Przed Wami i za mną notka w stylu mojej osobistej blogowej królowej. O roboczym tytule: Wybuch serca.
Codziennie budzę się i czegoś chce, czegoś mi brak, na coś czekam, na większość rzeczy która mnie czeka nie mam wcale a wcale ochoty. Nie chce mi się wstać z łózka, bo to takie trudne, wyrwać się ze snu, zaczerpnąć głęboko powietrza tak, że każdy balonik w płucu trzeszczy. Nie mam chęci iść pod prysznic, by pokonując obrzydzenie stanąć na zimnych kałużach wody która spłynęła z czyjegoś ciała wykonać ten sam szereg ruchów, po czym zmarznąć i ledwo wynieść głowę pełną ciężkich mokrych kapiących włosów prosto w frottowy świat ręczniczka i szlafroczka (hejtersi od zdrobnień podkarmieni). Nie chcę dotknąć cudzej ręki przypadkiem w autobusie, obce ciepło jest jak zimna ślina na gumie do żucia przyklejonej do papierka na potem, fu fu fu. Nie lubię musieć iść po zakupy i w ciągu tej samej sekundy podczas której to planuje, czuje już wyciągnięte do ziemi ręce i kłujący w udo przez reklamówkę róg kartonu z mlekiem. Ogólnie jestem zgorzkniała, pełna dezaprobaty do świata i tęskniąca za rajem nigdy nie posiadanym. Ale czasem taka nie jestem.
Kiedy taka nie jestem:
- gdy jem pyszną rzecz i mam jej jeszcze dużo na talerzu
- gdy idę ulicą w najładniejszej sukience świata i moje włosy są klasa błysk i lok
- gdy stąpam w bucikach krok za krokiem ostrożnie bo nie wierzę że pod moimi stopami jest Prawdziwe Miasto Marzeń.
Zdarzyło mi się to w życiu trzy razy w trzech miastach. Sztokholm, Paryż i Nowy Jork.
Sztokholm na wiosnę 2009. Pierwsze krótkie wakacje wyrwane z nudnego jak bura zupa uczelnianego kieratu. Pierwsze z Marcelim, pierwsze samolotowe, pierwsze zagraniczne samodzielne. Jedliśmy przez trzy dni głównie hot dogi i cukierki, bo były najtańsze. Spaliśmy w pachnącym drewnem hostelu i opatuleni we wszystkie ubrania jakie przywieźliśmy, chodziliśmy ulicami i zaglądaliśmy ludziom w talerze i w okna. Wszystko jak marzenie. Twarze, ciuchy, czysta prosta zwykła jasna CUDZA codzienność wypełniona robieniem tego, na co się ma ochotę (bo jest się przebogatym i żyje się w przebogatym mieście). Powietrze kryształ. Mgła nad łąkami i czerwono-białe domki, a w nich mieszka Underbara Clara i inne rumiane eko dziewki. Też tak chcę.
Paryż, jesień rok temu. Jesień najbardziej jesienna i wyryta już na zawsze jako archetyp jesieni idealnej. Złote liście, ciepłe światło, słońce jeszcze myśli, że jest lato, powietrze daje oddychać i skakać z radości. Każdy budynek zaprojektowany przez moje serce♥. Każde słowo jak płateczek dzikiej róży przerobionej na dżem do pączków przesłodkie i wonne. Każdy człowiek w beżu, szalu i zadbaniu. Też tak chcę.
Nowy Jork. Wiadomo. Słowo klucz: wszystko. Wszystko można, wszystko tu. Miasto marzeń. Język, którym operuję. Poziom życia, na który zasługuje psia mać każdy kto się wysila i ma czelność sobie tak zamarzyć! Polska brzydota dla kontrastu przelewa czarę goryczy. Dość, pierdole to. Też tak chcę i będę. BĘDĘ i wtedy zaśmieje sie w twarz sobie tchórzliwej. Nie jestem nieudacznikiem, to te paskudne studia zaszczepiły we mnie rozżalenie, że jak to, jestem?:( Tak ma być. Dość mam codziennego niepocieszenia. Między teraz a przyszłym wtedy jest tylko kurczący się odcinek czasu. Bedę kiedyś chodzić codziennie do pracy a pod stopami będę mieć miasto, które będę kochać. Będę siedzieć nad jakimś brzegiem czegoś, brzegi są zawsze dobre do rozmyślań, i gapić się w niebo i dusić ze szczęścia. Będę znów stać w metrze, trzymać się lepkiej rurki i znów powstrzymywać łzy, tak jak wtedy gdy z walizką ważącą 2/3 mnie stałam a za oknem błyskawicznie zniknęła Ula, a ludzie wokół mnie znudzeni senni zmęczeni spoceni i być może rozgoryczeni swoim życiem nie wiedzieli, że jestem tu w takim wagonie ostatni raz. Będę powstrzymywać łzy radośniejsze, z których każda będzie wypełniona maleńkimi wilgotnymi literkami układającymi się w jaki tandetny napis typu: 'marzenie spełnione', albo 'zesraj sie a nie daj sie: checked'.
