Jestem przeziębiona. Od poniedziałku do wczoraj miałam przeziębioną lewą stronę ciała, a od dzisiaj przeziębiona jest prawa. Prawa dziurka w nosie udaje że jej nie ma i bezwstydnie ignoruje acatar fast który smakuje jak coś wyciśniętego z sosny. Ponadto, ktoś zaorał mi gardło. Radełkiem powycinał piękne ludowe wzory których nie widać w lustrze, gdy człowiek wypnie migdalki, ale które czuć gdy budzi się wzdycha i przełyka ślinę, warunki konieczne by jakkolwiek zacząć dzień. Co za ohyda i paskuda, każdemu przeziębieniu powinna towarzyszyć jakaś krwawiąca wysypka, bo w autobusie nie widać CZUCIA SIĘ ŹLE. A po staruszkach widać starość, i to one mają prawo siedzieć a ja mam prawo wisieć na uchwycie i kulić łopatki żeby dreszcze powstrzymać i nos chować w zielony szalik żeby charczący dziad nie nacharczał mi do nosa ani w gardłowe wzorki jakimś swoim starczym wirionem. A ten charczy i charczy a ja wisze i wisze. Cały autobus rzęzi i siąka i smarka. Powietrze gęste od cząstek które były w cudzych ustach płucach nosach i bóg raczy wiedzieć gdzie jeszcze. Ale nie moge jechac rowerem, bo rower mi to zrobił. Rower jest piękny i brzydki zarazem, biało fioletowy. Ma białe boki opon, biały dzwonek, białe siodełko, białą owijkę na kierownicy, białą osłonę na łańcuch nieco połamaną i będzie miał biały koszyk, w który wplotę kwiatki skazane na kradzież. Ma fioletową ramę która spódnicy nie straszna. I wbrew pozorom jest dla dorosłych. Jadąc radośnie na uczelnię w dzień poniedziałkowy, zdjęłam futrzaną czapę i wiatr momentalnie przywiał wirion, zasadził i poleciał dalej. No i jestem tu gdzie jestem i tym czym jestem czyli wielkim ząbem czosnku połówką cytryny herbatą mlekiem i miodem w prześlicznych trędi owędi koralach z aspiryny. Żałość.
Ogłaszam też wielki konkurs na temat mojej pracy magisterskiej. Obszar zagadnień: psychologia pracy/reklama/pr/hr/chujwi. Nie chce pisać. Ale i chce napisać dzieło. Moda na entuzjazm magisterski dawno przeminęła. Ale kto wymyśli coś super, dostanie największą czekoladę jaką znajdę w sklepie. Dostanie swoją figurkę naturalnych rozmiarów, czekoladową. Pleh.
Paryż dorzucę jak zapanuje jeszcze większa sromota.
Jedzmy i tyjmy od tego wszyscy.
Cinnamon rolls. Kardamon jest idiotycznie drogi:/
Sałatka roku. Jak można się domyślić, burak gruszka orzech feta. Orzech to potęga, dochodzę do wniosku.
Opadnięte ręce. Pogodo, zostań taka do wiosny. Łydki, schudnijcie. Koronkowa kiecko, trwaj.
Czy ktoś na tym świecie prócz mnie zna zjawisko zimnego katarowego gardła? Gdy krople śluzówkę w nosie poluzują tak bardzo, że każdy oddech owiewa owo gardło? Dokuczliwe.
Dozo.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
sałatka roku wygląda rewelacyjnie, muszę ją wypróbować!
OdpowiedzUsuńBiedaku zdrowiej! i ta podróż autobusem... koszmar jakiś! ale za to rower masz fajny! :D
OdpowiedzUsuńzdrowia, a łydeczki wcale nie muszą sobie chudnąć. :)
OdpowiedzUsuńja proponuję, żebyś nie pisała pracy mgr tylko traktat poetycki lub ewentualnie powieść-rzekę na tematy zwykłe i codzienne - bo jak tak czytam o tym przeziębieniu czy o łydce tudzież pensjonarce w koronkowej sukience, to nie mogę się oderwać i chciałabym więcej i więcej. i wszyscy w domu cię czytają, tzn. ja czytam wszystkim (tzn. mojejmu chłopakowi) i on się nie może doczekać następnego odcinka i mówi, że jesteś najulubieńszą jego blogerką. więc pisz dalej i napisz coś fajnego!!!
