sobota, 28 maja 2011

Witam Was nowi. Nowi którzy przyszli od Uli celebrytki. Nowi którzy nabili mi rekordową ilość komentarzy. Nowi którzy widzieli super duper filmiczek z moim słowotokiem. Nowi którzy mnie nienawidzą. Witajcie!

Dnia trzeciego z rana pełna obaw o swe życie, bez mapy (bez komentarza), z pakunkiem śniadaniowym od Uli, ze stopami odzianymi w kolory stoiska z lodami kręconymi prosto z maszyny produkcji P.P.H. "Sopel" wyruszyłam w kierunku Penn Station, która była w remoncie, jak wszystko co chciałam zobaczyć. Zapociłam się z nerwów już w metrze, kiedy to pojechało nie tam gdzie ja zaplanowałam że pojedzie. Widziałam swojego pierwszego nowojorskiego szczurka, który milutko poruszał na mnie wąsikami gdy szłam korytarzem. Przesiałam truchcikiem cały kwadrat mapy aż w końcu znalazłam autobusowe miejsce. Wokół mnie ludzie biegli z kawą (rodzą się z tym darem? ja biegłam raz a kawa wybiegła z kubka:(), stara szalona osoba o czarnej skórze wrzeszczała że wszyscy jesteśmy zwierzętami. Lodowaty wiatr przewiewał moje krótkie gatki. W końcu autobus nadjechał. Obiecane wifi nie działało, lecz nie była to tragedia. Były to cztery godziny spokoju, pierwszy raz od kilku dni! Każda kępa drzew wyglądała zupełnie inaczej niż kępy drzew które dotąd poznałam. Każdy domeczek po drodze, cmentarz. Wszystko jak z filmu.

Waszyngton przywitał mnie lodowatym wiatrem a ja przywitałam Waszyngton wkurwem. Ulice nie miały numerów, tylko litery. Wszędzie było daleko. Nie dało się wypożyczyć roweru. Znów przerwa na lodowaty wicher. Zgubienie się razy milion. Aż wreszcie nagle spłynął na mnie spokój. Mapa znalazła się w jakimś miłym hosteliku. Zjadłam najlepszy na świecie frozen yoghurt. Zdarłam stopy do mięsa łażąc łażąc łażąc. Przestrzeń, czystość i normalność.

No a w remoncie były: poletko przed białym domem, oraz jeziorko przed pomnikiem groźnego Lincolna. Całe były: wzruszający nawet taką skałe jak ja pomnik upamiętniający II wojne światową. Amerykanie mają talent do rycia ckliwości w kamieniu! Washington monument, którego dotknęłam z niedowierzaniem, że oto ja tu jestem, gdzie ktoś ważny kiedyś coś zrobił. Coś upamiętnił. Niesamowicie jest być w pępku pępków świata. Leżałam na trawie wolnej od psich gówien i wpatrywałam się w samoloty które kursowały raz za razem. W niebo takie jak wszędzie, a inne. Kapitol, do którego ledwo się dokuśtykałam, po drodze zaczepiona przez ekipe filmową i kogoś bardzo podobnego do michaela moora pytającego mnie czy chciałabym wypowiedzieć się do kamery na jakiś tam temat. Serio? Zostałam też potrącona przez niezliczonych uczestników wycieczek szkolnych, małych grubasków obżerających się lodami i złotowłosych bialozębych chłopców ciągnących za warkocze opalone dziewczęta. Biedni umęczeni uczniowie zaciągnięci siłą do Waszyngtonu. To jak wycieczka szkolna do Wolbromia. Pozdrawiam wszystkich wolbromian. Powrotny autobus uraczył mnie wifi, lodowatą klimatyzacją i niemożnością zjedzenia kanapki ze śmierdzącym serem, bo wokół było pełno ludzi. I tu zaczął się najsmutniejszy moment.



Kto ogląda Mad men, ten od teraz także wie, że chrupki Utz naprawde istnieją! Tak jak te wszystkie żydowskie domy handlowe i inne cuda.




