W ramach nieodchudzania, zjadłam dziś wielki kawał sernika na czekoladowym spodzie, z mango i porzeczkami, oraz wypiłam wielki kubas white chocolate mocca, po czym myślałam że zwymiootuje z zacukrzenia. Skąd pomysł żeby wydać trzy dychy na kawe i ciastko, zapytacie! Otóż nie wydałam. Mam koleżankę w coffee heaven. Tfutfu, prywata, korzyści, bleh.
W ramach dopieszczenia kupiłam setną bluzkę w paski. Paskove loveeee o jakże wielkie...miała być sukienka, bo mam niedobór sukienek ale niestety, wszystkie ładne zniknęły. Nie mam w czym iść na wesele, ktore jest w tą SOBOTĘ obożeboże i to w Krakowie, no czy tam w okolicach, jeszcze chyba niepodtopionych. Odbędzie sie uroczysta prezentacja mnie rodzicom Marcela :> Więc oczywiste jest, że sukienka musi być prima sort. Nie jest, nie ma jej.
Wszystkie te przyjemności dlatego, że wczoraj do 4 rano pisałam prace zaliczeniową, która oczywiście była zadana już dwa miesiące temu, ale świat by się chyba zawalił gdybym sie za coś wzięła wcześniej niż ostatniej nocy, no naprawde. Miałam nawet zacne zamiary wstania dwie godziny później na wykłady, na których miała być ocena jakości kształcenia na uniweru, aaale to by było dobre! ale niestety obudziłam się o 10 i poczęłam ścibolić ostatki pracy, wnioseczki tabeleczki. Pojechałam, okradziono mnie na termobindowaniu (OSIEM złotych, przy czym wszędzie indziej jak się okazuje jest za 3,50;/) w kanciapie, gdzie laska z płetwą tłuszczową lewą i prawą sapała nad komputerem a granatowo czarny włos opadał niczym ta kaskada na tleniony dżins i kryształy kurteczki. Zgroza i trwoga. Milion ciężkich kropli wyżłobił mikrodziury w mojej głowie. No ale już spokojnie, jestem w domu, ciszy i suszy.

Krople ułożyły się jak szalone. Brudne okno, wiem. Spaliłam, wiem.


Bonusowo opis soboty. Świeciło prawdziwie SŁOŃCE! Odbyliśmy ucztę pizzowo lemoniadową w parku saskim, a ja widziałam małego pisklaka który lezał sinoróżowy jak mały płodek i NIE ŻYŁ a jego oczy w komiksie byłyby iksami. W powietrzu fruwała wata. Nad chodnikiem latał trzmielobąk i rozwiewał watę w promieniu 20 centymetrów od swojego drżącego ciałka. Małe skubane skrzydełka;> A potem poszliśmy na pokaz filmów krótkometrażowych z okazji juwenaliów i jedliśmy draże, DRAŻE.


No i to tyle.
Śmierć na Ciebie! Ja od rana o pizzy marze a tu taki ugięty kawałek z oliweczka.
OdpowiedzUsuńWięc ja Ci tu napiszę że masz bardzo ładne firanki czy to w kuchni czy w pokoju /bo nie widać co to za pomieszczenie/ też chcę takie ;D ładniuśkie :) i pizza smakowita, co bym ja teraz pożarła, ale biedakuję ;(
OdpowiedzUsuńjaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...., jak Ty fajnie piszesz :P
OdpowiedzUsuńkupuj jaką kiecę! staruszków poznasz, oficjalnie Cię przedstawią, w uzębienie zajrzą, jak koniowi ... noooo ... trza wyglądać jak ta lala!
:)
Uwielbiam Cię czytać!! pochałniam każde słówko i smieję się pod nosem:P
OdpowiedzUsuńno i kocham te Twoje kulinarne fotorelacje!!
a właśnie, dałabyś mi dokładny przepis na tartę z porem (tzn. na farsz, bo cisto juz parę razy robiłam)?kiedyś o niej spominałaś, a mi juz ślinka cieknie na samą myśl o masie porowej:D
Ściskam
agata:D
dzięki za ekspresową odpowiedź:D
OdpowiedzUsuńbędę Cię na pewno jescze nękać pytaniami, bo pokazujesz tyle pyszcności, a ja akurat rozpoczełam proces gromadzenia i wypróbowywania fajnych przepisów;)
do następnego razu:*
nie w krakowie,tylko 35 km od krk.odszczekaj bo nici z kanapy!
OdpowiedzUsuńA tam na szybie jakby pozostałości ludzika ze sterczącymi włosami?... Mogę miec omamy, bo aktualnie mnie sesja boli i uwiera. Oczywiście nie mogłam się za nic zabrac będąc ponad miesiąc w domu, tylko teraz mam ścisk dupy (sorry) i 2 tygodnie stresssu.
OdpowiedzUsuńA to zielone z pizzą zdjęcia mega jest :)
no i konfuzja gotowa ;) to tylko taka miła pani w zastępstwie poprzedniego obrazka, który gdzieś sobie poszedł. porządne swoje osobiste zdjęcie wstawię mam nadzieję wkrótce, jak znajdą mi się na kompie :)
OdpowiedzUsuńSłodki, zakręcony blog :) Czytam i się śmieję. I na zdjęcia patrzę, bo baaaardzo mi się podobają. I jeszcze gotujesz, o! Ładnie, ładnie.
OdpowiedzUsuńPOzdrowienia ślę...:)