No więc codziennie (metaforycznie oczywiście, gdzie tam ja i wysiłek fizyczny, pfi) biegnę nie bacząc na mą strzaskaną trzeszczkę, prę do przodu i odhaczam w myślach rzeczy do zrobienia: skończyć pieprzone srakostudia. Napisać obronić. Swój francuski doprowadzić poziom dalej. Angielski też. Nadrukować sobie na soczewce oka obrazek i jak Terminator widzieć go ciągle, żeby ciągnął do przodu. Nie jestem przegrańcem. Ja Wam jeszcze pokaże. I sobie.
A teraz niech sobie będzie cudna żółtolistna jesień i niech powietrze pachnie jak nowy piórnik i kasztan. Jesień to nie zgnilizna, jesień to pas startowy, bezpiecznie się rozbiegnę i fruuu. Tak będzie.
Cheers.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nudzą mnie moje monotonne komentarze, że najsłodziuchniejszanoteczkaever,ale nie nudzą mnie twoje posty.
OdpowiedzUsuń;)
cudownie napisane prawo każdego człowieka do szczęścia.A teraz obraz czarnieje...chwila niepokoju...hopsa hopsa z powrotem do liceum,nudnego szarego gmachu na dwa ciągnące się jak świeża guma lata.Spełniaj swoje marzenia dziewczyno, ktoś musi a i na mnie przyjdzie pora.I całe moje życie wkrótce będzie marzeniem spełnionym.xxx
OdpowiedzUsuńNY - sentymentalnie ...
OdpowiedzUsuńxoxox
"Bedę kiedyś chodzić codziennie do pracy a pod stopami będę mieć miasto, które będę kochać" ZASŁUGUJEMY NA TO! =)
OdpowiedzUsuńKISS
bardzo przyjemna niespodzianka:)
OdpowiedzUsuńwstydź się dziewczyno, gdzie podziałaś komplementy dla warszafki, halo? ja się pytam?
OdpowiedzUsuńa tak na poważnie, wiesz lubię zdeterminowane osoby i mam nadzieję, że nie jest to słomiany zapał, pokaż nam! :)
ooo ja chce zobaczyć! chce chce chce!
OdpowiedzUsuńBęde Cię namawiac do spełnienia tych marzen bo...bo sama nie mam nawet odwagi takich miec...
tylko tak po cichutku w środku-gdzieś kiełkują...
pozdrawiam
Powodzenia! :) z tych trzech miast wybrałabym (do mieszkania na całe życie) chyba Sztokholm, chociaż w dwóch pozostałych nie byłam (a może właśnie dlatego?). Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńAgata
Bzu,
OdpowiedzUsuńmoże dodasz zdjęcia z Paryża?
może moje Ci przypadną do gustu:
http://www.klos.asia/?content=galerie&g=g_paris
Pozdarwiam A z L :)
Wzruszam się jak czytam. Julka
OdpowiedzUsuńserio kocham Cię Bzu
OdpowiedzUsuńpostawię ołtarzyk na Twoją cześć w centralnej części pokoju <3
OdpowiedzUsuńKlaudia
http://www.youtube.com/watch?v=bIN4ZL9U7Z4 pokochasz to
OdpowiedzUsuń"Każde słowo jak płateczek dzikiej róży przerobionej na dżem do pączków przesłodkie i wonne." moje ulubione Twoje zdanie ever.
OdpowiedzUsuń<3
kocham!
OdpowiedzUsuńnapisz książkę!
bezukowa..normalnie ja Ciebie cytuje..zapisuje co lepsze kawałki, wysyalam sobie na maila, chomikuje a pozniej sie jaram ;) juz same twoje opisy przenosza w pewne fajniejsze miejsce..w wyobrazni oczywiscie, ale wyobraznia ma moc. wiec keep going, kończmy co zemsmy zaczely (jestem na tym samym etapie), bedziemy mialy z glowy..i bedzie pole do popisu, pole do manewru. swiat stanie otworem, a papier sie schowa do szuflady i o nim zapomni..bo to nie on jest najwazniejszy ;) dzięki Ci
OdpowiedzUsuńKaCy vel Sardynka vel Kasia vel Mam_dosc_pracy_i_studiowania ;p
BzuLowe
OdpowiedzUsuńpisz wiecej, kobieto!
