piątek, 9 marca 2012

Są takie dni w których Bozia nas nienawidzi. Z nieba wystają złe ręce, palec Bozi stuka Cie w łeb raz za razem, nie za mocno, ale dość często, żebyś oszalał. Jak ta tortura z kroplami wody. Palec Bozi drąży skałę. Skała, nie łkaj,  bądź męska.

Siedzisz do czwartej w mgr, kręgosłup Ci trzeszczy, czerwone oczy ledwo się turlają, są opanierowane w piasku. Za trzy miesiące o czwartej będzie jasno i nie opłaci się kłaść spać.  Dziś się też nie opłaci, i tak się nie wyśpisz.

Dwanaście godzin temu byłaś, anonimowa osobo, hiperwenylowana  z radości, bo jakaś czteroosobowa francuska rodzina marzyła o Tobie. Dwanaście godzin później pozostaje Ci gapić się w sufit i gorzknieć. Odechciałaś im się. To odrobinkę takie uczucie jak bycie dzieckiem oddanym do adopcji, tylko odrobinkę.

Poke me. Robisz sobie na śniadanie omlet. Wsypujesz make i cukier do miski ze złym kolorem jajkowej partycji, jak uroczo. Przypalasz to co zostało. Robisz drugi, przypalasz natychmiast. Zjadasz na śniadanie przypieczony plaster ananasa i czekoladę z orzechami. Na imię Ci katastrofa.

Pastujesz buty w białej koronkowej bluzce. Nic złego się nie dzieje.

Poke me. Niesiesz buty do szewca, żeby pierwszy raz w życiu wymienić fleki. Wydaje Ci się ze zapłacisz pięć złotych, po drodze zadzierasz obcasem zamsz na drogim pięknym buciku, dumie bucikowej kolekcji. Szarzejesz na twarzy. Czterdzieści pięć złotych.

Nie ruszaj się lepiej. Dziś Bozia za Tobą nie przepada. Ustaliłyście to sobie. Groza wisi w powietrzu.
Nie jest to katastrofa kolejowa, nie jest to nawet przebiegle ulatniający się czad z junkersa, o nie. Ale każdy ma chyba prawo do swoich osobistych smutków i pechów.
Pocieszam się cytatem znalezionym gdzieś na tumblr, czy to czym dziś się martwisz będzie miało znaczenie za rok? Jeśli nie, to nie warto się tym martwic.

Ale na wszelki wypadek, Bozia, strzeż się, bo któregoś razu się odegram. Kropla drąży skałę. Wykręcę Ci te ręce.