. Coś się zmieniło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. biorąc pod uwagę częstotliwość pojawiania się notek, to to niedawno to było jakieś 8-10 miesięcy temu... nie no, różnie jest, a zachwyty skonstruowane są z różnych czynników. ludzkich, zadaniowych i ogolnie sytuacyjnych. teraz sie wszystkie pokonczyły, no i to taka branża, że za długo w jednym miejscu się nie siedzi.

      Usuń
  9. Eh rozumiem w 100% - znajdujesz pracę o której marzyłaś a po 2 miesiąc wstajesz rano z przeciągłym "kuuuuuuuuuuurwa" na ustach ;]

    OdpowiedzUsuń
  10. lubisz psy? bo zdecydowanie potrzebny ci pies. albo chociaż papuga, szczurek (może nie koniecznie kot). jak masz już dość, nie masz czym zająć głowy, rączek, bierzesz takiego delikwenta na słoneczny, zdjęciowy spacerek. albo mglisty, szkoleniowy. parówki w w kieszeń, piłka w dłoń, siad, waruj, siad, waruj, turlaj się. papuga albo szczurek, a kot nie koniecznie, znów z powodu szkolenia.
    powiesz, że nie masz czasu ani sił na zwierzaka. nie wierzę. dla chcącego nic trudnego, zawsze możesz wziąć mopsika co przez samotne 10 h sam w domu sobie śpi, a spełnia się kiedy wrócisz do niego. papuga może siedzieć sama nawet parę dni :)

    OdpowiedzUsuń
  11. fajnie, że napisałaś. Pozdrowienia!
    Olga

    OdpowiedzUsuń
  12. Bzu jeśli jeszcze nie znalazłaś Milki z oreo to jest niedaleko Twojej pracy.
    Ul. Cybernetyki w Top Markecie, o tu:
    http://i42.tinypic.com/25qzrj5.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche creepy! Anonimowy pisze Ci, ze kolo Twojej pracy jest sklep (...). Stalking much?

      Usuń
    2. Creepy to by było, gdybym zaniosła jej tą czekoladę.
      Info o pracy często tu padało, a tak się składa, że ja pracuję z Bzu w jednym budynku.
      Skoro znajduję coś czego szukała obok to się dzielę tą informacją. Zwykła życzliwość.
      A piszę tu różnie, w zależności czy chce mi się logować czy nie. IP kompa jest jedno.
      Może nie popadaj w paranoję.

      Usuń
    3. dzieki anonimie! zjadlam juz dwie i boje sie więcej, więc lepiej ze jest slabo dostepna...
      kaju, paranoja niewskazana ;P

      Usuń
  13. Zarwałam kilka nocek i przebrnęłam przez wszystkie notatki. Wszystkie cudowne. Czuję się teraz jak po skończonym serialu.

    OdpowiedzUsuń