Trafiłam tu od Uli Celebrytki,ale nie na wiosnę tylko po Waszych greckich wakacjach.
OdpowiedzUsuńWczoraj widziałam jak spacerowałaś po placu Zbawiciela i zapragnęłam podejść i się przywitać, ale się wstydziłam:) mam nadzieję, że determinacji starczy ci aż do spełnienia marzeń w Miastach Marzeń. Powodzenia :)
Ela
wczoraj snilo mi sie, ze napisalam Ci piekny lotny komentarz, powalajacy inteligencja i dowcipem. kiedy kliknelam rano, okazalo sie, ze to jednak nie prawda. nie pamietam o czym byl, a cokolwiek teraz napisze bedzie slabe... tak wiec koncz studia i spelniaj marzenia. ja poki co tylko koncze studia i troche srednio. 7lat edukacji wyzszej to za duzo..
OdpowiedzUsuńJakbym czytala o sobie sprzed dekady. Z calego serca zycze Ci spelnienia tych marzen, wystarczy chciec, naprawde.....
OdpowiedzUsuńMieszkac w innym miescie, zaczac od nowa - zawsze tak jest napoczatku ale uwierz ze po jakims czasie z tego swojego miasta marzen tez bedziesz sie chciala przeniesc (z jednego szybciej, z innego pewnie takiego jak NY pozniej ale jednak) Tez mieszkalam za granica w 2 miejscach, pierwsze miesiace to byl raj, pozniej bylo bardzo dobrze, a na koniec wydawalo mi sie ze wszystko co najleopsze jest gdzie indziej, i sie przeprowadzilam.. tam przezylam wszytsko od nowa w koncu przyszedl czas zmiany i wrocilam do Polski.. na poczatku bylo pienknie, jak lądowalismy w polsce mialam taka gule w gardle.. potem jechalam z lotniska do miasta.. myslalam ze ziemie bede calowac.. teraz mija 2 rok i zaczyna mnie nosic..
OdpowiedzUsuńPokaż wszystkim! Ja w Ciebie wierzę. Też mam zamiar spełnić swoje marzenia i mam nadzieję, że będę miała tyle siły co Ty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wiesz co, rozumiem Cię, że chcesz wyjechać, spróbować innego świata i innego życia, ale... póki co jesteś tu i z tego co ja się orientuję to masz jeszcze przed sobą co najmniej rok studiów i ewentualnych przygotowań do wyjazdu. Dlaczego nie chcesz doceniać tego, co masz tu i teraz? Piękną przyrodę, chłopaka, rodzinę, 4 pory roku, teatr po polsku, studenckie zniżki, warszawskie fontanny, koncerty i studencką beztroskę.
OdpowiedzUsuńJa czytając Cię, rozumiem doskonale tą niechęć do niektórych elementów polskiej mentalności, rozumiem obrzydzenie ludźmi, którzy się nie myją, a podróżują komunikacją miejską. Ale oprócz tego wszystkiego możesz cieszyć się życiem. Spróbuj. Polecam.
ahahaha tak trzymaj! czytam twojego bloga od niedawna, ale po prostu uwielbiam te zaskakujące wpisy i twoją zabawę słowami i metaforami. twój sarkazm! myślę, że drukuj bloga a magazyny te mniejsze czy większe same wyciągną do ciebie ręce! zazdrość
OdpowiedzUsuń"zesraj się a nie daj się" - dobre ;-P skąd to powiedzenie mądre pochodzi? :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst! Ciary przeszły mi po plecach po ostatnim zdaniu. "Życie jest gdzie indziej" - co prawda ja już tego nie czuję, ale tekst mnie bardzo poruszył - 157
OdpowiedzUsuńA czemu po prostu nie rzucic wszystkiego i nie zaczac zycia w tym twoim wymarzonym miescie?
OdpowiedzUsuńnatchnęłaś mnie, będzie Paryż jesienią...