Instytucja frozen yoghurt powinna rozprzestrzenic sie na cały świat. To typowe dla amerykanów łączenie wszystkiego co słodkie i bezwartościowe, no plus całoroczne owocki. Lody jogurtowe o roznych smakach sryt sryt do kubełka, na to łopatka tego i owego (tu truskawki, borówki, kruszone wafelki duńskie, minimarshmallows, orzechy macadamia i kolorowa posypka), całość na wage i za kilka dolarów moja najulubieńsza RÓŻNORODNOŚĆ <3



Plany były takie, że jeżdże na rowerze i wszystko jest super. Rzeczywistość wytrąciła mi rower z rąk, więc zapisałam jak mam iść, żeby dojść. Now you know.

Dziadku, dziadku poczytaj nam bajke!


Głód i lodowatość.
Wysiadłam oczywiście nie tam gdzie miałam, bo WIADOMO. REMONT. Z Ulą nijak nie mogłam się skontaktować, bo ipod neta wszędzie nie złapie, a złotówkę na smsa wydać to dużo. Poszłam pod madison square garden i trzęsłam się i chciało mi się płakać, a jednocześnie ta obcość i anonimowość głaskała mnie swoją dobrą rączką. Gdy przyszła ula wspiełam się na nią jak mała małpka i pobiegłyśmy ochoczo zjeść japońską zupę ramen. I to było niebo. A potem tunę który jakoś tam się w tej ichniej terminologii nazywał. I to była moja pierwsza surowa ryba w życiu i drugie niebo tego wieczoru.



Spałam jak durna, nieświadoma tego, co czeka mnie na śniadanie. A czekał mnie... bajgiel z kremowym serkiem, łososiem i czerwoną cebulą. Do tego awokado skropione sokiem z limonki. Czy muszę mówić więcej? Proste jedzenie to sens mojego życia.
Piątek spędziłam w dzielnicy finansowej, nostalgicznie spogladając na Miejsce Po WTC, które jest wielkim placem budowy, okoliczne budynki które Tamtego Dnia Oberwały, pierdyliardy turystów w sportowych sandałach z dzikim pędem w oczach tłoczące się w century21. Wąziutka wall street. Śmierdzące miejsce po targu rybnym. Życie pulsujące. Tego mi brak.

OJEZU, wiem że ostrość nie całej bułce:/



Rower nie hipsterski, ale wiadomo o co chodzi.


Wybrałam się też jako rasowa turystka zobaczyć statuę przez brudną szybę promu. Niebo było dokładnie w tym samym burym kolorze co woda, co statua, co statek i co każdziutki drapacz na horyzoncie. Żadne tam fajerwery. Życie. Odrapana kula spod WTC w Battery Parku. Muffin z malinami i jablko w płynie. W żyłach to życie, które teraz taki bełkot ze mnie wyciska. Nie do opisania. Co było wieczorem, mój aparat nie pamięta. Za to aparat Uli pamięta, że wtedy czekałyśmy dwie godziny żeby zjeść w meatball shop. Miękka slodkawa bułka, klopsiki z wołowiny, niesamowity sos pomidorowy i mozarella. Plus sałatka z rukoli i jabłka. To jeden z tych smaków które będę pamiętać na łożu śmierci i charczeć: dajcie, ah dajcie mi klopsiki!




Weekend opisała Ula. Żarcie żarcie żarcie! W sobotę rano brooklyn, wizyta w Eat, koszmarne polskie okna z papierowym wyblakłym papieżem i niezliczonymi flagami. Wielki secondhand w którym kupiłam pierścień mocy. Sklepy z płytami i książkami. Leniwość. A potem najlepsze tacos mojego życia, mimo że z podłej sieciówki. I placek z jabłkiem i cheddarem.
Co było wieczorem, nie pamiętam. Może chodziłyśmy jasną nocą noga za nogą, ja w cudzym śnie. Może to wtedy spotkałyśmy szalonego pana który mówił do siebie i chciał wiedzieć czy skoro mówimy po polsku to tańczymy polkę. Nie, ale coś tańczymy. Mam nadzieję że niedługo zobaczycie, jak Uli nie trafi szlag przez was, hejterzy!