OdpowiedzUsuńpinkshelf.blogspot.com
Choroba za mną, wróciłam do żywych.
OdpowiedzUsuńNie mam pomysłu na temat, niestety. Ale figurkę naturalnych rozmiarów bym chciała. Chciałabym ją przynajmniej zobaczyć.
Kardamon kupuję mielony. Brak u mnie moździerza. Mielony w torebeczce- ok.2zł . I też miałam ostatnio takie ślimaczki w piekarniku.
Życzę Ci zdjęcia korali z aspiryny, trwania koronkowej kiecki i umiejętności zasypiania na czas jazdy autobusem. A sobie życzę takiej pogody do wiosny ;)
Byłam ostatnio u lekarza po receptę i przychodnia wyglądała zupełnie jak ten autobus. Postanowiłam nie chorować.
OdpowiedzUsuńzupełnie nie wiem jak tu trafiłam, ale stało się.
OdpowiedzUsuńczy mogłabyś sobie zmajstrować taki napis w nagłówku, że Bzu jest niebezpieczna?
bo nie mogę przestać czytać.
niniejszym dołączam do grona fanów.
a ja KURCZE dopiero wjechałam na polskie drogi i już mnie dogodniły te wszelkie bakterie i wirusy, i obudziłam się bez gardła. chyba nie jest ze mną jeszcze tak źle jak z Tobą.. ale czuję, że to nadejdzie.
OdpowiedzUsuńmam też pytanie kwestii technicznej. Jak ci się podoba blogspot? zastanawiam się nad przeniesieniem.
a na ownlogu kiedyś pisałaś? bo ja to generalnie nie lubię zmian i trochę się boję, że nieogarnę.. :P
OdpowiedzUsuńJa mam gdzieś staro wyglądające staruszki i wyglądając jak wyglądam bez zażenowania i wrzutów na sumieniu rzucam się na wolne miejsca w wypchanej wyeksponowaną starością i tragicznością starców i inwalidów, komunikacji miejskiej.
OdpowiedzUsuńChora, pod kocykiem, z obolałym nosem i kubkiem gorącej herbaty z sokiem mailnowym domowej roboty, miałam pisać wpis na bloga o tych, jakże fascynujących, doświadczeniach. Po przeczytaniu Twojej dałam sobie spokój. Nie przebiję tego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zdrowa już i niedługa da znać, że żyje :)
Czy Ty jesteś anonimowa?
OdpowiedzUsuńhej, wyzdrowiej juuuz, proszeee...jestem uzalezniona od Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńEj bzuuuuuuu leniuu co to za zastój?
OdpowiedzUsuńI kocham twoja koronkowa kiecke i nie tylko ta Twoje te w sklepach też ale moje uda jak wielkie były tak są wiem tylko mogę sobie smarki wycierać w rękaw z bólu że w takich koronkach nigdy biegać nie będę.
OdpowiedzUsuńlooo jej błędy błędy a edycji brak! o wstyd! wybacz!
OdpowiedzUsuńUmarła ? :/
OdpowiedzUsuńCo za kupa. Bzu jak to!? Zrób jakiś pogrom radością nie mów że beznadzieja Cię pochłania bo to jak świata koniec.
OdpowiedzUsuńBzuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu OGARNIJ SIĘ!!!
OdpowiedzUsuńNotka! Notka! Notka! Notka!
OdpowiedzUsuńi wszyscy...
Notka! Notka! Notka! Notka!
Bzu wracaj! :)
Też to mam... sudafed [czy jakoś tak] pod wino jak znalazł ;)
OdpowiedzUsuńgłodna się zrobiłam a tu środek nocy... przez te apetyczne obłednie apetycznie zdjęcia :)
Przecudne zdjęcia, działają mi na apetyt :). Zazdroszczę fotografii z Paryża, mam nadzieję, że w tym roku sama tam pojadę :).
OdpowiedzUsuń