OdpowiedzUsuńPo raz drugi przeczytałam Twoją notatkę i znowu nie mogę wyjść z podziwu dla kunsztu pisarskiego
OdpowiedzUsuńUwielbiam=)
w końcu odważyłam się napisać komentarz (bo zaglądam tu od dłuugiego czasu) *stalker*
OdpowiedzUsuńCzytając Twoje notki nie mogę się oprzeć wrażeniu, że każde uczucie, myśl czy refleksja w słowach zawarte jest wyciągnięte prosto z mojej głowy... (hmm no może poza paroma detalami) ^^
Pozdrowienia z lublina!
Taa, zawsze gdzieś tam daleko jest lepiej. Ludzie z taką osobowością nigdy nigdzie nie są zadowoleni, bo wydaje im się, że gdzieś kilkaset kilometrów dalej na pewno żyje się super fajnie i w ogóle sto razy lepiej. Rozmemłanie i marudzenie. To się nie zmienia wraz z długością geograficzną.
OdpowiedzUsuń^^^
OdpowiedzUsuńTaa, zawsze miejsce w którym mieszkamy jest najlepsze. Jak wiadomo Lublin jest tak samo zniewalający jak Nowy Jork czy Barcelona. W Peszawarze jakość życia jest taka sama jak w Berlinie, a malownicze polskie miasteczka typu Skarżysko Kamienna w niczym nie ustępują francuskiej prowincji. Tylko narzekać umiesz Kasiu.
najcudowniejsza z cudownych notek!
OdpowiedzUsuńPS
ale, że narzekanie? jak dla mnie treść wybitnie antynarzekaniowa
dobrze było to przeczytać.
pozdrawiam!
Magda
a ja zrobiłam naleśniki z twojego przepisu, o tu http://muffinandmuffins.blogspot.com/2011/09/pancakes.html u mnie też już chyba będą zawsze te!
OdpowiedzUsuńale marudzisz ....
OdpowiedzUsuńZRÓB TO!!! TRZYMAM KCIUKI!! LEĆ!! "gekon"
OdpowiedzUsuńNo to żeś pani pierdolnęła z tym "ubieraniem baletek", nie ma co. Pisarka aspirująca psia jego mać... Choinkę se ubierz a nie baletki!!
OdpowiedzUsuńTo byłam oczywiście ja, Karinka.
Bo ja nie umiem twitterów i tych innych nowoczesności, a mię ubodło do cna!
O :<
Najeżdzasz cały czas na Lublin, za to Twoje Puławy to jest dopiero malownicze miasteczko... a jeszcze nie znalazłam tutaj złego słowa na nie. Ciekawe jakbyś Ty reagowała gdybyś ciągle czytała takie zarzuty na to swoje prowincjonalne miastko.
OdpowiedzUsuńnie mieszkam w puławach to i mnie nie boli ich prowincjonalnosc. jak przyjezdzam, slysze od ludzi ktorzy tam mieszkaja wiele obelg na ten temat, nie boli mnie to wcale;) lubie puławy. ostatnio nawet troche lubie lublin. gdyby ktos krytykowal pulawy, mialabym to w dupie. oh, zła ja.
OdpowiedzUsuńbzu
Bzu, kiedy nowa notka?
OdpowiedzUsuń*Wciąż zaglądam z nadzieją na dużą dawkę bezukowatości*
Czytasz w moich myślach...
OdpowiedzUsuńCyt: Codziennie budzę się i czegoś chce, czegoś mi brak, na coś czekam, na większość rzeczy która mnie czeka nie mam wcale a wcale ochoty. Nie chce mi się wstać z łózka, bo to takie trudne, wyrwać się ze snu, zaczerpnąć głęboko powietrza tak, że każdy balonik w płucu trzeszczy. Nie mam chęci iść pod prysznic, by pokonując obrzydzenie stanąć na zimnych kałużach wody która spłynęła z czyjegoś ciała wykonać ten sam szereg ruchów, po czym zmarznąć i ledwo wynieść głowę pełną ciężkich mokrych kapiących włosów prosto w frottowy świat ręczniczka i szlafroczka (hejtersi od zdrobnień podkarmieni). Nie chcę dotknąć cudzej ręki przypadkiem w autobusie, obce ciepło jest jak zimna ślina na gumie do żucia przyklejonej do papierka na potem, fu fu fu. Nie lubię musieć iść po zakupy i w ciągu tej samej sekundy podczas której to planuje, czuje już wyciągnięte do ziemi ręce i kłujący w udo przez reklamówkę róg kartonu z mlekiem. Ogólnie jestem zgorzkniała, pełna dezaprobaty do świata i tęskniąca za rajem nigdy nie posiadanym. Ale czasem taka nie jestem!" No właśnie taka jestem!