Moja interpretacja drzewka wyrastającego z rury ;)a tu ulowa.







Niedzielny poranek na pchlim targu. Potem sklep fotograficzny pełen Eliaszy i Jonatanów, gdzie rozdawali darmowe prosze ja was precle i napoje. Luks. Wypełniłyśmy kieszenie materiałami światłoczułymi i pobiegłyśmy dalej. Na manicure na upper east side. Na koncert do Lincoln Center. Żeby gęsia skóra zabiła mnie i moją emocjonalną duszyczkę. Do west willage. A wieczorem poczyniłyśmy nasze pierwsze barmanowe tete a tete. Ciekawe czy jeszcze kiedykolwiek złapię nić porozumienia z jakimkolwiek barmanem świata. No raczej nie tu gdzie jestem. Jak już wspominał koszałek opałek archiwista, zostałyśmy obdarzone darmowymi margharitami ze względu na żałość jaką stanowiłyśmy, nie mogąc wydać na nie 18 dolarów. W naszych żołądkach spoczęły nieziemskie kukurydze: grillowane, posmarowane śmietaną? i serem, posypane papryką.

Och.
Każda nocna minuta była warta tyle, co dwie dzienne. Stukot obcasów, inspirująco ładni ludzie, wszędzie pełno wszystkiego. Wszyscy mogą wszystko. Mają na to pieniądze i ochotę. Mokre ulice i taksówki. Tuż obok jakieś gwiazdeczki świata kina muzyki i literatury. No bo gdzie jak nie tu? Gdzie? Nie znam ich twarzy ale wiem że tam są. Nadal tam są.

Tam. Chcetam. Tu nastąpi moje zgnuśnienie a następnie zgon z nudów. Smutek i żal. Praca magisterska.

Aha 1, u mnie coś jest nie tak z fotami. Są ucięte. Są jakieś wielkie. Jeśli komuś też ucina, niech da znać. Ah kurda;/
Aha 2, tu mnie możecie zapytać o te wszystkie cudactwa typu okulary, sukienki, włosy, które Was frapowały u Uli a na które Ula nie znała odpowiedzi. Serdeczne pozdrowienia, moi milusińscy pupile.
Aha 3, dla spragnionych link do filmiczka.

58 komentarzy:

  1. Aż westchnęłam z zazdrości i żałości, bo zazdroszczę bardzo. No może nie zazdroszczę tylko tego zagubienia w Waszyngtonie, ale i tak. Zazdroszczę i już.
    Mi się nic nie ucina i jest idealnie. Jest za idealnie, droga Bzu. Tam jest 'zacudownie'. Po prostu.

    W miarę miłej jak na polskie warunki, niedzieli.
    Pozdrawia milusiński pupil! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. to ja zatem pytam o wlosy kolejny raz - coz z nimi czynisz? moje wieczne siano :( no i czemus chuda?

    OdpowiedzUsuń
  3. koszałek opałek archiwista :) uwielbiam cię bzu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wirtuozeria pisarska. Pozdrawiam. "gekon"

    OdpowiedzUsuń
  5. sheep, z włosem robie wiele rzeczy a zarazem nic konkretnego. do fryzjera chodze co pół roku, ale zawsze do tego samego mądrego. dużo nawilżam, wogole nie czesze (chociaż nie wiem czy to dobrze), obciążam je jak sie da, ale tylko dolną połowe. jak chce żeby ładne to je tego dnia myje, mimo że nie przetłuszczają się przez tydzień. po myciu odżywka do spłukiwania, potem odżywka w psiku albo (obecnie) olejek arganowy firmy organics, na to krem do loków (dobrze działa na mnie nivea taka w kolorze cipkowym, ale czasem włosy sie przyzwyczajają i wtedy na przykład przez dwa tygodnie są ładne tylko po piance), najlepiej niech same schną, wtedy skręcam w rulon albo w precla, podatne są, to i bez spinek gumek tak trwają przez chwile. jak susze, to tylko z głową do dołu i przenosząc te nad czołem na drugą stronę, żeby było SUPER SEKSI. jak wyschną to rozcieram w palcach wosk i wgniatam we włos. ogólnie wszystko co tłuste dobrze im robi. tera przymmierzam się do oliwy z oliwek, ale mam problemy logistyczne...

    OdpowiedzUsuń
  6. ach... , cudowna Bzu!! zdradź proszę jakich Ty się książek naczytała, że masz taki styl wypowiedzi?? aż chce się czytać, czytać czytać - tylko szkoda, że posty tak rzadko - ale za to warto czekać;)
    Pzdr Madzia

    OdpowiedzUsuń
  7. cóż to za książke czytałaś w autobusie?
    i ja chcę taki jogurt! :((
    ah i czy jest szansa zobaczyć jeszcze ten cudowny filmik?:) jesli tak, to gdzie?:>

    OdpowiedzUsuń
  8. oboooze... coz, czymze nawilzasz zatem? ja robie wiekszosc z tego co mowisz, procz suszenia, bo jako biedota emigracyjna nie mam suszarki. poza tym leniwa jestem. z kosmetykow wiele tanszych i drozszych do kreconych/nawilzajacych/farbowanych (bo mowili, ze dobrze robi) a wlosie wciaz jakies z dupy. fakt, ze ladne sa po myciu chwile.. ale niedaj bog wyjde na wiatr! albo w wilgoc lekka (mieszkam w uk, hello, wilgoc..) to najwierzchniejsza czesc mej glowy wyglada jak nowiutko moherowy sweter, z klaczkami malymi, fuj. jestem w desperacji ;( kiedys probowalam nafty (niczym viola villas, ale cos nie poszlo i byly tluste i smierdzialy..)

    OdpowiedzUsuń
  9. obecnie nawilżam przy każdym myciu odżywką syoss, a za chwile bede jakąś joanny taniuchną, do tego co tydzień mniej więcej maseczkę syoss. kiedys probowałam slawną henne wax ale to gówienko tylko nadawało smrodu a zero dobra. do tego na umyte gliss kur oil nutritive i potem wosk taft. tyle.

    OdpowiedzUsuń
  10. a jaką książkę czytałaś?

    OdpowiedzUsuń
  11. To ja sie pytam, czemu panienka nie wyjedzie?zjezdzam do ojczyzny niebawem, moze sie jakos uwidzimy?

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę oszczędzać, żeby wystarczyło na więcej postów, bo co my potem zrobimy jak się skończy?

    OdpowiedzUsuń
  13. przeczytałam i zabrakło mi slow z wrażenia nad całokształtem... zresztą wiele (wszystko?) zostało już napisane przez wspolkomentujace;)

    OdpowiedzUsuń
  14. zgadzam się w stu procentach, ja co jakiś czas czytam całego bloga na nowo i zawsze jestem po tym uradowana i podniesiona na duchu:) Bzu jest SUPER!

    OdpowiedzUsuń
  15. to ja mam pytanie odnośnie Twoich cudownych ray banów. gdzie je zakupiłaś i ile kosztowały? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. anonimowy, wygrałam w jakimś konkursie na którymś z blogów szafiarskich bon 100$ do shopbop. a że tam jakiekolwiek szmatki czy torby lux zaczynają się od trzy razy takich sum, to postawiłam na rajbany. w sumie kosztowały mnie więc 60zł, bo 120$-100$ i darmowa przesyłka ;) bardzo sobie chwale, na nosie czuć że to nie plastikowy h&m za dwie dychy.
    gosia, gdybym oszczędzała, to bym się rozwlekała, a wtedy cierpiała jeszcze srożej, gdyż nie nadaje się, serio, do długiego opisywania długich wyjazdów ;) ale postaram sie! jeszcze cały tydzień pobytu!
    gosia.b, za miesiąc wyjeżdżam do wawy na praktyki, i to póki co moj jedyny plan wyjazdowy. jak skoncze studia to pofrune, nie mam jednak tej siły co Ty i ulka zeby sobie wywrocić życie do góry nogami a szkoda!:(
    lady marion i karolinkie, książka to 'nyc - przewodnik niepraktyczny', którą polecam całym sercem i poluje na własny egzemplarz!
    karolinkie, filmik chętnie udostępnie, jeśli pojawi się więcej głosów proszących to w formie linku, jeśli będziesz go chciała tylko Ty, dostaniesz maila;)
    pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  17. jestem głosem proszącym o filimik

    OdpowiedzUsuń
  18. zatem jestem głosem proszącym nr 2:)

    OdpowiedzUsuń
  19. głos proszący nr 3, pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
  20. ja też chcę filmik, ja też!
    a Ty w tym roku kończysz studia?

    OdpowiedzUsuń
  21. K. masz cieszący oko i ucho talent do sklejania słów w zdania...moje palce zazdroszczą....

    OdpowiedzUsuń
  22. wyrażam głęboką zazdrość co do twojego pobytu w NY :(

    OdpowiedzUsuń
  23. Przy jakiej mieszkasz ulicy na Czubach ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. anonimowy 1, studia koncze za rok.
    anonimowy 2, nie powiem, to zbyt intymne :c osiedle błonie, tam gdzie są różne rycerskie nazwy ulic ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. a gdzie do szkoły chodziłaś ( do jakiej podstawówki, gimnazjum)?

    OdpowiedzUsuń
  26. anonimie, nie jestem z Lublina. W ogóle to czuje sie osaczona tymi pytaniami :P

    OdpowiedzUsuń
  27. (mam nadzieję, że to pytanie Cię nie osaczy) Jaką książkę ostatnio czytałaś?(nie chodzi mi o coś ze studiów)

    OdpowiedzUsuń
  28. jonathan safran foer 'strasznie głośno, niesamowicie blisko'

    OdpowiedzUsuń
  29. myślałam, że mam coś wspólnego ze sobą ;(

    OdpowiedzUsuń
  30. Bzu, uwielbiam Twój niesamowicie zołzowy styl pisania! niech się Lublyn ze swoim stritfeszyn schowa przy Twoim i Ulowym stajlu!Czekam z niecierpliwością na kolejną wredną notkę.Chcęumu foty,chcęumy fotyyy.I Prawie zazdroscimy Waszyngtonu ;-)
    pozdr

    OdpowiedzUsuń
  31. Bzu skąd jesteś? rozumiem, że w lublinie tylko studiujesz?

    Pola

    OdpowiedzUsuń
  32. Kocham, kocham Twoje zdjęcia i Twój styl pisania :DD

    OdpowiedzUsuń
  33. Uwielbiam Cię Bzu! Amen:)
    P.S. Filmik jest boski! Padłam ze śmiechu:P

    Karolina N.

    OdpowiedzUsuń
  34. z Twoim głosem i dykcją powinnaś nagrywać dubbingi do kreskowek!

    OdpowiedzUsuń
  35. Pryzynaję się bez bicia, przyszłam od Uli. Jakie zdziwienie, sarkazm, ironia, wkurw i wredota. I że Polska nie fajna, że brudno i śmierdzi. Jakie ma włosy fajne, i koleżanke ma w Ameryce i tam sobie jeździ do niej i nawet naleśniki umie robic. O bosze Aj hejt ju!
    Zostaje na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  36. zdjęcia prze! Jaki to aparat? :D btw, uuuuch, zazdroooszczę jak nie wiem co!

    OdpowiedzUsuń
  37. pierwsze zdjęcie to strona 'przewodnika niepraktycznego' czyż nie? uwielbiam tą książkę i uwielbiam ny <3
    pozdrawiam

    polish girl in america

    OdpowiedzUsuń
  38. Bardziej mi się podoba interpretacja Uli tego hydrantu, ale za to Twoja interpretacja wycieczki do stanów wygrywa.

    OdpowiedzUsuń
  39. Jestem tu od celebrytki Uli - nie ukrywam :) ale strasznie się cieszę na ten język, na ten wkurw pomieszany z piękną polszczyzną i cudownym stylem, na ten dystans, celność, trafność, spostrzegawczość. Będę zaglądać, czytać, zazdrościć - bo czuję się wspaniale rozpieszczana :)) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  40. nie zabijaj ;) To body kojarzy mi się z Tobą, bo wydaje mi się, ze kiedyś pokazywałaś coś podobnego na sobie :)
    _________
    Strasznie mi się podoba filmik Uleczki z Tobą w roli głównej. Zabiłabym za churros w czekoladzie! :)

    OdpowiedzUsuń
  41. ogladalam filmik "jedzeniowy" u Uli i tak sobie pomyślałam - przytyłaś coś po pobycie w USA? :) I jak zdołałaś zjeść tą mega wielką kanapkę z chyba kilogramem mięcha?

    OdpowiedzUsuń
  42. kupilam szampony, bede sie obmywac. do tego uliczni stylisci skrzywdzili me uwlosienie. potrzebowalam taniego podciecia, to fakt, ale nie okaleczenia. slabo. dawaj nowa notke.

    OdpowiedzUsuń
  43. piszesz super,ale Twoje twitty to mało błyskotliwe są;/

    OdpowiedzUsuń
  44. Tweety kasi są genialne i w takim samym stylu jak pisze, więc nie wiem jak może ci się podobać jedno, a drugie nie:/

    OdpowiedzUsuń
  45. zaciekawilo mnie stwierdzenie o wycieczce do Wolbromia? znasz to miasteczko? ;)

    marta

    OdpowiedzUsuń
  46. Przyznaj się Kasiu, skąd wytrzasnęłaś tę boską kapotę marynarską (którą widziałam u Uli na filmiku)?? Genialna!
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  47. Hej. W filmiku u Uli (NYC "Us") w parku masz na sobie spódniczkę w paski i czarną, dopasowaną bluzkę z dość dużym wycięciem na plecach. Możesz zdradzić gdzie takie koszulki można dostać? Już dawno temu sobie taką wymarzyłam i nigdzie nie mogę znaleźć.
    Dzięki,
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  48. Ola, ta bluzka to body firmy monki, w pl ciężko dostać takie, jedną podobną znalazłam kiedys w h&m, inną (białą z długim rekawem) mam z topshopu z sh, jeszcze jedną też z sh. Ciężka sprawa!
    Magda, marynarska kapota jest z zary i należy do uli ;( próbowalam ją nakłonić żeby mi sprzedała, bo jest spelnieniem moich snów i dopełnieniem marynarskich zestawów ;)
    Marta, chyba przejezdzalam kiedys przez Wolbrom, ale ta nazwa...jest tak smakowita!:D
    anonimowy, nie przytyłam przez okres pobytu bo wcale tak dużo nie jadłam jak by sie mogło wydawać :P wiekszosc czasu spędzałam sama iwtedy żal mi było czasu i pieniędzy na przypadkowe przekąski;) a kanapke z mięchem zjadlam do połowy, pokonała mnie, mimo że marzyłam o niej przez pół pobytu ;>

    OdpowiedzUsuń
  49. To orzechy pecan, nie macadamia, chyba że macadamia nie widać ;)

    OdpowiedzUsuń
  50. zjadłam dziś na obiad pancakes z przepisu na Twoim blogu, z bananem i brzoskwiniami... o cudowne przejedzenie! :)

    OdpowiedzUsuń
  51. Ola, ja taką bluzkę znalazłam w Mango: http://shop.mango.com/ficha.faces?id=43208102&state=she_060_IN

    OdpowiedzUsuń
  52. Bzu, odezwij się wreszcie! Prosimy o nowy post :).

    Też Kasia :)

    OdpowiedzUsuń
  53. a Ty masz głos jak z jakiegoś filmu albo bajki, taki medialny, do dubbingu :D no i te skórzane kurtki z rękawami od talii żeby powietrze krążyło, no uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  54. odkopałam ten post i pragnę zapytać cię droga bzowa czy warto było jechac do waszyngtonu? czy wolałabyś jednak spędzić ten jeden dzień więcej w nyc? :)

    OdpowiedzUsuń